21 listopada 2009

Soniamiki: 7 P.M. (Moanin, 2009)

Wielu artystów niezależnych narzeka, że w Polsce nikt nie chce wydawać im płyt. Bo ryzyko, bo koszta, bo się nie sprzeda, bo Empik nie weźmie na półki. I się zniechęcają. Nie inaczej było w przypadku Zosi Mikuckiej, znanej pod pseudonimem Soniamiki. Ale w tym przypadku historia potoczyła się inaczej. Zamiast się zniechęcać, wysłała próbki swojej twórczości do pierwszego dużego miasta za naszą zachodnią granicą – Berlina. Materiałem zainteresowały się dwie niezależne wytwórnie, a jedna z nich – Moanin – właśnie wydaje debiutancki album Sonimiki. Tak po prostu.

Pewnie wielu z was zdziwi się jeszcze bardziej, gdy dowie się, iż nikt nie próbował przerabiać Zośki na zachodnią wokalistkę. Chce śpiewać po polsku? Niech śpiewa! I to fakt – ta płyta jest w dużej części po polsku. Ciekaw jestem jak odbiorą ją Niemcy? Czy chętniej zaczną się uczyć polskiego? Czemu nie, Soniamiki jest przecież świetną reklamą naszego kraju: ładna, dobrze śpiewa i do tego wszystko robi sama. Moanin sprytnie wykorzystuje słabość Niemców do elektroniki, nazywając Polskę Mekką oldskulowych, inspirowanych latami 80. domowych elektroników. Czy takie działania spowodują, że firmy zza Odry zaczną poszukiwać w Polsce inspirujących artystów? Nie chcę się zagalopować, ale... pomarzyć przecież można.

7 P.M. to 14 piosenek zaśpiewanych po polsku i angielsku, a w większości w obu tych językach jednocześnie. Zosia ze swobodą przechodzi z polskiego na angielski i odwrotnie. Co ciekawe, nic przy tym nie tracąc na atrakcyjności i melodyjności wokali. Ta płyta pełna jest wkręcającego popu. Wokal Zośki momentami ociera się o styl z list przebojów, ale w oprawie surowych, ascetycznych wręcz bitów, nabiera zupełnie innego charakteru. Do określenia „pop” dodaje jakże cieszący moje uszy przedrostek „alt”. Najbardziej znamienny przykład: Nie musisz się bać. Zosia śpiewa tu jak czarnoskóra niunia z topu amerykańskiego r’n’b, po prostu wdzięcząca się foka – ale prosty, wyjątkowo skromny podkład nadaje kompozycji szlachetności. Kiedy pomyślę, co zrobiliby z tej piosenki obwieszeni złotem producenci ze Stanów, zbiera mi się na wymioty. Urok tych piosenek tkwi właśnie w skromności środków domowego lo-fi. Jest czego posłuchać. Obok nurtu czysto popowego, reprezentowanego przez Ostatni dzień lata, Nam, Star Out Of Blue (w którym gościnnie na perkusji i jednopalcym pianinie zagrał Łukasz Lach z L.Stadt) czy Very Loud, mamy też ujmujące dziewczęcym wdziękiem półakustyczno-, półelektroniczne ballady jak Easy One More Time (zauroczy was od pierwszego usłyszenia, zobaczycie), Lubię ten sen i Good Life, i wreszcie utwory, w których jest trochę mniej melodii (ale tylko trochę), a więcej eksperymentowania i zabaw z rytmem (Ma-pa, Move Your Eyes, czy kapitalny Waiting).

Tekstowo mamy do czynienia z krótkimi, lakonicznymi obserwacjami życia emocjonalnego. Przekaz jest ograniczony do minimum, a środki dozowane bardzo oszczędnie, co dobrze komponuje się z formą muzyczną. Nie ma tu zbyt wielu błyskotliwych metafor czy karkołomnych zabaw słowem. Proste, ale miłe i przystępne. Pod wieloma względami plasuje Sonięmiki obok innej wokalistki bawiącej się komputerem i gitarą akustyczną – Karotki.

Na koniec zła wiadomość. Płyty nie kupicie w Polsce. Można spróbować przez iTunes lub wysyłkowo. To wada kontraktu z małą zagraniczną wytwórnią. Ale czy Berlin jest tak daleko? Aha, pamiętacie numer Wiem nie z 5 części naszej blogowej składanki? Nie ma go na 7 P.M., więc to jakby taki exclusive się zrobił. Jeśli jeszcze go nie macie, odsyłam do działu Składanki, gdzie można go sobie pobrać. [m]

Easy One More Time:





Bonus track – kto zgadnie, jaki jest tytuł tej piosenki i który zespół jest jej autorem? W nagrodę... nie ma nagrody. To znaczy jest – satysfakcja :p



Strona artystki: http://www.myspace.com/soniamiki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni