Nie wiem czy muzycy Plug&Play czytali recenzję swojej ostatniej EP-ki autorstwa [m], ale na najnowszym wydawnictwie do minimum ograniczyli plastikowe klawisze. Owszem - wyłażą one gdzieniegdzie, ale ogólnie zostały odsunięte na dalszy plan. Lublinianie z kolei sięgnęli po bardziej wyrafinowaną elektronikę, dzięki czemu kompozycje zyskały na przestrzeni. Mimo to Plug&Play wciąż gra swoją mroczną odmianę post-punkowego dziedzictwa.
Co jeszcze się zmieniło? Niemal całkowicie porzucili element określany wcześniej jako dance punk. Na Whoreship nie znajdziemy parkietowych wymiataczy, w żadnej kompozycji nie dopatrzymy się odpowiednika choćby Under The Sun. Królują średnie tempa; chłopaki wyraźnie zwolnili. Chociaż nie, Stop Me ma niezłe przyśpieszenia, o sporym ładunku furii i krzyku, ale... to nie są rzeczy do tańczenia. To nie Partydie, w takt którego można się wić i przeżywać melodię. Gdyż proszę państwa w najnowszej odsłonie Plug&Play postawił na klasyczne shoegaze.
I byłoby bardzo fajnie, gdyby nie fakt, że najnowsze dokonania bardzo, bardzo przypominają Editors. Tak, na Porcysie wyrazili to w dość nieparlamentarny sposób, ale nie ma co się za bardzo obrażać. Analogie są zbyt czytelne. Można pisać, że muzycy w twórczy sposób czerpią z dokonań zimnej fali, pochwalić chłód Joy Division czy podeprzeć się nowojorską sceną wyrosłą na Interpolu. Ale to wciąż przywodzi na myśl dokonania Editors. The Most Beutiful Face jest tego najlepszym przykładem. Mamy nerwowo ciętą gitarę, dudniący bas, apokaliptyczny klawisz i klimatyczną elektroniczną wstawkę. Wokal Kuby jest odpowiednio niski, programowo cierpiący i bolejący. Kawałek ma wszystkie cechy, które znajdziemy w jakimkolwiek utworze z The Back Room.
Odstawmy na chwilę porównania na bok. Pod takim warunkiem Whoreship prezentuje się niczego sobie. Najważniejsze - lublinianie wciąż mają w zanadrzu kilka świetnych melodii. Rozpoczynający EP-kę Enemy jest tym najbardziej przebojowym i jako jedyny w zestawie przypomina starsze dokonania. Mimo tego co stwierdziłem wcześniej, stara się rozruszać zastygłe kości. Stop Me próbuje poruszyć przenikającym się schizofrenicznym hałasem i klawiszowym wyciszeniem. Dość smutne jest Lost A Friend z intrygującym, niespokojnym zakończeniem. Jedynie co nie wyszło chłopakom to What Would Freud Say. Jąkania wokalisty na wstępie skutecznie obrzydziły mi resztę utworu.
Najnowszej EP-ki Plug&Play da się słuchać. Ale w ustach pozostaje mały niesmak, że mimo wszystko jest to krok do tyłu i zagubienie własnej inwencji w rozwój gatunku. Najnowsza EP-ka nie skreśla zespołu - wciąż ma zalążki na przyzwoitą kapelę. Dlatego wierzę, że Whoreship to jedynie potknięcie w karierze.[avatar]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/plugandplayband
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
Piękna Ep'ka
OdpowiedzUsuńzajebiste!
OdpowiedzUsuń