17 maja 2010

Furia Futrzaków: Furia Futrzaków (My Music, 2010)


Electropop nigdy nie był moją mocną stroną. Bo jak nie podchodzić ze sporą rezerwą do czegoś, co z taką łatwością może ocierać się o kicz? A ten jakoś nigdy nie zachęcał do współpracy. Gdy przełożymy całą stylistykę opierającą się na tych motywach na grunt polski – może być jeszcze gorzej. Jednak jakiś czas temu Furia Futrzaków była dla mnie dużym odkryciem. W kwietniu ukazała się ich debiutancka płyta. Czy pozytywne wrażenia zostaną utrzymane?

Wrażenie pierwsze – podkolanówek w paski i lizaków brak. Ale tylko pozornie. Po pierwszym odsłuchaniu dwunastu utworów słodki posmak ciągle pozostaje. Słychać, że Kinga Miśkiewicz i Adam Pieszak nie odcinają kuponów od swoich dotychczasowych dokonań. Łagodne melodie wzbogacone o syntezatorowe efekty ciągle cieszą ucho i zapraszają do wspólnej zabawy. Miękki i pociągający głos Kingi delikatnie prowadzi od dyskotekowych brzmień wprost do romantycznych ballad. Jednak to, co w kilkuotworowej dawce wypadało świetnie, tym razem staje po jakimś czasie ością w gardle. Intensywność dźwięków i wszechobecny lukier zmieniają się w powłokę nie do skruszenia. Zespół zamienia się na naszych oczach w przebierańców, którzy uśmiechają się ładnie znad ładnie opakowanego produktu. Zawartość cukru w cukrze została niebezpiecznie przekroczona, a my zaczynamy szukać jakiegoś podstępu.

Płyta zaczyna się od dobrze znanego Serca robota, lekko stonowanego utworu z syntezatorowymi wokalami w tle. Prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero od Brokatu. Jest tanecznie, pojawiają się echa lat 80., bardzo dyskotekowo, z lekkim przymrużeniem oka. Na uspokojenie dostajemy Cukier w kostkach, który łagodnie prowadzi nas dalej. Na płycie znajdziemy jeden duet – Nie mówię nie, gdzie do zespołu dołącza Michał Gasz. Jest bardzo nastrojowo i romantycznie, intensywny i powolny rytm przykuwa uwagę. Ciekawe są także teksty w wykonaniu Futrzaków, choćby ten w Pod latarnią: I wiem, gdy wracam nocą to/ Latarnie po to są/ By gasnąć wtedy właśnie gdy/ Ich światło miałoby pomóc mi. Nieco zmieniony szyk zdania może być cechą charakterystyczną grupy, jest pewnego rodzaju ciekawostką, dzięki któremu utwory zyskują kolejny, interesujący walor. Muszę przestać pić/ Zmieszałam znów koktajle Ciebie i gin/ Teraz smakujesz mi zabawniej/ I masz jakby więcej klasy. Ten cytat z utworu Opór powietrza najlepiej opisuje styl, w którym utrzymane są teksty na całej płycie. Trochę ironiczne, słodko-gorzkie, opisujące kobiecy punkt widzenia na sprawy damsko-męskie. Zdecydowanie na plus. Ostatnia piosenka, Nastroje, ładnie dopełnia całość, pozostawiając nas w rozmarzonym nastroju oczekiwania na więcej.

I właśnie w takim poczuciu zostawia mnie ta płyta. Niby wszystko ładnie i zgrabnie, fajnie się słucha i wybija rytm, jednak po pewnym czasie pojawia się wrażenie, że trochę w tym za dużo sztuczności, kreacji na siłę. Może przesadzili z ilością słodyczy? Poziom cukru we krwi wciąż wzrasta, a ja odczuwam, że to nie do końca to. Może gorzka kawa okaże się wybawieniem? [spacecowboy]



Strona zespołu: http://www.myspace.com/furiafutrzakow

4 komentarze:

  1. Mam dokładnie takie same wrażenia jak spacecowboy. Płyta jest słodka i jakaś sztuczna. Nie wiem czy FF nie idzie za bardzo "na siłę" w kierunku popu.

    OdpowiedzUsuń
  2. lepszy taki pop niz wtorny rock

    OdpowiedzUsuń
  3. tak, lepsza gruszka niż jabłko

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeraziła mnie ta płyta. Po szóstym przesłuchaniu doszłam do wniosku, że "serce robota" jest zdecydowanie najlepsze, "pod latarnią" znośne, reszty przełknąć nijak nie mogę. Gdyby wokal był mniej ostry, sztuczny, być może byłoby lepiej.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni