8 lipca 2015

Hurtownia: Brandon Marlo, Mountain Lakes, Robot House, So Flow


W dzisiejszym programie cztery jeszcze świeże EP-ki z dość różnych szufladek.

Brandon Marlo: Brandon Marlo EP (wyd. własne, 2015)


Pamiętacie naszą recenzję EP-ki Ted Nemeth? Pamiętacie nazwę amerykańskiego zespołu, która w niej padła? Żorski Brandon Marlo również krąży wokół tej estetyki, tej wrażliwości. Jest wokal z pogłosem, jest postrockowa melancholia przetykana eksplozjami hałaśliwych riffów – coś czuję, że niedługo mogą występować przed happysad.

Miejski szczur pięknie dozuje frustrację, by popłynąć jazgotliwą falą do samego finału. Jeszcze więcej to jeszcze wyższa półka. Gdyby nie dyskusyjny wokal, byłby to jeden z lepszych gitarowych numerów tego roku. Posłuchajcie co dzieje się w tle, jak rozgrywane jest tu napięcie. Kapitalna praca Damiana Różewskiego na gitarach – wielkie brawa za pomysłowość i to, jak uwalnia się elektryczna ekstaza w końcówce.  Trudne lekcje latania trochę zbyt riffowe, by nie powiedzieć hard rockowe, ale bronią się szorstkością dźwięku niczym z pomieszczenia z surowego betonu.

Jedyny problem to nieułożony wokalista Paweł Szulik, który szuka swojego stylu, ale jeszcze trochę poszuka. No i jego zbyt pretensjonalne teksty (Trudne lekcje latania) - pod tym względem Ted Nemeth znacznie lepszy!



Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/Brandon-Marlo/249537095077203?sk=timeline



Mountain Lakes: Eyesore EP (wyd. własne, 2015)



Singer/songwriter Wayne Hood podczas wędrówki przez Europę zatrzymał się w Warszawie, gdzie poznał Joannę Cisowską. I tak powstał duet Mountain Lakes, i tak powstała trzyutworowa EP-ka Eyesore.

To bardzo nastrojowa muzyka. Połączenie elektroniki, gitar i chłodnego, czystego głosu Joanny niczym z dreampopowej opowieści. Nie wyróżniam żadnego z utworów – to zbyt krótkie wydawnictwo, by zatrzymywać się choć na chwilę. Pochłania się je całe i pragnie więcej.



Strona zespołu: https://www.facebook.com/mountainlakesmusic



Robot House: Octo Opus EP (wyd. własne, 2015)


Po 2012 roku, kiedy Robot House wydali niezłą, choć nierówną płytę Krytyczny wyjątek, po zespole praktycznie słuch zaginął. Dziś wiemy już, że w składzie doszło do trzęsienia ziemi, zmieniło się praktycznie wszystko (za mikrofonem nowa wokalistka Anna Połeć, która zastąpiła Julcię Kwietniewską), także styl. Z nowofalowego, momentami postpunkowego avantpopu w wyraźnie ciążący ku modnym brzmieniom electro popu. Syntezatory wyszły na pierwszy plan, kąsające gitary ukryto pod warstwą plastiku, zadziorne, „amatorskie” damsko-męskie wokale przeistoczyły się w stylowe wokalizy Ani.

Czy to zmiany na gorsze? W pierwszej chwili ma się wrażenie,że tak, bo zespołu grającego jak na Krytycznym wyjątku nie sposób było pomylić z żadnym innym. Za to duetów, tercetów itp. uprawiających electro, synth pop jest na pęczki. Jednak, gdy oswoić się z tą zmianą, da się zaakceptować nowe oblicze Robotów. Bo i Koza, i Rain to całkiem niezłe przeboje (choć ten drugi trochę razi topornością refrenu), taneczne, ale z nutą nonkonformizmu. Hangover to spokojniejsze, bardziej przestrzenne granie i świetna linia wokalna gościnnie występującej Agnieszki Grzelczak. Więcej kombinowania z formą i brzmieniem, urokliwe solo na gitarze – miła rzecz. No i Darkness – numer z dużym potencjałem radiowym. Taneczny rytm, zaznaczona linia basu i chórek nadają mu indiepopowego sznytu.

Dobrze, że wrócili. Życzyłbym sobie jednak trochę więcej starego dobrego szaleństwa.



Strona zespołu: https://www.facebook.com/robothouse1



So Flow: Live Sessions EP (wyd. własne, 2015)


Krakowska ekipa łącząca sample z graniem na żywych instrumentach. Nu jazz, trip hop, soul, pop. I świetna wokalistka Karolina Teernstra. Mocny, czarny głos, duża ekspresja, magnetyzm. Boom Boom i Limbo są najmocniejszymi punktami EP-ki (drugi z nich zaśpiewany po polsku). River cierpi już na syndrom nijakości (choć to całkiem ładna nijakość). Za to instrumentalny Origin to nie wywołujący wielkich emocji zapełniacz tła, zagrany z akademicką poprawnością, ale bez cienia oryginalności.

Miło się tego słucha, ale gitarzysta Artur Starżyk zdecydowanie powinien powściągnąć swoje zapędy i zrezygnować z solowych popisów – kompletnie nie pasują do takiej muzyki.



Strona zespołu: https://www.facebook.com/soflowband

Słuchał [m]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni