2 maja 2010
Kawałek Kulki: Noc poza domem/ Error (Kalikula Records, 2010)
Obiecywali, że będzie zupełnie inaczej niż na debiucie. I jest. Czasem nawet dość radykalnie inaczej. Wtedy siedzieli w piaskownicy i jeździli na łyżwach po dachach, teraz piją tanie wino i przymierzają się do matury. Wjedźmy z nimi w stan romantycznie pijanego zakochania.
To tytuł pierwszego nagrania, które oszałamia niczym znienacka zastosowana „blacha” (kto nie wie o co chodzi, niech się zorientuje na stronie słownika slangu młodzieżowego miejski.pl). No kurrrr...teczka, jest szok i zaskoczka. Weźmy tę podziemnie brzmiącą perkusję, jakby wyjętą z Bleach, totalnie przesterowany riff gitary jak z demówki jakiegoś grunge’owego zespołu, brudy, zgrzyty i inne garażowe odpady. Excuse me, are you drunk? Wygląda na to, że Kawałki Kulki postanowiły zerwać złotą nić wiążącą ich z tzw. piosenką poetycką, szukać innego sposobu wyrażenia ekspresji i w ogóle pokazać paru osobom wyprostowany palec. Płyta wyszła niegrzecznie. Gitarę akustyczną zastąpiła elektryczna, sekcja brzmi jak z głębokiej piwnicy, a partie skrzypiec jakby nagrywali je naćpani żywicznym powietrzem Kanadyjczycy. Pogłosy, krzyki, cała masa elektronicznych odjazdów – oto w skrócie nowe oblicze zespołu z Gorzowa, podpompowanego energią przez naczelnego freaka (którejś tam) RP Wojtka Kucharczyka (alias The Complainera).
I to mi się podoba! Przyznam, że poprzedni wizerunek KK czasem zbytnio mi się kojarzył z romantyczną młodzieżą czytującą poezję w parku. Nie żeby było w tym coś złego, ale ja lubię się przy muzyce wyżyć. No dobrze, nie róbmy z KK drugiej Nirvany. Mimo pewnej ekscentryczności brzmienia to wciąż ten sam zespół, który nagrał Kolegi tatę i Colę Lego. Na płycie jest parę naprawdę przebojowych kawałków. Weźmy singlowy Cukier w normie/ Fuchu ruchu, czyli klasyczny Kawałek Kulki z odrobiną Complainerowskiej elektroniki, weźmy Nogi krótkie z chwytliwym riffem i regałową końcówką, weźmy Piękne i bestię (w tym numerze słychać już progres i nowe podejście) z powalającym zakończeniem (chóralne: Z pomocą przybądź nasz kapitanie!/ Łyżką bromu, klapsem w twarz i nic się nie stanie), czy tytułową Noc poza domem z onirycznie brzmiącymi skrzypcami Magdy. Jednak uwagę przykuwają te „inne”. Kowbojki/ Miętówka po starej znajomości choćby – hałasująca gitara Błażeja, wyciszenie i zagęszczone elektroniką zakończenie. Bezwietrznie/ Horrorem podszyte z elektronicznie generowanym ćwierkaniem ptaków i fragmentem niesionym głębokim basem, surowymi skrzypcami i wystukiwanym drewnianą łyżką (?) rytmem. Oczywiście również Prześliczna panna, która zaczyna się jak typowy Kawałek Kulki z debiutu, by w pewnej chwili przerodzić w syntezatorowy odjazd z zupełnie innej bajki. Ten moment, rozpoczynający się od wyciszonych klawiszy i wybuchający najbardziej szaloną melodią płyty w otoczeniu plastikowych wystrzałów. No i wreszcie 3G. Podejrzewam, że ta piosenka puszczona bez ostrzeżenia zmyliłaby nawet największego fana Kulek. Posłuchajcie sami:
Fajne, prawda? Na głosie oczywiście Macio Parada. Muszę przyznać, że to najbardziej zapamiętywalny fragment albumu; utkwił mi w głowie niczym jakiś cyberpunkowy implant. Nie do usunięcia na własną rękę.
Tekstowo nie ma większych zmian w porównaniu z wcześniejszymi dokonaniami zespołu. To wciąż powtarzane natrętnie frazy, które może coś znaczą, może jest w nich kluczyk do zrozumienia, a może są po prostu zbitką zagadkowo brzmiących słów udających poezję. Interpretacja zależy od słuchacza. Na pewno jednak każdy znajdzie parę swoich ulubionych zdań. Jak to, świetne do księgarni: Pan szuka książki, która szybko spłynie, a nie spokój w sercu zmąci. Znaczy: szukam normalnej książki do poczytania w pociągu, psze pani. Rozczulające jest to wspomnienie: Świetliki-kolczyki wskazywały drogę zboczeńcom/ A z naszych gołych pośladków leśniczy się śmiał. Jest forma, jest zabawa słowem. Wszystko okej, cukier w normie. [m]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/kawalekkulki
Przeczytaj też Kawałek Kulki: Kawałek Kulki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Jestem z Gorzowa i kulki poznalam po 2 epce. Trafila do mnie potem pierwsza plyta i lubilam jej sluchac ale jakies studenckie bylo. Teraz mam ta i pocisneli.Muzycznie to nabralo rumiencow a tekstowo niby rownie dobre ale ma moc!, dobra plytka
OdpowiedzUsuńZnakomita jest ta płyta. Strasznie fajnie, że robią coś swojego.
OdpowiedzUsuńBTW, kapitalny blog. Baaaardzo fajnie, że ktoś robi tak dobra robotę
POZDROWIENIA!
Mała uwaga: gitary akustycznej nie zastapila elektryczne. Poprzednia płyta równiez była nagrana głównie na gitarze elektrycznej (Gibson SG), lecz Błazej wtedy nie uzywał tylu przesterów.
OdpowiedzUsuńNa marginesie ciagle osluchuje sie z nowa plyta i nie do konca jestem przekonany do nowych brzmien zespolu oraz miksu calosci (wokale znikaja czasami pod sciana elektroniki, skrzypiec i przesterow).
Za to teksty i melodie caly czas na najwyzszym nieosiagalnym dla innych rodzimych artystow poziomie.
3mam kciuki za wysoka sprzedaz! :o)
Pozwolę sobie umieścić tutaj swoją recenzyjkę, którą dałem też na stronie Merlina:
OdpowiedzUsuńGdyby ogłoszono konkurs na wydawnictwo fonograficzne o najbardziej niekomercyjnej szacie graficznej, przeczuwam, że wygrałaby go najnowsza płyta Kulek. Okładka wprost poraża: beznadziejne zdjęcie młodych, i z pewnością podchmielonych ludzi plus nabazgrany na nim niechlujnie tytuł, stanowią akademicki przykład marketingowego samobója, a całość doskonale imituje płytę nagraną przez, bo ja wiem, jakiś gminny dom kultury. Nie powiem - trzeba mieć, za przeproszeniem, jaja, by takie coś wypuścić w świat.
Muzyka tylko utwierdza w tym przekonaniu. Zawartość krążka to szaleństwo w najczystszej postaci: artystyczne wyrafinowanie schowane pod grubą warstwą sprzężeń, brudu, jazgotu i niechlujności. Słowem - druga płyta zespołu Kawałek Kulki wyrasta w moich oczach na przegięty do granic możliwości manifest artystyczny, pragnący powiedzieć: Ludzie, uwierzcie! Nam naprawdę nie chodzi o forsę.
Cóż - wierzę im. Po pierwszym przesłuchaniu byłem zdruzgotany, zszokowany, zniesmaczony. Ba, nawet przemknęła mi myśl, że oto wyrzuciłem w błoto prawie 30 zł, co nie przeszkodziło przesłuchać materiału jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze... A z każdym razem moje uszy odkrywały coraz nowsze smaczki, coraz bardziej odjechane pomysły, a rozum nakazywał mi pochylić czoło przed odwagą tego zespołu, absolutnym nonkonformizmem, i co tu dużo mówić - czystym wariactwem.
Kawałek Kulki to kapela mająca swój świat, rządzący się tylko im znanymi prawami, a dziewczyna zerkająca na nas z okładki sprawia wrażenie, jakby chciała powiedzieć: jak chcesz dołącz do nas, a jak nie, to nie, spoko! Nie będziemy mieć do Ciebie żalu. Sami też się dobrze bawimy.
Surowe – przysmażone, męczące – kojące, horrorem – myśli podszyte, w cylindrze – koniec, niech, nerwoból, majkel – you know, nie wiem. Taka jest dla mnieta płyta.
OdpowiedzUsuń