27 czerwca 2016
Pojedynek: Burninghole kontra MIKROBI.T
Dziś do pojedynku stają artyści, którzy swoją muzyką wywołują dość oczywiste inspiracje. I których to inspiracji się miejscami zbyt mocno wystrzegają. Co nie zawsze przynosi dobry efekt.
Burninghole: Cøaxial (Music Is The Weapon)
To już drugi album Pawła Plotty, muzyka znanego z post-rockowego California Stories Uncovered.
Tczewianin nie porzuca swoich korzeni - o ile jednak w macierzystym zespole było słychać przede wszystkim Szkotów z Mogwai, to sam Plotta zanurza się raczej w dokonaniach panów z Godspeed You! Black Emperor. Leniwe, rozlazłe dźwięki, wplecione recytacje, wszędobylska oniryczność i swobodne żonglowanie "piosenkowymi" schematami - w tym tyglu Paweł Plotta czuje się swobodnie zagospodarowując kolejne minuty dość długich kompozycji (Get Well Soon). Ma w rękawie jeszcze jeden atut - zatopiony w pogłosach, rozedrgany wokal, który automatycznie kojarzy się z inną sławną kapelą. Sigur Ros.
Choć teksty utworów są po angielsku, równie dobrze mógł być to dowolny bądź wymyślony język. Alumni z powodzeniem mógłby wyśpiewać Jonsi, a koledzy ozdobić go swoimi patentami. Choć nie pamiętam czy mają w repertuarze jak świetny dialog gitarowo-hammondowy jak w Novocaine Blues! Plotta chyba za bardzo się wystraszył tego podobieństwa do Islandczyków, rejterując w obszary shoegaze'u i dronów. Proszę mnie źle nie zrozumieć - wypracowanie własnego stylu i porzucanie zbyt oczywistych inspiracji jest rzeczą godną pochwały - ale na Coaxial momenty eksperymentalne są podobne do setek innych ambientowo-industrialno-postrockowych ucieczek równie niszowych artystów (Seven Years Of Stillness). Dlatego na płycie najbardziej zapamiętywalne fragmenty to te kojarzące się z dokonaniami wielkich zespołów. Na szczęście pozostały czas antenowy nie zapełniają zapychacze, choć słuchając wyrwanych z kontekstu kompozycji pokroju Backdrifting trudno będzie stwierdzić, że to Paweł Plotta's style.
Strona artysty: https://www.facebook.com/iamburninghole
MIKROBI.T: Organic Drones (Audio Cave, 2016)
Spryciarze z tych poznaniaków. Wystarczy dać w tytule słowo "drones" i już ma się kontrargument na to, że może zalatywać nudą. No bo przecież to definicja dron - rozciągniętych niemiłosiernie i zapętlonych sekwencji dźwięków, akordów i rytmu. Skoro więc gramy drony, musi wiać nudą! Ale na szczęście to tylko taka kokieteria. Na płycie dzieje się całkiem dużo. Nudą też wieje. Miejscami.
Już na EP-ce z 2014 roku MIKROBI.T dał się poznać jako ciekawy skład szarmancko mieszający żywe instrumenty z komputerowymi. A teraz wypuścił siedemdziesiąt minut nowego materiału. W tym przypadku trochę za dużo, gdyż muzycy chcieli upiec dwie pieczenia na jednym ogniu: przekonać do siebie fanów electropopu dobrą melodią i niezłymi refrenami oraz pokazać, że nie obce im eksperymenty i dźwięki bardziej zakręcone. Mamy więc z jednej strony zaproszonych gości (Michała Kowalonka i Paulinę Ślusarek), którzy użyczając swoich głosów powodują, że rzeczy w stylu Mikro Techno i Trentmoller Song teleportują słuchacza w świat zachodnich, modnych klubów, gdzie na parkiecie króluje Moderat a z drugiej strony jazzowo-chiptune'owe odjazdy (Dark Drone HIP HOP). Na szczęście w tej masie nowych dźwięków panowie, mimo uwielbienia rytmu, nie zapominają o kompozycjach jako zamkniętej, skończonej strukturze.
Bardzo lubię rzeczy takie, jak Star Sailors czy Snow Lazy Man, które w konstrukcji są kompozycjami drogi - ze zmiennym krajobrazem, prędkością, pasażerami. Tu najbardziej uwydatnia się siła MIKROBI.T - rytm nie musi być nudny. Improwizacja jest kluczem. No, chyba że się muzycy przestraszą wszystkimi podobieństwami do Jonesów Hopkinsów i berlińskiego techno. Wtedy silą się na eksperymenty w eksperymentach. I wychodzą im koszmarki typu Holden czy Noise and Space. A można było skończyć na pięćdziesięciu minutach...
Strona zespołu: https://www.facebook.com/mikrobitrobi/
Obydwie płyty są gęste od dźwięków i jest co odkrywać podczas kolejnych przesłuchań. Album Burninghole jest bardziej szorstki i trudniejszy w odbiorze, dlatego wyłuskiwanie dalszych dźwiękowych teł jest bardziej czasochłonne, ale też przynosi więcej satysfakcji. Co sprawia, że Coaxial częściej (i dłużej) pogościł w moim odtwarzaczu. [avatar]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
...a wszyscy, którzy podnieśli kradzione, to kurwy. Tak jest, również ci wierni, kochani fani chodzący na każdy koncert, każde juwenalia, w ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz