5 lutego 2010

Manescape: Ex-Internal (Rebel Rockers, 2009)


Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto jeden z nich: debiutancki album głogowskiego tria Manescape, który ukazał się kompletnie nie nagłośniony pod koniec listopada. Twórcy niezapomnianego Absence In Silence udowadniają, że słowo „progres” w tytule z ich pierwszej oficjalnej EP-ki nie znalazło się tam przypadkowo.


Wspomniane nagranie trwało ponad osiem minut, ale ta mało przystępna formuła nie przeszkodziła mu zdobyć trzeciego miejsca w głosowaniu na najlepszą piosenkę z WAFP Vol.3. Ex-Internal jest jeszcze bardziej „niemiła” dla przypadkowego słuchacza. To zestaw dziewięciu bardzo mocnych, brudnych, przesterowanych, hałaśliwych numerów łączących w spójną całość stoner, psychodelię i post rock. O ile dwa pierwsze określenia świetnie do siebie pasują, co potwierdza wiele znakomitych płyt (choćby Kyussa), to już element postrockowy taki oczywisty nie jest. Ale udało się stworzyć materię jednolitą i bardzo przekonującą. To bardzo głośna płyta, uważam nawet, że jej słuchanie może być niebezpieczne dla słuchu. Operuje głównie średnim pasmem, które nie jest tak dobrze słyszalne jak wysokie czy niskie, przez co słuchacz odruchowo podkręca głośność nie zdając sobie sprawy, że sam się ogłusza. Ale do diabła z BHP, jak tracić słuch, to przy takich płytach!

Już pierwszy utwór - Smell My Spot Recognition - informuje odbiorcę, że powinien nastawić się na jazdę w ciemne rejony ludzkiej duszy (coś niecoś sygnalizuje również okładka). Monotonnie nabijany rytm, nisko dudniący bas i wiercące uszy gitary. No i głos Daniela Paluszka – schowany, ciemny, zrezygnowany. Później zespół uderza w bardziej stonerowe tony. Switched Off kołysze się w rytm pustynnego bluesa, gitary nabierają chropawości, a wokal specyficznej melodyki. Fenomenalne brzmienie sekcji rytmicznej (Piotr Lubiak – bas, Tomasz Piechowiak – perkusja) prowokuje do sprawdzenia, gdzie oni to nagrywali. Ano w studiu im. Toma Waitsa (w pełni analogowym), pod opieką techniczną Szymona Swobody i z Maciejem Cieślakiem w roli producenta (to może być pewnym zaskoczeniem, Cieślak chyba wcześniej nie produkował tak ciężkich rzeczy). Wróćmy do tracklisty, bo pod numerem trzecim znajduje się utwór, który chcę wam puścić. Teraz. Failure Machines Never Salute to doskonały przykład wątku psychodelicznego. Nietypowo wysoko zaśpiewany, mroczny, hipnotyczny, kwaśny. Przygotujcie się na niezbyt kolorowy trip.



In Progress, znany z EP-ki o tym samym tytule, na Ex-Internal wypada jeszcze bardziej przekonująco. Kapitalna linia melodyczna wokalu, uciekające w tył, zlewające się w pulsującą zgiełkiem masę riffy, potężna kulminacja w finale... tego trzeba posłuchać. Z zaciśniętymi zębami, z zimnym potem na czole. A dalej jest równie ciekawie. Monumentalny Hell Will Burn In Heaven rozpoczyna mistyczna wokaliza, która przeradza się w ścianę rozdartych, charczących Mogwaiowych przesterów. Basowy Ordinary Individual, podobnie jak klasyczny stoner Way Out ponownie odsyłają nas na pustynię. Absence In Silence brzmi jeszcze bardziej przejmująco niż w poprzedniej wersji. Panowie nie zawahali się poczynić odważnych zmian w stosunku do utworu, który wielu uznało za idealny. Na zakończenie – Black The White. Niby jest spokojniej, łagodniej, ale te chwile wyciszenia tylko potęgują uderzający efekt jazgotliwych refrenów. Uff, to było bardzo fizyczne przeżycie.

Way Out na rozgrzewkę:



Warto dodać, że zespół pozostaje całkowicie niezależny w kwestii dystrybucji albumu. Można go kupić wyłącznie za pośrednictwem sklepiku ich labelu za jedyne 5 euro. Przy dzisiejszym kursie euro... się opłaca! Jedyna niedogodność, to konieczność posiadania konta PayPal, ale warto się trochę natrudzić, żeby wynagrodzić zespół za dobrą robotę. My (my wafpowcy znaczy) kupiliśmy dwa egzemplarze! [m]

Strona zespołu: http://www.manescape.com/

7 komentarzy:

  1. Zespół Manescape znam od niedawna, a już ich cenię, co rzadko zdarza mi się przy zespołach grających taką muzę. Jeśli chodzi o Ex-Internal... co tu dużo mówić - dałam się uwieść i nie żałuję, nawet jeśli "stracę słuch"! ta płyta jest precyzyjna, trzymająca w napięciu, po prostu znakomita!

    OdpowiedzUsuń
  2. Porażka! Porażka na całej linii jeśli chodzi o sprawy techniczne. To nie kwestia średniego pasma. To zupełnie zagranie nie fair, to loudness war w całej okazałości. Kiedyś to spotkało Metalikę teraz Manescape. Proszę zerknąć tutaj jak producenci kantują słuchaczy i sam zespół: http://ols.blox.pl/2008/09/Metallica-grabarzem-formatu-CD.html

    A płyta sama w sobie rewelacyjna!

    OdpowiedzUsuń
  3. myślę, że Ex-Internal nie ma ze sprawą Metalliki nic wspólnego. nie ma tu mowy o żadnym przypadkowym zniekształceniu dźwięku, a brzmienie sekcji jest doskonale czytelne. oni po prostu tak chcieli brzmieć, mocno radykalnie i brudno. i na pewno nie jest to muzyka dla miłośnika czystych dźwięków

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam

    Chciałem tylko dodać że płytę można kupić też w sklepie internetowym: www.sklepplytowy.pl

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Taki z tego stoner rock, jak z koziej dupy trąba, ale płyta super :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Całkiem konkretny tekst!

    Płytę Ex-Internal można całkiem już łatwiej niż w opisie nabyć w sklepie:
    www.shop.rebelrockers.pl

    a do odsłuchania jest na zespołowym majspejsie: myspace.com/manescape

    Pozdrawiamv czytelników WAFP!

    PS
    Mamy nadzieję, że wafpowcy nas tu nie ochrzanią za kripto-reklamkę?

    OdpowiedzUsuń
  7. okreslenie loudness war nie ma sensu, gdy sluchamy plyty autonomicznie - jesli plyta jest glosna (glosniejsza od innych) to po prostu sciszasz zestaw:D co innego w radiu, gdzie sluchamy nagran z roznych albumow. w kazdym razie ta plyta nie jest glosna - jest brudna. duzo powietrza, przesteru, "brzmienia z pomieszczenia".

    co do srodka i podglasniania wspomnianego w artykule - powinno byc odwrotnie!:D ludzkie ucho jest wyczulone na srodek, gdyz wlasnie tymi czestotliwosciami operuje ludzki glos - te czestotliwosci slyszy lepiej niz inne, sa dla niego (subiektywnie) glosniejsze przy tym samym natezeniu dzwieku. ustroj ludzki dotyka tez jeszcze jedna bolaczka - przy niskim natezeniu dzwieku gora i dol w percepcji czlowieka "zanikaja" - stad tez w aparaturze audio czesto mamy guziczki do podbijania gory i dolu (skad inad zle wykorzystywane przez fanow basu:).

    co do brzmienia albumu recenzowanego - imo pierwszorzedne!

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni