19 lipca 2012
Flapjack: Keep Your Heads Down (Makumba Music, 2012)
Piętnaście lat – tyle trzeba było czekać na ich czwarty album. Ale spokojnie, syndrom Chinese Democracy Flapjacka nie dopadł!
Flapjack to jeden z tych zespołów, których słuchało się w gimnazjum z kaset, dziś tak zdartych, że nie ma na nich nic poza szumem. Doskonale pamiętam, jak słuchałem wówczas tylko polskiego rockowego łojenia – Illusion, Neolithic i właśnie Flapjack. Wszystkie przestały istnieć, choć akurat Flapjack zapadł w długi letarg, by wrócić w momencie jeszcze dziwniejszym jak jego rozwiązanie. Dopiero co wyszła druga płyta Luxtorpedy, dowodzonej przez Roberta „Litzę” Friedricha, dopiero co wystartował Anti Tank Nun Tomasza „Titusa” Pukackiego - obu znanych przede wszystkim z Acid Drinkers, a tu pojawia się niespodzianka w postaci czwartego Flapjacka, w którym występują Ślimak i Jankiel, również kojarzeni z Acid Drinkers.
Płyta ta wypełnia bardziej lukę jaka powstała po rozwiązaniu Black River – mamy bowiem ciekawe połączenie ciężkich, często walcowatych brzmień z hard rockiem i rapem. Nie stanowi typowej kontynuacji wcześniejszych, chyba trochę zapomnianych albumów. Takie wrażenie można mieć słuchając numeru BTV albo szybszego, świetnego False Flag Operation. Wpadający w ucho jest też ostry, ale dość wolny In a Structure albo kolejny blackriverowy walec Nombre Odio zaśpiewany... po włosku. Dla wielbicieli bardziej pustynnego brzmienia jest kapitalny Quicksand, a na koniec mocny Reborn, w którym zostały wykorzystane ścieżki wokalne zmarłego Olassa. Nie ma złych momentów, wszystkie utwory trzymają naprawdę wysoki poziom i są dopracowane w najmniejszych szczegółach. Można się przyczepić do większego niż zazwyczaj rozrzutu stylistycznego, lekkiej niespójności całości, ale czego można oczekiwać po zespole, który zniknął ze sceny na tak długo?
Dla Flapjacka czas stanął w miejscu - to bardziej materiał dla tych, którzy szaleli za zespołem Guezmira i spółki w latach 90. ubiegłego wieku. Nowych fanów też niewątpliwie przysporzyć powinien, zwłaszcza na fali ożywczych powrotów weteranów cięzkiego grania. Oby tylko na kolejny album Naleśnika nie przyszło nam czekać kolejnych piętnastu lat! [lupus]
Strona zespołu: http://www.flapjack.pl/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Flapjacka porównujesz do black river? Bosz...
OdpowiedzUsuńFlap Jack powrócił na moment w 2006 roku na trasie Metal Union Road 2006, grał tam wtedy na gitarze Aleksander "Olass" Mendyk (RIP), który grał już od jakiegos czasu w Acidach. Zapewne jego śmierć spowolniła wyjście tego albumu.
OdpowiedzUsuńuważam ze nie ma tu porównania bezpośrednio do black river... nie nadinterpretujmy:)
OdpowiedzUsuńOżesz! Faktycznie! Flapjacka porównujesz do Black River? Dżizas...
OdpowiedzUsuń