Zestawienie dość ryzykowne: wprawdzie oba zespoły pochodzą z województwa śląskiego, ale z „wrogich” sobie miast (Katowice – Sosnowiec), w obu za mikrofonem stoją dziewczyny – ale stylistycznie ich muzyka stoi na przeciwnych biegunach. Czy takie porównanie ma sens? Oceńcie sami!
Duet Joanna Wieczorek (znana z Fifidroków) – Katarzyna
Pierzak powstał w ubiegłym roku w Katowicach. Ich muzyka powstaje na babcinym
pianinie Joanny, ale w wydaniu scenicznym i po rejestracji cyfrowej to już
nowoczesna mieszanka elektroniki i żywego brzmienia perkusji. Tytułowy Caterpillar
rozpoczyna się od jungle zmieszanego z bezdusznymi klawiszami, na których tle
Joanna śpiewa zimnym wyniosłym głosem. Po chwili jednak tempo zwalnia,
pojawiają się basy i uderzenie żywej perkusji. Wokal brzmi dostojnie jak u
Rykardy Parasol. Jest klimat, są ciary.
W moich snach to już znacznie łagodniejsza
kompozycja. Ciekawy, „ludowy” akcent w głosie wokalistki, główna linia
melodyczna poprowadzona przez pianino i oto mamy ładną, nieco melancholijną
piosenkę w stylu Ms. No One. W Man Of Few Words pojawiają się elementy
drażniącego uszy dub stepu – na szczęście dominują nad nim perkusja i pianino,
nadające kompozycji odpowiedniego dramatyzmu. We’re Alone atakuje z
kolei plemiennym rytmem, który przełamuje nieco monotonny fragment w stylu
world music – i wtedy robi się znacznie ciekawiej.
Debiutancka EP-ka dziewczyn z Katowic powinna przypaść do
gustu fanom Drekotów, ale też bardziej „technologicznej” Bokki.
Strona zespołu: https://www.facebook.com/bluebellsounds
Scandinavian
Low: Norra Music Session EP (wyd. własne, 2014)
Lo-fi, acoustic, folk noir, indie, 60s – takimi tagami
opisuje swoją muzykę na Facebooku ten tajemniczy duet z Sosnowca. Tajemniczy,
bo nie znamy nazwisk ani wokalistki, ani towarzyszącego jej gitarzysty. Jedno
jest pewne: ich muzyka jest zjawiskowa jak odkrycie zakurzonych taśm sprzed
wielu lat.
Zarejestrowany na żywo trzypiosenkowy materiał brzmi
rzeczywiście jak nieco podczyszczone archiwalia. Bardzo surowo i oszczędnie –
gra gitarzysty na pierwszy rzut ucha może się nawet wydawać prymitywna, zbyt
prosta. Ale każdy kolejny odsłuch utwierdza w przekonaniu, że jest to
całkowicie świadomy zabieg, że prostota tych akordów jest dokładnie przemyślana
i ma służyć tylko jednemu – ekspozycji niezwykłego głosu dziewczyny. No dobrze,
jest i drugi cel – wywołanie atmosfery misterium, pełnej namaszczającej ciszy
ceremonii.
To, jak śpiewa wokalistka Scandinavian Low, trudno wyrazić
słowami. Jest w jej głosie zarówno chłód północy, doskonała precyzja, jest
jednocześnie jakaś żarliwość pieśniarek z lat 60. To nie jest mizdrzenie się do
mikrofonu, to nie jest bezsensowne eksponowanie swoich możliwości wokalnych, to
jest wyrażanie siebie. Szkoda, że wyłącznie po angielsku, ale może nie da się
inaczej.
Wszystkie trzy piosenki porażają urodą i ascetyczną, chłodną
dokładnością. Oczywiście numerem jeden musi być A Dream. Jak sen. Jak koszmar. Jak złowroga opowieść. Jak odgłos
otwieranej trumny w samym środku nocy. Ciareczki aż do rdzenia.
Strona zespołu: https://www.facebook.com/scandinavianlow
Jak widzicie, porównanie tak różnych zespołów nie ma
większego sensu. No, może jeden – powinniście posłuchać obu, bo to bardzo zacne
nowe twarze. [m]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz