27 lipca 2015
Katie Caulfield: Sow-thistles (wyd. własne, 2015)
Lata 90. wracają. Po raz kolejny. I dobrze!
„To płyta, przy której nagrywaniu prawie umarliśmy”. Tak kończy swój krótki list zespół z Krakowa. Że co? Czy ja wyglądam na afektowaną licealistkę, która nabierze się na takie emo-deklaracje? No coś nie bardzo. Ale nieważne! Trójka młodych chłopaków gra tak, jakby chciała rozerwać mięśnie świata i wypruć z niego wnętrzności. Jakby nie mieli nic do stracenia. A wokalista, Katie Hurdles (?) - Facebook podpowiada, że to Stasiu (!) Jachoń - śpiewa tak, jakby nie bał się krwi zatykającej zdarte gardło.
Stylistycznie jest to dość prosta rzecz. Kompozycje nikogo nie oszołomią swoją złożonością, choć trio lubi czasem zanurzyć się w hałaśliwym transie i drobnych eksperymentach (Katie Caulfield, druga część Jesusa). Dominują piosenkowe formy i - chwalmy Pana - to są świetne piosenki, wyrwane arogancko z trzewi historii grunge'u i college rocka z lat ich świetności. Przykładem obłędnie intensywne Emily Hurdles (a zaczyna się tak niepozornie), rozszalałe w jazgotliwym chaosie Exile, potężne Nails & Nails z refrenem jakby napisanym przez Billy'ego Corgana, wreszcie najlepsze – wściekle intensywne i chwytliwe jednocześnie – Paradise, gdzie w ciągu niespełna dwóch minut następuje koniec świata i lot ku niebiosom. Nie, żadnych anielskich chórów.
Debiut Katie Caulfield to emocjonalna jazda na krawędzi. Słychać, że zespół jest do bólu szczery, nie oszczędza siebie ani słuchacza. Można poczuć ten dreszcz, jak w dawnych czasach, gdy odkrywało się kolejną, mniej znaną kapelę z Seattle na przegranej od kumpla kasecie. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/kt.caulfield
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pierwsza płyta długogrająca Root z pewnością nie jest przełomowa ani rewolucyjna, ale też nie tego oczekiwałem po tym zespole. Oczekiwałem o...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
-
Trio Manescape powstało w 2006 roku w Głogowie. Grają piękne mroczne piosenki na nisko nastrojoną gitarę i transową sekcję rytmiczną. Dobrze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz