24 grudnia 2012

Świąteczny miks EP-ek: Al Grudniewski, Fading Leaves, Iwo, Iza Lach, Last Blush, Weck


Cicha noc, święta noc... Ale dlaczego zaraz cicha? Czyż nie lepiej uprzyjemnić ją sobie paroma dobrymi piosenkami? Zapraszamy na kolejny (nie ostatni) przegląd tegorocznych EP-ek!

Al Grudniewski: Return Of The Knights (cnvs, 2012) 


Druga w tym roku EP-ka „elektryka” z Gliwic. Według oficjalnego info, Return Of The Knights zostało zainspirowane klasycznym baletem Romeo i Julia Siergieja Prokofiewa. Być może, ale po obejrzeniu promującego wydawnictwo teledysku skojarzenia idą raczej w kierunku Ryszarda Wagnera. Powrót Rycerzy to trzynaście minut monumentalnego, pysznego elektro. Grudniewskiemu w pojedynkę udaje się osiągnąć to, co zazwyczaj jest udziałem całej orkiestry symfonicznej tworzącej podkład do hollywoodzkich blockbusterów - napięcie, dramaturgię, patos. Trzy nowe kompozycje są stylistyczne zbyt podobne do siebie, by którąś wyróżnić - niemniej jednak Return Of The Knights dość nieoczekiwanie ma szansę zamieszać w zestawieniu najlepszych tegorocznych elektronicznych polskich osiągnięć. Strzeżcie się UL/KR!




Strona artysty: https://www.facebook.com/algrudniewski


Fading Leaves: Friendship (wyd. własne, 2012) 


Znany z Time To Express Tomasz Skierczyński miał w szufladach trochę napisanych przez ostatnie siedem lat piosenek. Zaprosił do współpracy muzyków zespołu Klimt i tak powstał projekt Fading Leaves.

Jeśli pamiętacie kawałek Human Dreams z drugiej płyty Time To Express, to już wiecie, co znajduje się na Friendship. Ogólnie klimaty okołotravisowe. EP-kę polecam szczególnie świeżo zakochanym. Bo to piosenki w stylu „miłość wszystko zwycięży”. Wlatują jednym uchem, wylatują drugim. Choć Spotlight zatrzymuje się na dłużej.
 

Strona zespołu: http://www.facebook.com/FadingLeaves 


Iwo: EP2 (wyd. własne, 2012) 



Na pierwszej EP-ce kompozycje wokalisty The Ploy miały tytuły 1-4. Na drugiej 5-8. Wygląda na to, że Iwo Borkowicz swoje piosenki traktuje trochę jak kompozytorskie wprawki, pisane do bandcampowej szuflady. A kompozytorem jest niezłym, gdyż nowe piosenki (choć często przypominające szkice) to kawał przyzwoitej songwriterskiej roboty. I chociaż drugi rzut nie jest już tak zachwycający jak pierwszy, nie ma powodów do wstydu. Także wtedy, gdy Iwo wciela się w rolę prostego chłopaka z gitarą (numer 5, numer 7) bądź struga ujmujące, choć niezobowiązujące melodie (numer 8). Ciekawiej za to wypada w sigurrosowych klimatach (numer 6 z przecinkiem). Choć o klasie Borkowicza właściwie świadczy utwór 6 z kropką (tak, są dwie szóste kompozycje), w którym to do postrockowego plumkania Iwo dołączył niezłą melodię zaśpiewają fajnym zbolałym głosem.


Strona zespołu: https://www.facebook.com/theploypl


Iza Lach: Good Friday (wyd. własne, 2012) 


Najpierw dziewczyna błysnęła płytą Krzyk, potem współpracą z Snoop Doggiem, której efektem było wydawnictwo Off The Wire. To był dobry pretekst do leczenia polskiego kompleksu niższości. Rozpoznawalny na całym świecie raper wystąpił w duecie ze zdolną artystką z dzikiego kraju (z punktu widzenia Amerykanów). Tylko że początkowy entuzjazm szybko się ulotnił. Album był dobrze wyprodukowanym, ale dość bezbarwnym zestawem podobnych do siebie kawałków. Gdzie przebojowość Krzyku? Gdzie melodie, który ciągnęły się wiele dni później i dopadały nawet w zatłoczonym autobusie? Jedyną rzeczą, która została na dłużej to fakt, że Iza dość udanie podpatrzyła Nelly Furtado, nasycając kompozycje sporym ładunkiem zmysłowości.

Good Friday, który jest swoistym gwiazdkowym prezentem, idzie drogą wyznaczoną przez ostatni album. Miękki bit, softronikowe urozmaicajki i nakładki wokalne dość blisko stoją obok rhythm'n'bluesowego feelingu. I znów - poziom Krzyku to nie jest, ale takie Will You Be Mine For Fhe Holiday z dobrze zaplanowanymi zazębieniami wokalnymi nieźle sprawują się jako piątkowy odprężacz. Po tytule Jingle Bells można było spodziewać się najgorszego, a to, okazuje się, najlepsza kompozycja na EP-ce (i nie ma znaczenia, że znów tu słychać Nelly Furtado). Cóż, wciąż czekam na Krzyk 2, ale i tak panna Lach jawi się jako zdolna, interesująca kompozytorka (choć mogłaby z tym nudzeniem już skończyć). Peace, love, buziaczki :*
 
Strona artystki: http://www.facebook.com/IzaLachMusic


Last Blush: Dissaray (wyd. własne, 2012) 


Trzy nowe/stare (dwie z nich opublikowano jeszcze w 2011 r.) kompozycje Last Blush nie zawodzą. Wciąż świetnie się słucha filigranowego głosu Doroty Morawskiej i rozmydlonych syntezatorów Adama Nowaka. Jest coś hipnotyzującego w słodko-gorzkim, zmysłowym electro warszawian, coś co sprawia, że ciężko mówić o duecie wyłącznie w kategoriach muzyki do przytulania. Taneczne, aksamitne Surrounding Feelings jest w pewnym momencie przerwane brudną Oldfieldową partią gitary; podobny patent zastosowano w Blindness, jednak mocniej przykryty przez rezonującą elektronikę. Losing Control próbuje wstrzyknąć nieco witalności w muzykę duetu, wkrada się weń połamany bit i żywsze linie melodyczne – i... z całej trójki jest to najsłabszy utwór. Może Last Blush jest skazany na melancholię? Niech tylko nie każą zbyt długo czekać na większą porcję muzyki!
 

Strona zespołu: http://www.facebook.com/lastblush


Weck: Forever On Nights (wyd. własne, 2012) 


Weck to sieroty po Tin Pan Alley z dokooptowanym wokalistą Hotelu Kosmos, Rafałem Koniecznym. Szukać punktów wspólnych z ekipą, która nagrała Palm Waves, nie ma sensu. To zupełnie inne klimaty. Ogólnie mówiąc Weck to melancholijne gitarowe smęcenie. Niech będzie, że avant-folkowe. Może się podobać, gdyż kawałki zmyślnie się rozwijają, są dobrze spuentowane, a Konieczny udanie wpasowuje się w konwencję swym zmęczonym, niskim głosem. Niestety, śpiewa po angielsku, a jego akcent miejscami kłuje w uszy. I niezależnie od tego, czy EP-ka się podoba czy nie, podsumowanie będzie gorzkie dla zespołu. Trochę tęskno mi za TPA.




Strona zespołu: http://www.facebook.com/weckcountry

Zrekapitulował [avatar]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni