Pochodzą z Siemianowic Śląskich i można było o nich usłyszeć po raz pierwszy w 2008 roku za sprawą trzyutworowego dema. Na pierwszy rzut oka kolejny indie zespolik, ale po kilku przesłuchaniach doszedłem do wniosku, że w chłopakach drzemie jakiś „mól ukryty”, coś co skutecznie burzyło im gładką strukturę kompozycji. A to przyjemny przester, niespodziewane sprzężenie, nawet trafił się im miły gitarowy odjazd. Oczywiście to żadne wielkie halo, ale fajnie, że już w pierwszych swoich kawałkach chłopaki postanowili pokombinować.
Rok później powracają z nową EP-ką. Strona myspace wita nas sporą fotografią, a na niej czterech ładnie uczesanych chłopców w marynarkach. Beatlemania? Nic z tych rzeczy. Miłośnicy londyńskich mgieł kontynuują drogę obraną na demówce. Niestety, tam razem instrumentaliści trochę sobie odpuścili warstwę muzyczną. Grają jakoś normalniej, bardziej zachowawczo, bez wcześniejszego szaleństwa.
Sytuację ratuje wokalista Paweł Osowski. Nie wiem, kto skrzywdził chłopaka, ale w tekstach czuć z trudem powstrzymywaną złość. Na bank chodzi o kobietę. Cóż, powstały dość ostre teksty, które w ustach młodego człowieka brzmią z jednej strony intrygująco, a z drugiej - pozostaje mieć nadzieję, że to tylko kreacja sceniczna. Posłuchajmy fragmentu Magazynu wyobraźni: Odkładam cię w magazynie wyobraźni/ W moim świecie nietykalnym/ W moich myślach dla nikogo. Dość zaborcze, prawda? Z kolei TV serce opowiada o uczuciach na pokaz, podpatrzonych w telenowelach. Chociaż deklaracja Weź do ręki broń/ Tak spokojnie/ Ja tylko się boję nadaje wypowiedzi niepokojącego kontekstu. Słuchając kawałka O Niej mimo budowanej nieporadnie ściany dźwięku na myśl przychodzą mi porównania z wczesnymi dokonaniami CKOD. Za sprawą wokalu właśnie. Paweł, podobnie jak Krzysiek Ostrowski, moduluje głos pomiędzy skandowaniem, recytacją a śpiewem. Jedynie Opowiedz jak się czułem przypomina klimat dema. Chłopaki mogą sobie wreszcie pograć trochę inaczej, wytworzyć drugi plan, a słuchacz słyszy bardziej melodyjny śpiew.
Cóż, nowa odsłona London Type Smog to przede wszystkich popis kształtującej się pokręconej osobowości Pawła Osowskiego. Pozostali muzycy zostali odsunięci w cień. Osobiście najbardziej podoba mi się w tym wykonaniu koncepcja fifty-fifty, gdzie każdy ma swoje miejsce bez zbytniego wybijania się. W Parasolach spadochronach z dema zdała świetnie egzamin, więc dlaczego teraz tego zabrakło? [avatar]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/londontypesmog
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz