10 grudnia 2011
Iza Lach: Krzyk (EMI Music, 2011)
Dziewczęcy pop ma się w Polsce coraz lepiej. Po sensacyjnie przyjętej Grandzie Brodki, czas na Krzyk Izy, siostry Łukasza.
A może należałoby mówić o Łukaszu, bracie Izy? No właśnie, to już zależy od kąta, z jakiego patrzymy na polską scenę. Nam, WAFP-owcom, z pewnością bliższy jest Łukasz Lach z jego L.Stadt. Młodsi słuchacze, ci czerpiący wiedzę o świecie z Onetu i TV, pewnie zapytają: „A kto to taki ten Łukasz”? Mniejsza jednak o personalne konotacje. Fakt: Krzyk jest drugą płytą długogrającą Izy Lach. Wskazówka: jej miejsce jest pomiędzy Brodką a Zosią Mikucką (Soniamiki).
Jestem niezbyt wrażliwy na uczuciowe rozterki dorastających dziewcząt, toteż pierwszy album nastoletniej wówczas Izy skwitowałem jedynie wzruszeniem ramion (ach ta znieczulica). Jednak wobec Krzyku już tak obojętnie przejść nie mogłem. Na pewno jest to płyta ciekawsza muzycznie. Sporo tu naprawdę fajnych dźwięków: wymuskanych, ale i zagranych z pewnym pomysłem i stylem. Trudno nie poruszyć uchem na dźwięk awangardowego wręcz pianina w otwierającym album Futrze. Bezczelna niefrasobliwość tej prostej partii wywołuje przyjemne musowanie pod czaszką. Kolejne dwie piosenki podtrzymują dobry nastrój. Tytułowa z dramatycznym krzykiem wokalistki kojarzy się z klasycznymi kompozycjami Varius Manx z okresu Emu, a Iza staje się w niej bezpośrednią spadkobierczynią wrażliwości młodej Anity Lipnickiej. Chociaż raz to już rasowy taneczny pop posiadający spory potencjał przebojowości (trudno się przy tym uwolnić od skojarzenia z L.Stadt – klawisze!). Potem robi się niestety słabiej. Mdła ballada Boję się nie powinna w ogóle znaleźć się w tym zestawie. Kompozycje zaczynają robić się schematyczne i nadmiernie ckliwe (Tylko mój, Wydaje mi się). Z tej środkowej części albumu wyróżniają się na plus Iść stąd z zakręconą partią basu i gęstą pajęczyną organowych brzmień oraz Jeśli upadniesz, niewinnie flirtujące z francuskim nimfetkowym popem.
Zaskakująco dobry jest finał. Wstań zaśpiewany dziwnie modulowanym głosem, prześliczne Czy pamiętasz o patynowanym brzmieniu międzywojennego walczyka czy wreszcie klubowe, odważne Zatrzymaj czas. Muzycznie podobają mi się najbardziej te fragmenty, w których jest surowiej, bez przesłodzonych ozdobników typu smyczki czy gitara akustyczna. Wtedy Izie blisko do Mikuckiej, która również samodzielnie tworzy i produkuje swoje piosenki.
Teksty to niestety pięta achillesowa młodej wokalistki. Pomijając ich tematykę – trudno, żeby stary byk identyfikował się z dwudziestoletnią dziewczyną i jej problemami – są niestety kiepsko napisane. Przypadłość wielu artystów próbujących pisać po polsku dopadła i pannę Lach. Rymy są bardzo złe i obracają się wokół „się-cię-mnie-źle” itd. To wyraźny znak, że artystka nie radzi sobie ze słowem i powinna postąpić tak jak Monika Brodka – poprosić o napisanie tekstów ludzi, którzy potrafią to robić. Żaden wstyd.
Słodki głos Izy Lach towarzyszył mi tej jesieni wielokrotnie (rozbrajająco brzmi to dziecinnie zaśpiewane Zadaj cios, niech leje się krew/ Pokaż mi jak bardzo skrzywdziłam cię). Nie jest to z pewnością wydarzenie roku, ale dobrze wiedzieć, że rośnie nam kolejna dobra, samodzielna artystka. Ostatnie utwory na płycie dają gwarancję, że jeszcze nas czymś ciekawym zaskoczy. [m]
Strona artystki: http://www.myspace.com/izalach
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Czasem trafiasz na muzykę, która bez ostrzeżenia wali cię prosto w splot słoneczny. I widzisz Wielki Wóz, i Mały Wóz, i inne gwiazdozbiory....
-
Opisywany dzisiaj singiel jest efektem działań serwisu megatotal.pl, za pośrednictwem którego fani sponsorują profesjonalną sesję dla swoich...
-
Tak jest, właśnie u nas, właśnie dziś. Singiel Bartka Wołyńca, który zaskoczył, wielu zauroczył, paru zirytował, ale na pewno nikogo nie poz...
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
TAK: Dali radę. Znowu. Zresztą czy oni kiedykolwiek na którejś ze swoich płyt nie dali rady? O dziejowości ich debiutu już nawet nie chce mi...
-
Jedna z najlepszych płyt wydanych w Europie kontynentalnej w ostatniej dekadzie.
-
Alternatywna scena Rawicza w skali krajowej może i nie ma większego znaczenia, ale w tym mieście powstało kilka płyt, które wstydu mu nie p...
-
Jesień skłania do przemyśleń. Przy dobrej lekturze i ciepłej herbacie najlepiej zatapiać się w dźwiękach eksperymentalnych, pozbawionych me...
ile można porównywać ją do brodki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńświetna płyta, z chęcią wybrałbym się na koncert.
OdpowiedzUsuńZ chęcią to porozmawiałbym z nią na porcysowych urodzinach :( Zaczynam żałować, że nie jechałem do Warszawy
OdpowiedzUsuń"Młodsi słuchacze, ci czerpiący wiedzę o świecie z Onetu i TV, pewnie zapytają: „A kto to taki ten Łukasz”?"
OdpowiedzUsuńto akurat słabe bo zarówno l.stadt jak i iza debiutanckie lp wydali w 2008 w tej samej dużej wytwórni
no nareszcie recenzja, która nie skupia się na tym, że największą wartością "krzyku" jest fakt, że iza wszystko napisała sama.
OdpowiedzUsuńsama płyta taka se. to właśnie jej postawiłbym zarzut avatara wobec olivii z telewizji, bardzo słychać brak zewnętrznego producenta, czy osoby, która by powiedziała szczerze co myśli o tekstach.
do brodki (ha, nie uwolni się od tego porównania) nie ma starty.
Znakomita płyta!
OdpowiedzUsuńzgadzam się z oceną. płyta nie jest wydarzeniem roku, ale miło się słucha i podśpiewywuje.
OdpowiedzUsuń