30 listopada 2010

eM: Emocje (wyd. własne 2010)


Kto pamięta zamierzchłe czasy Trójkowego Expressu i jego autora, Pawła Kostrzewę, pamięta pewnie też, że ów prezenter zorganizował w 2003 roku konkurs dla debiutantów. Wygrał go zespół eM z Trójmiasta – lansując jednocześnie swój pierwszy przebój Tramwaje jak komety. Później był debiutancki album i druga płyta, obie dobrze przyjęte przez recenzentów i słuch po zespole zaginął. Po czteroletniej przerwie, eM powraca w nowej odsłonie – bardziej drapieżnej, ale i uszczuplony o Tomka Górnickiego, gitarzystę, który pożegnał się z zespołem.

Nowa płyta przynosi wiele zmian. Po pierwsze, nie tak łatwo ją dostać – muzycy wydali ją w limitowanym nakładzie zaledwie 333 sztuk i nie rozprowadzają jej w żadnych sklepach poza serwisami aukcyjnymi i zaprzyjaźnionymi stronami patronów. Po drugie – zespół jasno odcina się od tzw. szołbizu ostro manifestując swoją obojętność wobec mediów masowych. Wreszcie po trzecie – album wyprodukowano w Nashville pod okiem samego Richarda Dodda (zajmował się miedzy innymi ostatnią płytą Kings of Leon). Zatem Emocje to niejako „undergroundowy produkt międzynarodowy”.

Zmiany można też zaobserwować w warstwie muzycznej. eM brzmi ostrzej i surowiej niż dotychczas. Silnie zaznaczona sekcja rytmiczna, dużo perkusyjnego hałasu na talerzach i przybrudzone riffy to znaki firmowe tej płyty. Wszystko pędzi do przodu jak dobrze naoliwiona machina.

Ciekawe są też teksty – niebanalne, choć z pewnością znajdą się tacy, co posądzą zespół o grafomanię. Tak czy inaczej, moim faworytem jest refren utworu Słowa puste są: Wspólne były kiedyś zdjęcia i czas/ Rachunki za wodę, prąd i gaz/ Książki i filmy, łóżko co noc/ Teraz jest niechęć, słowa puste są. Prosto a sugestywnie. A grafomania? Wbrew niektórym recenzjom, wcale nie porywa mnie dwuwers z TGV: Zobaczyć jej tatuaż, wiesz gdzie/ To jakby zderzyć się z TGV. Ale to prędzej kwestia gustu niż obiektywnej oceny.

Czego warto posłuchać? Bardzo ciekawie zbudowany jest Mój koniec to śmiech z dość niecodziennie poprowadzonymi zmianami tonacji na początku. Rock’n’rollowe i przebojowe Metki uderzają nie tylko dźwiękami, ale i tekstem. Wreszcie jest końcowa Trudna świadomość, w której eM pokazuje jak można grać rockowe kawałki. Cała płyta jest spójna i konkretna.

Ale... No właśnie, jest jedno ale – i to dość poważne. Wbrew tytułowi, ta płyta nie wywołuje we mnie żadnych emocji. Mam wrażenie, że jest nagrana i zagrana za grzecznie, brakuje mi dźwiękowego brudu uderzającego brutalnie w twarz. Nie pomaga jej też wokal, moim zdaniem zbyt „miły dla ucha”. Można pomyśleć, że zespół chciał iść w dobrą stronę, ale wykonał pół kroku i zatrzymał się przed postawieniem stopy na ziemi. W efekcie odczuwam duży niedosyt. [jaszko]

Metki:



Strona zespołu: http://www.myspace.com/emocje

1 komentarz:

  1. Brak odpowiedzi mowi najwiecej o tej plycie. Slabizna. Grafomania. Pierdolniecia brak

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni