10 maja 2010
Plug Doctors: In A Pill (wyd. własne, 2010)
Wyobraźmy sobie taką alternatywną wersję historii: jest początek lat 90. Polska nigdy nie była odgrodzona od reszty cywilizowanego świata Żelazną Kurtyną. Skorzystaliśmy z Planu Marshalla, od zawsze mamy dżinsy, McDonalda i amerykańskie bazy wojskowe. A w Krakowie swoje Seattle. Nie nastała jeszcze era komputerów osobistych, nikt nie słyszał o Internecie. Próby nagrywa się na kaseciaku, a pierwsze porządne demówki na wypożyczonym za ciężkie pieniądze najnowszym cudzie techniki – ośmiośladowym magnetofonie ADAT.
W takich okolicznościach historycznych Plug Doctors byliby pewnie jedną z wielu grup dokładających swoje trzy grosze do polskiej Flanelowej Rewolucji. Wróćmy jednak do naszej rzeczywistości.
Plug Doctors to zespół utworzony przez dwóch członków New York Crasnals, Marcina Białotę (tym razem na gitarze i wokalu) i Michała Smolickiego (perkusja), z udziałem Łukasza Golemca grającego na basie. Panowie nie ukrywają, że In A Pill to dla nich taki skok w bok, chwila oddechu od ich macierzystej, dobrze już rozpoznawanej formacji. Ośmioutworowy minialbum nagrali za własne pieniądze (to już norma w alternatywnym światku) i wydają własnym sumptem. Jako źródło inspiracji podają takie zespoły, jak Karate, Built To Spill, Modest Mouse, Fugazi, a nawet Kyuss, ale bardziej logiczne wydaje się przywołanie sceny grunge’owej z początku lat 90., twórczo interpretującej ograne motywy hard rocka z lat 70.
Na In A Pill słychać tę samą szlachetną prostotę, surowość brzmienia i pewną, charakterystyczną dla amerykańskich zespołów tamtego okresu, służebność melodii wobec emocji wyrażanych zgiełkliwymi kulminacjami instrumentów. Melodie oczywiście są, choć nie tak otwarcie eksponowane jak w dzisiejszej muzyce gitarowej, one czają się gdzieś z tyłu i czekają na uwolnienie, kiedy uszy oswoją się już z hałaśliwymi, brudnymi riffami i bezlitosną kanonadą perkusji. Płyty słucha się ze stopniowo wzrastającym zainteresowaniem. Uderzający po uszach chropawą gitarą Dash potrafi ująć łagodniejszymi fragmentami. Familiar klimatem przypomina kompozycje Michała napisane na płytę Bad Light District. Peek Me porywa motoryczną pracą sekcji, Weekend Licence neurotyczną, szarpaną konstrukcją, za którą podąża wysilony, mocny głos Marcina. Modern Dog łączy chwytliwą college’ową melodię z wściekłą postpunkową młócką w końcówce. W riffie The Line And The Lines słychać pewne wpływy stonera, ale jeszcze bardziej klasycznego hard rocka – szorstkiego i melodyjnego zarazem, z bardzo fajną zagęszczającą się pracą gitary i basu. When You Wake Up Please Let Me Know to takie garażowe brzmienie wczesnego grunge zestawione z zimnofalową sekcją w drugiej części utworu. I wreszcie zamykający album utwór – chyba najlepszy – 90ties Are Over, w którym znalazło się miejsce na postrockową fazę i przede wszystkim fantastyczny, pełen emocji finał. Szkoda, że tak krótko, ale dzięki temu zabiegowi chce się wracać. Posłuchajmy właśnie tej piosenki:
Wbrew temu, co głoszą niektórzy prorocy, muzyka gitarowa wcale się nie skończyła i jestem przekonany, że takie płyty jak In A Pill znajdą swoich wielbicieli. Nie musicie się tego wstydzić! [m]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/plugdoctors
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Przedstawiamy ósmą część cyklu We Are From Poland . Tym razem wyłącznie debiutanci! 01. Mela Koteluk : Spadochron/ demo { więcej } 02...
-
Cześć, rzadko sięgamy po narzędzie do badania opinii publicznej (może za rzadko?), ale czasem warto zapytać Czytelników, co najbardziej ce...
-
Jeśli lubicie kupować muzykę w wersji elektronicznej i jest to muzyka z gatunku tej recenzowanej na WAFP, to odpowiedzią na pytanie zadan...
-
A mogło być tak dobrze. Plug&Play to właściwie jedyny polski zespół pasujący do kategorii dance-punk. Wiadomo o co chodzi: o ostre gitar...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Orient jako towar egzotyczny, wnet abstrakcyjny, z tej samej półki co kurczak po tajsku w oryginalnej, super nad super-marketowej odsłon...
-
Podobno liczy się tylko piękne wnętrze, ale opakowanie może korespondować z wysoką jakością muzyczną płyty. Tak jest w przypadku trzech p...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz