Szkocka srogość spotyka słowiańską rzewność i irlandzką
melancholię.
To jest płyta postrockowa, a ja ostatnio średnio trawię post
rock, jednak udało się jej przyciągnąć moją uwagę. Podejrzanym jest tu sekcja
smyczkowa, która nie służy tylko do ozdoby i osładzania kompozycji typowo
gitarowych – ona jest bez przerwy na pierwszym planie, nadaje kompozycjom ton i
kierunek. To właśnie rockowa sekcja rytmiczna i gitary stanowią tło, emitują
odpowiednik znanego z rozbudowanych orkiestrowych utworów szumu wiolonczel i
instrumentów dętych. Skrzypce grają słodko, rzewnie, ale nie brakuje momentów,
kiedy wpadają w ekstatyczne tony lub przeciwnie, zapętlają się w transowym
powtarzalnym motywie. Pod spodem czai się szkocki, twardy góral – nazwa Mogwai
nieprzypadkowo znalazła się wśród inspiracji warszawskiego bandu. Długo hamuje
swoje zapędy, by dopiero pod koniec obu kompozycji wybuchnąć gniewem. W Origin
czekamy ponad cztery minuty na przełamanie łagodnej melodii, a i tak muzycy
kilkakrotnie zwodzą nas delikatnymi wyciszeniami. Dopiero w finale, gdy
skrzypce wybuchają w namiętnym solo, gitarzyści mocniej uderzają w struny
generując ścianę majestatycznego hałasu, a bębny zaczynają napieprzać z całych
sił. I każdy fan Mogwai znajduje się w swoim górskim niebie.
Electric Mistress stawia na bardziej swawolną melodię
smyczków. Słychać w niej kwieciste łąki polskich nizin, ale i romantyzm, czy
wręcz poetyckość słowiańskich kompozytorów. Po takiej dawce ludowych tematów
nabieram chęci do odnowienia znajomości z muzyką Dvorzaka czy Strawińskiego. Bo
czy nowoczesny post rock nie może być inspiracją do posłuchania czegoś
klasycznego? Byłbym szczęśliwy, gdyby choć paru czytelników WAFP pod wpływem
The Frozen North sięgnęło choćby po najpopularniejszą symfonię Dvorzaka – IX
e-moll Z Nowego Świata. To przecież kawał świetnej muzy. Wracając do Electric
Mistress – intensywność tej kompozycji wgniata w ziemię, splot smyczków z
gitarami jest mocny jak zaciskający się na szyi węzeł. Nie zapomnijcie
oddychać!
EP-kę zamyka 10-minutowy remix Origin Neila Miltona.
Bardzo shoegaze’owy, wypełniony głownie szumem i charczeniem. Dla ciekawskich.
Debiut The Frozen North, mimo iż dość tradycyjny, wypada
całkiem świeżo. Może to kwestia formuły – dwa utwory to w sam raz, żeby się nie
znudzić. Ale czy wystarczy im pomysłów na cały longplej? To już zupełnie inna
historia... [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/abandfromthefrozennorth
Strona zespołu: https://www.facebook.com/abandfromthefrozennorth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz