W notkach biograficznych można wyczytać, że muzyka zespołu łączy w sobie wiele gatunków muzycznych. Jest w niej miejsce na rock progresywny, eksperymenty brzmieniowe a także nowy jazz i funk. I wszystko fajnie. Tylko, że... na EP-ce raczej tego nie słychać. Już w pierwsze sekundzie wita nas przebojowy, zakręcony zaśpiew Ogol się/ Porzuć kompleksy/ Tyle da się jeszcze zrobić/ Tyle spieprzyć. A wszystko to obtoczone w panierce prostej garażowej gitary i zabawnie brzmiącego syntezatora. Pełen optymizmu refren kojarzy się z dokonaniami Happysad. Jest swojsko, trochę przaśnie, ale nie prostacko. Duża w tym zasługa wokalisty Bartosza „Niedźwiedzia” Matuszewskiego. Człowiek dysponuje ciekawą manierą wokalną, jakby śpiewał przez zadarty nos. Niczym podwórkowy łobuziak, z rękoma w kieszeniach beztrosko gwiżdżący na życie. Mojego poglądu nie zmienia kolejny w zestawie song, Trybik. Potwierdzają to pierwsze linijki tekstu: Jestem najbardziej niepokornym trybikiem w maszynie/ Duszę się w niej i męczę, lecz bez niej zginę. Mimo że to leniwa ballada, za sprawą mądrego tekstu przykuwa uwagę. Co może lepiej grzać w mroźny listopadowy wieczór niż deklaracja Dziś jest najlepszy dzień aby żyć/ Nie mam nic.
Nic do stracenia na pierwszy rzut oka wydaje się punkrockowym wymiataczem. Tu jednak dają o sobie znać panowie instrumentaliści. W pewnym momencie mamy wejście połamanej perkusji, niestandardowe metrum, a organy lekko zalatują polskim big-beatem. Niestety, to tylko chwila. Całość trwa nieco ponad dwie minuty i mknie z szybkością strusia Pędziwiatra. Dlatego, aby uświadczyć bardziej karkołomnego grania, należy przełączyć się do kawałka Nie gol się. Przez większość czasu trwania utworu pierwszy plan zdecydowanie należy do sekcji rytmicznej i wreszcie można przekonać się o niebanalnych umiejętnościach muzyków. Słychać echa trójmiejskiej alternatywy. Gitara ujada, perkusista się mota wybijając kolejne przejścia, a syntezator przypomina dokonania wspomnianego wcześniej rocka progresywnego (powiedzmy Yes z lat 70.). Kończący wydawnictwo Mów do mnie powoli to sprytny gitarowy chilloucik. Mimo prostych środków przyjemnie bujający.
Dziwna sprawa z tymi anTenami. Na płytce nie znalazłem za wiele z tego, o czym się naczytałem. Usłyszałem pięć wyrazistych (choć nieskomplikowanych) piosenek, urzekających swobodą i naturalnością. Zespół ma ciekawego wokalistę, intrygujące teksty i pogodną warstwę muzyczną. Dopiero strona myspace pokazuje zupełnie inną twarz grupy. Muzycy zamieścili tam kilka nagrań koncertowych. To już zupełnie inna historia.... [avatar]
PS. I mają jeden z fajniejszych tegorocznych klipów!
Strona zespołu: http://www.myspace.com/antenyband
zajebiscie ze ktos o nich napisal. Oni maja potencjal na najlepszy band tego kraju. Odkrylem ich wieki temu w Gorzowie i zrobili na mnie wielkie wrazenie - tak juz zostalo.
OdpowiedzUsuńzgadzam sie z kolega wyzej....niesamowita energia i potencjal,nieograniczona kreatywnosc wokalisty-miejmy nadzieje ze zostanie doceniona..:-O..pozdrawiam Edyta
OdpowiedzUsuńnie brzmia bardzo zle, ale klip troche zenujacy.
OdpowiedzUsuń