9 kwietnia 2010
Sublim: Summerends (Pomaton EMI, 2010)
Jeszcze nie zdążyliśmy odpocząć po męczącej zimie, a tu na półkach sklepowych ukazuje się album zwiastujący... koniec lata. Jak tak można?
Sublim to czterech chłopaków z Żywca, którzy na koncie mieli do niedawna jedynie wydaną własnym sumptem EP-kę Summertime. Już wtedy zwracali uwagę melancholijną odmianą indie-popu. Jednak to co pokazali na debiucie przeszło moje wszelkie oczekiwania. Przygarnięci przez Mariusza Szypurę nagrali dwanaście rewelacyjnych kompozycji, dalekich od telewizyjnego popu, uroczych i naturalnych, pulsujących ciepłem, o smaku soczystych gruszek. Zespół jest często porównywany do Coldplaya. To oczywiste, ale i najprostsze skojarzenie. Owszem, to gitarowy pop pełen zwiewnych i eterycznych melodii, jakich pełno na Parachutes. Barwa głosu oraz ekspresja wokalisty Wojciecha Wiśniewskiego to wypadkowa osobowości Chrisa Martina i Renārsa Kaupersa z łotewskiego Brainstorm. W niektórych polskich kawałkach Wojtek wkracza na teren od dawna zajęty przez Artura Rojka. Ale podobieństw szukałbym gdzie indziej. A co mi tam, przyłożę w grubej rury - Mercury Rev. Ze szczególnym uwzględnieniem płyty The Secret Migration. Podobnie jak ekipa Jonathana Donahue, Sublim kocha nieśpieszne klimaty, w których jest miejsce na tworzenie nastroju pełnego szlachetnej melancholii.
Siłą albumu są nie tylko dobre piosenki (nawiasem mówiąc nie ma złej!). Równie ważny jest cały aranżacyjny background. A ten na Summerends rozstawia konkurencję po kątach. Nie wiem ile w tym ręki producenta, ale dawno nie słyszałem tak doskonale wyważonego wydawnictwa. Plumkające gitary i rozmarzony wokalista to tylko ułamek całości. A przecież mamy w składzie przeróżne klawisze, elektronikę, saksofon, wiolonczelę, flet, klarnet i altówkę. Niezły zestaw orkiestrowy! I, co jest rzadkością, nie mam uczucia przeładowania aranżacyjnego, epatowania patetycznymi smyczkami i barokowego przepychu. Instrumenty znają swoje miejsce w szeregu i są trzymane w ryzach z iście żołnierską dyscypliną. Skutkuje to niesamowitym, kryształowym feelingiem, bez zadrapań. Przykładów jest dwanaście. Anytime You Fall (z gościnnym udziałem Natalii Fiedorczuk) z introwertycznej piosenki przechodzi w przepełnioną miłością deklarację I believe in you. W singlowym Scalić nas podoba mi się perkusyjne poplątanie, które towarzyszy partii skrzypiec. Przyjemnie drapie w gardło pełne werwy Czy zostanie coś już w nas. Can You Feel Love jest tak na wskroś brytyjskie, że nie powstydziłby się go Ian Brown. Ukryty Song To The Siren zabiera nas na chwilę do mroźnej Islandii. Ale nie ma sensu wymieniać każdego utworu. To album do delektowania.
Sublim zawiesił wysoko poprzeczkę na skali gitarowego popu. Cholernie wysoko. Summerends ma jedną wadę. Płyta trwa tylko 41 minut. Stanowczo za mało. Na pocieszenie mogę dodać, że jeśli ktoś ma żyłkę internetowego szperacza, to dotrze do kawałków, których zabrakło na debiucie. Drapieżne We Can Change This World, przebojowe Nie stało się nic czy porażające fortepianowe Tell Me Why. Może kiedyś zespół wróci do tych kompozycji. [avatar]
Czy zostanie coś z nas:
Strona zespołu: http://sublim.pl/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Znałam Sublim jeszcze z czasów sprzed EPki - moja koleżanka chodziła na ich koncerty w żywieckich pubach i podzieliła się ze mną ich adresem myspace. Miło mnie zaskoczyła wiadomość, że udało im się wybić. Po prostu są dobrzy i zasłużyli.
OdpowiedzUsuńja uważam że wokal kolegi to mieszanka Artura Rojka, a zaspołem Pectus
OdpowiedzUsuńRojek i Pectus? Intrygująca mieszanka he, he. Z Rojkiem może ma coś wspólnego, ale posłuchaj Song to the siren z płyty. To ani Pectus ani Rojek. Chociaż rzeczywiście singiel trochę tak brzmi.
OdpowiedzUsuńMyslovitz to zespół jakich wiele a Sublim to dusza jakich niestety na naszym rynku brak...
OdpowiedzUsuńPłyta Summeredns na długo zapadnie w moim sercu.