24 lipca 2012
Frank's Hard Drive: Frank's Hard Drive (Half Eaten Records, 2012)
Lato ubiegłego roku dla fanów lekkiego gitarowego grania upłynęło pod znakiem Clappy i innych piosenek krakowskiego Die Flöte. A że natura nie znosi próżni, gdy tamci (nie?) próżnują, nasze uszy mają szansę podbić inni mieszkańcy Krakowa.
Frank's Hard Drive to kolejna ekipa obcokrajowców (pochodzą z USA, Irlandii i Anglii) mieszkających i nagrywających w kosmopolitycznej atmosferze Krakowa. Ze wspomnianymi Die Flöte łączy ich nie tylko lokalizacja kanciapy do prób, także dość zbliżone założenia muzyczne. Zblazowany wokal, leniwe partie gitar i - w przypadku FHD - wesołe akcenty trąbki. Debiutancki minialbum zespołu, nazwanego podobno na cześć pewnego Franka, który wybrał się w pełną przeciwności losu podróż z Polski do Chin, zawiera całkiem sporo fajnej, wakacyjnej muzyki.
Że będzie sympatycznie i bezpretensjonalnie, informuje już otwierający siedmioutworowy zestaw Playground. Donośne partie trąbki i nosowy, jakby znudzony wokal Phila Soanesa - od razu gęba się uśmiecha. Choć na albumie nie brakuje przebojów, do mnie najbardziej trafia Sky Blue. Nie wiem dlaczego, bo to wcale nie najbardziej chwytliwa melodia, to pewnie "wina" tego cudownego, melancholijno-depresyjnego klimatu zwrotek. Tak, to jest moje Clappy lata 2012 i na pewno będzie mi się kojarzyć z upałami przełomu czerwca i lipca, polnymi drogami i kurzem wdychanym wraz z zapachem pestycydów z pól.
The Maid z kolei urzeka mnie riffem gitary jako żywo wyciągniętym z klasycznych nagrań Maanamu i Porter Band, kontrowanym dziarskim dęciem w trąbkę przez Iana Jenkinsa). Let's Not Be A Strangers wzbudza sympatię już pierwszym zdaniem tekstu: Gdybym dostawał miedziaka za każdym razem, gdy coś spieprzyłem/ Kupiłbym sobie jacht/ Bóg wie, że mam już dość (tłumaczenie wolne). Swawolnie pląsające gitary i szalony refren - nie da się ukryć, to wpada w ucho. Jak i pozostałe kawałki: Hopalong Concubine, czy bardziej koledżowo brzmiące Preoccupied, w którym to, podobnie jak w najbardziej rozbudowanym Driverze (świetne chórki i trąbka z tłumikiem) gitarzyści mocniej uderzają w struny.
Idealna rzecz na wakacyjną beztroskę, nawet jeśli jest ona podszyta niepokojem o jutro. [m]
Strona zespołu: http://www.facebook.com/franksharddrive
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Pensão Listopad to trio z Wrocławia. Choć nie do końca. Współzałożycielem formacji jest Portugalczyk Joao Teixeira de Sousa. Historia właści...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Trzeci album The Spouds to dla mnie przełom. Wreszcie chce mi się ich słuchać non stop, bez przerzucania niektórych utworów, wreszcie zap...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Co by było, gdyby punk rock wymyślono na długo przed Sex Pistols. Na przykład w międzywojennej Polsce.
-
Trójmiasto i Warszawa spotykają się w Grodzisku Wielkopolskim.
O wiele gorsze niż Die Flote. Żeby nie powiedzieć, że nawet bez porównań słabe i bez wyrazu. Siódma woda po dobrych piosenkach.
OdpowiedzUsuń