12 listopada 2009

Sza/Za: Przed południem, przed zmierzchem (Lado ABC, 2009)

Trochę zwiędły mi uszy, gdy włączyłem do odsłuchu podesłaną przez szefa [szefa??? – dop. m] płytę. Ale skoro zaklepałem tekst - słowa trzeba dotrzymać. Gdyż Przed południem, przed zmierzchem jest płytą, którą śmiało można zaliczyć do muzyki poważnej. Słowo się rzekło, dlatego potraktowałem recenzję jako wyzwanie.

Duet Sza/Za tworzą Paweł Szamburski i Patrykł Zakrocki. W świecie jazzu to całkiem znane osoby. Pan Szamburski to utalentowany klarnecista, udzielający się w wielu składach. Chyba najbardziej znanym jest Horny Trees. Z kolei pan Zakrocki jako utalentowany skrzypek dał początek kilku innym formacjom. Google podają takie nazwy jak Tupika czy Galimadjaz. Wiadomo, Polska jazzem stoi - tu mamy kolejną formację muzyków, którzy najwidoczniej cierpią na rozimprowizowane ADHD.

Omawiana płyta to zapis muzyki, która powstała do dwóch przedstawień teartalnych w reżyserii Pawła Cieplaka Sentimental Piece for 4 Actors i Before Noon, Before Dusk. Co fajniejsze, w trakcie przedstawień duet występował na żywo ozdabiając grę aktorską dodatkową formą ekspresji.

Jak napisałem wcześniej, Przed południem, przez zmierzchem jest „poważną” płytą. Na szczęście pozbawioną oczekiwanej nudy i archaicznego patosu. Jednakże czytelnicy bloga nie znajdą w propozycji duetu nic, do czego przyzwyczaili się w dźwiękach płynących ze słuchawek. Nie ma sekcji rytmicznej. Nic nie pcha kompozycji do przodu, nie tupniemy bezwiednie nogą w rytm utworu. W dodatku to praktycznie instrumentalne wydawnictwo, gdzieniegdzie pojawiające się pojedyncze wyrazy traktowane są jako ornament. Tak więc czym może tek krążek zainteresować statystycznego słuchacza? Przyzwyczajonego do klasycznej struktury zwrotka - refren, tolerującego improwizacje na przestrzeni zaledwie kilkunastu minut? Cóż, niczym. Gdyż słuchacz w tym przypadku skazany jest na rolę drugorzędną. To on musi poświęcić czas, odłożyć na bok rzeczy ważne i nieważne, wyczyścić myśli i pozwolić na podprogowy przekaz.

Podobno dobra muzyka filmowa to taka, której nie słychać w filmie. Całkowicie podporządkowana akcji i niewybiegająca na pierwszy plan. Podobnie jest z muzyką teatralną. Ma mieć charakter ilustracyjny, potęgować emocje wyzwalane na scenie. Płyta Sza/Za wyśmienicie się w tym aspekcie sprawdza. Na tym dwupłytowym wydawnictwie ciężko wyróżnić jakiś motyw główny. Pojedyncze utwory również snują się przez kilka minut pozbawione przewodniej myśli. Lecz nie są bez wyrazu. Panowie Zakrocki i Szamburski robią wiele, by każdy z nich był naznaczony charakterystycznym sznytem.

Tak więc mamy na pokładzie klarnecistę i skrzypka zaprawionego w improwizowanych bojach. Dołóżmy do tego delikatną elektronikę i dajmy poszaleć wyobraźni. Otrzymamy szesnaście wyrafinowanych kawałków; każdy z nich tętniący życiem i służący jako podkład do światów wygenerowanych na teatralnych deskach. Moim ulubionym jest Jura, głównie za niespokojne kotły w tle i nieco klezmerski klimat. Ładne wrażenie robi też Smiling To Death. Brzmi jakby muzycy poprosili o remiks Zerovę. W Nokturnie jest coś z klimatu Jacaszkowych Trenów. Tylko klarnet robi o wiele cieplejszą atmosferę. Bardzo zabawne jest Enerde. Gdyby 8rolek trochę się uspokoił, uzyskałby podobne brzmienie. Hardcore Fuck tworzy interesujący nastrój przyczajenia, niestety nie kończy się wyczekiwaną eksplozją lub choćby kilkoma sekundami hałasu...

Cóż, poświęcenie półtorej godziny tylko i wyłącznie płycie dostarcza całkiem miłych i wyrafinowanych wrażeń muzycznych. W każdym innym przypadku to muzyka tła, służąca skrobaniu ziemniaków, prasowaniu koszul i rozmowom na gg. To jednak kultura wyższa, którą chcemy doznawać, ale która odrzuca właśnie poprzez swoją flegmatyczność, nieśpieszność i ciszę. Nie zostaje w głowie żaden motyw, który można zanucić, ciało drętwieje od długiego leżenia i wsłuchiwania się, byle wychwycić każdy szczegół. Dobra na krakowski spleen, na melancholię ale zupełnie nie przystosowana do szybszego trybu życia. Dlatego wielki szacunek dla tych, którzy mogą sobie pozwolić na powrót do krążka; osobiście mam na to coraz mniej czasu… [avatar]

W międzyczasie:



Strony artystów:

5 komentarzy:

  1. "Na szczęście pozbawioną oczekiwanej nudy i archaicznego patosu. Jednakże czytelnicy bloga nie znajdą w propozycji duetu nic, do czego przyzwyczaili się w dźwiękach płynących ze słuchawek."

    dlaczego zakładasz, że słuchacz oczekiwał nudy i archaicznego patosu; abstrahując od okropnej koślawości stylistycznej drugiego zdania, do czego twoim zdaniem przyzwyczaili się czytelnicy bloga, że co im płynie w słuchawkach?

    już nawet nie będę się czepiał braku jakiejś głębszej wiedzy recenzenta potrzebnej do merytorycznej oceny tej płyty, ale kurde styl to jest coś nad czym zdecydowanie można popracować.

    pozdrawiam
    życzliwy czytelnik

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście że nie jest po poparte żadnymi badaniami, ale statystycznemu Polakowi muzyka poważna kojarzy się z czym nudnym i nieciekawym. I znów - zdecydowana większość słucha kompozycji z wyraźnie naznaczonym metrum, o klasycznej strukturze zwrotka-refren. Wiem, uogólniam, ale biorę przykład z siebie jako statystycznego szarego człowieka. Postawiłem się w sytuacji gdy ktoś mi poleca "Posłuchaj sobie muzyki poważnej". W głowie od razu mam barokowość Wagnera, plumkanie Szopenowskie, impresje Możdżera czy orkiestrowość Preisnera. W tymże nie tego szukam w muzyce i pierwszą reakcją jest naturalny odruch wsteczny, lekkie zniechęcenia. Tak więc posługuję się pewnymi kliszami i stereotypami - ale traktuję je jako punkt wyjścia a nie za prawdę objawioną. Wiem, że ta dziedzina muzyki ma swoich zwolenników, powstają dzieła o wysokiej wartości artystycznej i dalekie od ogólnych wyobrażeniach o muzyce poważnej. Dlatego parę godzin nad tą płytą nauczyło mnie trochę. I to starałem się zawrzeć w tym wpisie.

    I fakt, styl to rzecz, nad którą trzeba pracować zawsze. Każdemu blogerowi zdarzają się lepsze i gorsze wpisy. Jeśli ten jest zły, mówi się trudno, musimy z tym żyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ładnie . znaczy komentarz ...

    OdpowiedzUsuń
  4. PATRYK Zakrocki a NIE Michał Zakrocki.
    PROSZĘ POPRAWIĆ MIŁY PANIE.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze - naprawdę nie można było znaleźć do napisania tej recenzji kogoś, kto nie musiałby w googlach szukać informacji o wykonawcach, których recenzuje?
    Choć z drugiej strony recenzent mógł przecież się nie przyznawać, że jest w tym temacie ignorantem - tak więc przynajmniej tutaj ma plusa.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni