12 marca 2015
Plug Doctors: Pause (wyd. własne, 2015)
Plug Doctors wydali nowy album. Zaskoczenie? Właściwie nie powinno być, gdyż to kolejny minialbum od Krakusów nagrany jakby od niechcenia, pod wpływem chwili i bliżej nieokreślonego impulsu.
Przypomnijmy, to zespół-odprysk kumpli, którzy na co dzień udzielają się w bardziej znanych kapelach: New York Crasnals i Bad Light District. A Plug Doctors traktują jako coś w rodzaju wentylu bezpieczeństwa, w którym można sobie pozwolić na prostsze rzeczy, bez spinki o rozwój, oryginalność, rankingi i gromadzenie zaplecza koncertowego. Pause, jak dwa poprzednie wydawnictwa, zostało nagrane na setkę, w ciągu jednego weekendu i dość dobrze oddaje ducha przyjacielskiego, garażowego jamowania. Tym razem panowie nawet specjalnie nie przykładali się do tytułów - kawałek Transam jest oczywiście transowy, a w Sentimental dość ostro wieje melancholią. Proste, prawda? Nie ma co dorabiać ideologii, człowiek wie czego się spodziewać i co ma dostać.
W zabawnym trailerze do poprzedniego albumiku zespół jasno się deklaruje - gra prostackiego rocka. Kokieciarze! Owszem, styl kapeli opiera się głównie na motorycznych riffach i niedzisiejszym brzmieniu (wczesne lata 90.), ale z drugiej strony weźmy pod uwagę fakt, w jakich zespołach muzycy udzielają się na co dzień. Jest prostacki rock i jest „prostacki”. Pause przynosi dwadzieścia cztery minuty dobrze znanych brzmień, ale to nie jest zmarnowane pół godziny.
W porównaniu do Uncharted Space sprzed trzech lat, na Pause nie ma w ogóle punkowych śladów. Środek ciężkości przesunął się w stronę stoner rocka znanego z płyt Kyuss. Choć początek tego nie zwiastuje, gdyż rozpoczynające Exit Bag ma spory ładunek „dołerstwa” charakterystycznego dla emocore'u. Duża w tym zasługa wokalisty Marcina Białoty, który śpiewa tu z pewnym rozedrganiem i wyczuwalną nutą histerii w głosie. Ale już numer tytułowy zmienia proporcje. Świetnej, smutnej melodii towarzyszą plumkania wypracowane choćby przez Rein Sanction, ale finał już pachnie stonerowo-hardrockową estetyką. Transam to już motoryczny stoner pełną gębą, bez wokalu, gdyż jest tu zbędny. A potem leci z górki: Sump z wzniosło-smutnym śpiewem Białoty czy pełne pustynnego piasku rozwrzeszczane Sentimental.
Ot, właśnie minęły ostatnie dźwięki... Usłyszeliśmy coś nowego, czy też nową bądź intrygującą interpretację starego? Absolutnie nie. Szczególnie, że New York Crasnals zdarzało się eksplorować podobne tereny. To jakim cudem te dwa kwadranse minęły tak szybko? [avatar]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/plugdoctors
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
Trio Manescape powstało w 2006 roku w Głogowie. Grają piękne mroczne piosenki na nisko nastrojoną gitarę i transową sekcję rytmiczną. Dobrze...
To jest rewelacyjna muzyka! Aż dziw, że prawie nikt o nich nie słyszał
OdpowiedzUsuńmnie to nie dziwi, bo zasada jest: im większe gówno tym więcej ludzi zna. skoro grają tak dobra muzykę to chcą pewnie byś nieznani.
OdpowiedzUsuń