7 grudnia 2012
Soniamiki: SNMK (Moanin/ Qulturap, 2012)
Druga płyta Zosi Mikuckiej jest wreszcie dystrybuowana w Polsce i to świetnie, tylko że...
Cieszę się, że Soniamiki ma dobrą prasę i piszą o niej nawet mainstreamowe media. Pokazuje to jednak, jak ważne w naszym kraju jest posiadanie tej tekturki, do której przyklejono plastikowy krążek – i wysłanie jej do dziennikarzy. Bo tylko w takiej postaci zrecenzują. Plikami mp3 czy wav brzydzą się oni albowiem. Do czego zmierzam? Ano do tego, że recenzenci zachwycają się płytą panny Mikuckiej nie zdając sobie sprawy, że jest... gorsza od jej debiutu, 7 P.M., wydanego w 2009 r. przez berlińską miniwytwórnię Moanin. Gdyby kilka lat wcześniej chciało im się posłuchać empetrójek, wiedzieliby.
Z czym mam problem, do czego piję? 7 P.M. było uroczą lołfajową płytą nagraną w mieszkaniu przez nieśmiałą, „nieopierzoną” singer/songwriterkę. Piosenki miały w sobie ten niewinny urok, który sprawiał, że łatwo się wybaczało niedociągnięcia kompozycyjne i braki wokalne. SNMK jest lepiej wyprodukowana, wystylizowana i przez to potwornie nudna. No dobrze, może przesadziłem, nie jestem Clarksonem, nie potwornie. Jest nudna. Jednowymiarowa. W całości elektroniczna, smutno plastikowa. Gdzie się podziała gitara akustyczna, na której speszona swoją odwagą Mikucka przygrywała sobie na 7 P.M.? Gdzie różnorodność piosenek, rozpościerająca się od sypialnianej ballady po rozerotyzowane r’n’b? Na SNMK wszystko – z jednym wyjątkiem, o czym za chwilę – jest takie samo. Brzmienie, rytm, środki wyrazu, sposób śpiewania. To wszystko razy trzynaście. Za dużo, zbyt męczące.
Początkowo płyty słucha się nieźle. Lemoniada, O samolot, Kate – sympatyczne piosenki o specyficznej, oszczędnej budowie. Pioseneczki o tym, jak fajnie jest chodzić ze sobą, jak fajnie być razem, jak FAJNIE być zakochanym. Przeszkadza mi trochę infantylizm tekstów. Trzy lata temu były urocze, dziś raczej drażnią. Można by pomyśleć, że przez ten czas Soniamiki trochę się literacko rozwinie. A może to kolejna stylizacja, tym razem na wieczną nastolatkę?
I nagle – bum, trach, łubudu. Jesień na Hawajach. Totalnie inna rzecz. Katarynkowa melodia, dansingowy rytm, sentymentalny, ale zabawny tekst (Plażą wstrząsnął cichy grzmot/ To pękł serca mego kokos). Rzucam się do pudełka z płytą i czytam: all the instruments: Łukasz Lach, music: Łukasz Lach, lyrics: Łukasz Mikucki. Jak widać rodzina i chłopak ruszyli Zosi na ratunek – ze świetnym skutkiem! Z jednej strony FAJNIE, że taka piosenka znalazła się na płycie, z drugiej dość dramatyczny pokaz, że piosenki samej Zosi zwyczajnie nie dają rady. Może warto pomyśleć o zawiązaniu jakiejś spółki autorskiej? Żaden wstyd wspierać się doświadczeniem i talentem innych ludzi.
Wyszło na to, że tylko krytykuję i narzekam, i do tego gloryfikuję stare czasy w myśl snobistycznej zasady „była świetna, kiedy nikt jej jeszcze nie znał”. No cóż, SNMK jest dla mnie albumem rozczarowującym, ale przecież nie całkiem złym ani tym bardziej fatalnym. Kilka piosenek przyczepia się do głowy: Morze z refrenem a la Kylie Minogue, rytmiczne Night Is So Safe, Dance Alone z chwytliwą linią melodyczną i drażniącymi ucho efektami, przebojowe O samolot – trochę tego jest. Nie zniechęcam do słuchania, wręcz przeciwnie. Może to ja jestem w błędzie i tak to wszystko powinno brzmieć w roku 2012? [m]
Strona artystki: http://www.facebook.com/SONIAMIKImusic
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Narzekasz zbyt mocno, jest trochę nudnawa, ale debiut też taki był. Teksty owszem infantylne, ale zawsze takie pisała. Z "Hawajami" się zgadzam w 100% - trzeba się uczyć od taty. ;-)
OdpowiedzUsuńNiestety zgadzam się z recenzją.pierwsza płyta była autentycznie urocza..i w subtelny sposób odwoływała się do tęsknoty, letniego słońca, 'prawie już nie' niewinności, czyli wszystkich ulotnych, niejednoznacznych przeżyć, miejsc, które tak bardzo działają na wyobraźnię i są na stałe gdzieś 'z tyłu głowy''. Ale właśnie dlatego że są takie miękkie i chwilowe to są takie piękne!ba!się zagalopowałam:)!! ale nie rozumiem odwołań na każdym kroku w kreacji artystycznej do tego typu uczuć, nie znajduję ich na tej płycie. Na SNMK są one spłaszczone, powiedziane wprost i rzeczywiście mają być takie 'fajne' - MaGa
OdpowiedzUsuńJak dla mnie bomba! Nie słuchałam debiutu, a to wydanie kojarzy mi się z Grimes, także jestem zachwycona, to coś dla mnie:)))
OdpowiedzUsuńJa trochę z innej beczki: polecacie jakieś radio, które gra WAFPowo?
OdpowiedzUsuńJa słucham roxy.fm i uwm.fm może i Tobie podpasują, szczególnie o tej porze :)
UsuńDzięki :) Roxy.fm znam głównie z audycji Grabaża, ale o uwm.fm nie słyszałam. Wypróbuję.
Usuńto jeszcze Studenckie Radio Żak PŁ polecam, w czwartki o 20.00 jest "wafpowa" audycja - www.zak.lodz.pl
UsuńA mi się podoba!
OdpowiedzUsuń