22 maja 2010

Obserwator: Filip Pokłosiewicz


The next big thing.

Parę razy na naszych łamach wyrażaliśmy się pochlebnie o rodzimych przedstawicielach nurtu singer/songwriter, ale tym razem nie mogę ot tak napisać, że to kolejny wrażliwy chłopak z gitarą. Okrycie profilu myspace artysty mogę porównać do szoku, jaki stał się udziałem połowy świata za sprawą debiutanckiego wydawnictwa Beirut. Kto na początku uwierzył, że The Gulag Orkestar jest dziełem nagranym w domu przez amerykańskiego nastolatka? Podobnie sprawa ma się z Filipem. Nie, to niemożliwe, by dorastał w cieniu Gór Świętokrzyskich i na obiady zajadał się ziemniakami z mizerią. Muzyka Pokłosiewicza jest na wskroś amerykańska, pełna wizji kanionów, pustyń i zapomnianych stacji benzynowych przy niekończących się drogach.

Bozia dała mu głos. Głęboki, przejmujący. Taki, który rozpieprza, obezwładnia i hipnotyzuje. Szkoła dostarczyła dobrego nauczyciela angielskiego. Telekomunikacja Polska internet. Świat pełen smutasów i dziwaków stanął przez Filipem otworem. Do pełnego obrazu pewnie trzeba dodać coś nienazwanego i nieodkrytego; coś, co zadomowiło się podczas częstych podróży do Warszawy i zaowocowało powstaniem kilkunastu kapitalnych utworów. Gdyż w tym przypadku talent to mało!

Właściwie już pierwszy kawałek na Myspace mówi wszystko. [...] to typowa akustyczna indie-folkowa ballada. Przynajmniej tak wydaje się na początku. Ale głos, w tym przypadku ocierający się o żarliwość Thoma Yorke'a nadaje kompozycji niesamowity klimat. Spokojny nastrój mącą gitary elektryczne. Trzy nałożone na siebie ścieżki drgają, przenikają się i wprawiają serce w dziwny rezonans. Charakterystyczną cechą twórczości Pokłosiewicza jest wywołane prostymi środkami uczucie bólu i tęsknoty. Proszę w myślach opisać swoje odczucia przy odsłuchu No Man’s Music. Where are you? There’s no heaven... Zwrócicie uwagę na genialne wejście perkusji, a parę sekund później basu. Głupie gwizdanie i lalalala sprawiają, że ciężko usiedzieć na krześle. Podobnych killerów jest więcej. Najlepszy to Discount. Rosnące z każdą sekundą emocje wywołują ciśnienie porównywalne z obecnie trwającym naciskiem na wały przeciwpowodziowe. 010110110 to Beirut w czystej postaci. Mandolina i twardy bas w połączeniu z wokalem błyskawicznie przenoszą nas na Bałkany wyobraźni. Thin Times jest delikatnie post-rockowy, rozmarzony i pełen przestrzeni. Strasznie podoba mi się rozmyta, miaucząca gitara. Choć i tak na pierwszym planie są wyśmienite partie wokalne... Właściwie każdy z tych kawałków ma w sobie coś, co intryguje i przyciąga. Nawet stosunkowo proste ballady, jak zaspane Ogawy, fortepianowe Little Big mają w sobie szlachetność niczym sobotni ranny kac - oczyszczającą. A jest jeszcze grobowe Anyway, rozedrgane Kangaroo. Jedynie Oh Heart! wypada jakoś bezpłciowo.

Polski Alexi Murdoch? Tak! Damien Rice? Co najmniej! Beirut? No, ba! Najlepszy artysta bez kontraktu? Niestety. Dlaczego tego chłopaka nie nosi się na rękach i nie całuje w dłonie – nie wiadomo. Najwyższa pora na ruch firm fonograficznych. Materiał jest właściwie gotowy. [avatar]

Strona artysty: http://www.myspace.com/nofp

7 komentarzy:

  1. Akurat IMO ten artysta z grona znanych i lubianych rodzimych singer-songwriterów niczym specjalnym się nie wyróżnia, ale tworzył (tworzył bo zespół się rozpadł) on super muzykę w grupie Singing Lighthouse. Polecam!

    http://www.myspace.com/singinglighthouse

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak on namówił Thoma żeby wyśpiewał mu wokale i udawał że to nie jego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej
    tu filip
    ja nie jestem z żadnych gór świętokrzyskich ! :)
    tylko z warszawy.
    w info na myspace było źle..
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, ci artyści:)

    OdpowiedzUsuń
  5. W najblizsza (10 lipca) sobote o godzinie 15 na antenie Polskiego Radia Euro w audycji Euro Scena- Filip Pokłosiewicz set plus mały wywiad!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę się spóźniłam, ale to dlatego, że przeglądam dogłębniej informacje o "nowych twarzach" do głosowania. I muszę powiedzieć, że Filip od razu mi się z Damienem Ricem skojarzył. Bardzo miło się go słucha.
    Pozdrawiam,
    Liza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Należy wspomnieć też o Goodbye, it's morning - bezwzględnie najlepszym numerze Filipa

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni