28 kwietnia 2010

Kremlowskie Kuranty: Przemyśl mnie (Lou & Rocked Boys, 2010)


Czy będziemy się dzisiaj zajmować rosyjskim dramatopisarstwem? Na szczęście dla twórczości Mikołaja Pogodina zostajemy jednak przy naszej działce. Kremlowskie Kuranty to oprócz dramatu tegoż autora także zespół pochodzący z Jasła z bardzo długą i interesującą historią.

Mamy rok 1986, w powietrzu czuć ciągle fascynację klasycznym punkiem - The Clash, The Damned, Ramones - a Irek Dańko zakłada Kremlowskie Kuranty właśnie. Po pewnym czasie (i po kilku rotacjach personalnych) ukształtował się charakterystyczny styl grupy – melodyjne utwory, w których zdecydowanie dominuje słowo i przeplatany, damsko-męski wokal. Do tego dochodzą jeszcze pojawiające się od czasu do czasu skrzypce. Stąd dość często możemy spotkać się z określaniem ich muzyki jako punkowej poezji śpiewanej czy też folk-punkiem. Wydaje się to dosyć straszne, ale efekt jest bardzo ciekawy.

Przemyśl mnie to już piąte wydawnictwo na koncie zespołu. Jedenaście utworów, które zgrabnie wpisują się w dotychczasową muzyczną stylistykę. Jest przebojowo, momentami melancholijne, by już w następnym momencie zaskoczyć nas sporą dawką ironii czy też pejzażem społecznym. Różnorodnie, a jednocześnie bardzo charakterystycznie. Czyli na szczęście nuda nam nie grozi. Zwłaszcza, że każda piosenka staje się oddzielną, opowiedzianą w całości historią. Pierwszym singlem z tej płyty został utwór Czekanie. Wykonywany przez jedyny damski pierwiastek w zespole, czyli Agnieszkę Maciąg. Jej intrygująca barwa głosu, lekko zmęczony ton i śpiewanie jakby od niechcenia, staje się dużym atutem Kurantów. Do tego dołóżmy jeszcze ciekawe gitarowe partie i zadziorny refren – i tak powstaje bardzo dobry numer. Najwidoczniej jest to świetny patent na tworzenie muzyki, gdyż z każdą kolejną chwilą płyta robi się nie mniej interesująca. Następna w kolejności jest Historia prowincjonalna, bardziej nastrojowa i śpiewana już przez Irka. Opowieść wciąga niczym gawęda z lat dawnych. Zmianę klimatu przynosi żywa Czastuszka, inspirowana wschodnią muzyką folkową. Szybka, przebojowa, z ironicznym tekstowym zacięciem. Taka tendencja utrzymuje się na całej płycie – chwilowe wycieszenie przerywane jest mocnym uderzeniem, by znów przejść w melancholijne tony. Jak w rollercoasterze!

Dopada mnie straszna nostalgia, kiedy słucham tej płyty. Nic tylko wyciągnąć z szafy stare glany, włożyć kostkę na plecy i przenieść się w czasy młodości. (Na dobrą sprawę może to nie być aż tak niewykonalne – w końcu na tegorocznym Jarocinie zagra reaktywowana Pidżama Porno). Teksty pełne ideałów, żywa muzyka - czas obudzić się z letargu wieku dojrzalszego, snu niczym po przesłuchaniu płyt Krzysztofa Krawczyka. Cieszy mnie ciągła żywiołowość Kurantów, energia, która bije z każdego utworu umieszczonego na płycie. Tylko wstać i rozruszać stare kości. [spacecowboy]



Strona zespołu: http://kremlowskiekuranty.pl/

Przeczytaj też: Kremlowskie Kuranty: Tam ta da dam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni