23 lipca 2015

Leski: Splot (Warner, 2015)


Samotność w stereo.

Ukrywający się za pseudonimem Paweł Leszoski wśród swoich ulubionych artystów wymienia Bon Ivera. Owa inspiracja właściwie mówi wszystko o Splocie. To trzy kwadranse urokliwego folkowego grania, przy którym miło spędza się czas, choć trzeba wspomnieć, że Leski nie proponuje żadnych dźwięków, które nie byłyby na topie w ciągu paru ostatnich lat. Mimo wszystko w jedenastu kompozycjach jest parę niuansów, nad którymi warto pochylić się na dłużej.

To, co mnie uderzyło już od otwierającej album Autofobii, to świetny miks stereo. Ktoś za konsoletą specjalnie przyłożył rękę i porozrzucał ciekawie wszystkie dźwięki po obu kanałach. W słuchawkach efekt stereo odgrywa ważną rolę, mając na uwadze gęstość aranżu w piosenkach Leskiego. Dlatego też przyjemność z odsłuchu jest tu dodatkowo wzmocniona ulotnymi fragmentami to pojawiającymi się, to gasnącymi przy lewym bądź prawym uchu. Niby nic, niby drobnostka, na którą nikt nie zwraca uwagi - okazuje się, jednak warto zainwestować w selektywne, kryształowe brzmienie, gdyż daje ono dodatkowy wachlarz możliwości.

Wracając do aranżacji. Wszystkie utwory są autorskim dziełem pana Leszoskiego, zrodzone pierwotnie (tu zgaduję) w pudle rezonansowym gitary akustycznej. To co znalazło się na płycie jest wynikiem zespołowej pracy aż pięciu panów. Nie zabrakło więc miejsca na zamszowe pochlipywania gitary, mruczący bas i nadającej piosenkom życia perkusji, ale sporo przestrzeni muzycznej zagospodarowano na fortepian, mandolinę, bonjo i kontrabas. I na elektronikę. W całkiem sporej ilości. Folkowcy dość zachowawczo podchodzą do jej użycia - Leski nie ma tu żadnych kompleksów. Jest obecna często i gęsto, ale trzymana w ryzach. Podobnie ma się sprawa z pozostałymi instrumentami. Dla wszystkich jest miejsce, płyta dzięki temu nie ma posmaku minimalistycznego, ale też udało jej się nie popełnić grzechu przepychu i przearanżowania. Pod względem kompozycyjnym nie mam poczucia obcowania z debiutantami; zbyt dużo ciekawych rzeczy się dzieje na dalszych planach, zbyt sprytnie zostało to poukładane, rozplanowane, by było efektem zachłyśnięcia się możliwościami realizacyjnymi dobrego studia.

A co z samymi piosenkami? Wszystkie zaśpiewane po polsku. To cieszy. Już po chwili mimowolnie podśpiewuję Z tobą jest gorzej... I zapamiętam tę frazę o wiele mocniej niż bardziej przebojową piosenkę kogoś innego z anglojęzycznym tekstem. A sam Leszoski przez czterdzieści minut snuje swoje poetyckie opowieści o strachu, samotności, wyobcowaniu czy wreszcie miłości i takie tam. Miejscami blisko mu do Skubasa, chwilami do Rojka, momentami do grzecznego Bajzla albo – po przeciwnym biegunie – Tomasza Żółtko. Leski zalicza dołki (zbyt cukierkowy refren w Od rac czy przelukrowany Kosmonauta), ale też przeciwstawia im piosenki świetne. Moim numerem jeden Lepiej wcale, gdzie gorzki tekst kontrastuje z jasną barwą dźwiękową. Tuż za nim stawiam Z prądem za elektroniczną nerwowość w tle. A są jeszcze luzackie (choć mile poszarpane) Lubię takie gry czy gorzka Autofobia.

W przyszłej karierze Leskiego widzę jeden hamulec. To barwa głosu. Jest... taka zwyczajna, taka mało wyróżniająca się, do szybkiego zapomnienia. Dlatego Splot musiał być ciekawie zaaranżowany, inaczej śpiew pana Leszowskiego przepadłby był w tonie płyt „zaledwie przyzwoitych”. Dlatego sądzę, że Leski z każdą kolejną płytą będzie musiał na nowo udowadniać swoją wartość. Gdyż o poprzednich dokonaniach może być ciężko przypomnieć sobie „z marszu”. A ponieważ tą płytą pokazał, że ma rękę do melodii i ich ubierania, da sobie radę. Że będzie miał trudniej niż inni? Czasami tak bywa. [avatar]



Strona artysty: http://www.leski.co

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni