2 czerwca 2016

George Dorn Screams: Spacja Kosmiczna (wyd. własne, 2016)


Bydgoski zespół istnieje już od dziesięciu lat i ma na koncie trzy studyjne albumy. Niedawno ukazał się czwarty, w całości po polsku.

To kontynuacja trendu zapoczątkowanego minialbumem Ostatni dzień sprzed dwóch lat. To zresztą ciekawe zjawisko, że ostatnio zespoły tamtejszej sceny tak odważnie sięgają po język polski, tak bezkompromisowo i bez kompleksów naginając go i rozciągając do własnych potrzeb (wspomnijmy Brdę, Ur Jorge czy 3moonboys). Teksty odgrywają ważną rolę na tym albumie. Autorzy, Emilia Walczak, Marcin Karnowski i Magda Powalisz, kreują w nich coś w rodzaju bydgoskiego magicznego realizmu. Nigdy nie byłem w tym mieście, ale słuchając o nim – a bez wątpienia Bydgoszcz jest jednym z głównych bohaterów Spacji Kosmicznej – wyobrażam je sobie na wpół baśniowo, jako krainę zanurzoną w dziwnej poświacie, nieco zniekształcającej obraz i wytłumiającej dźwięk. To miasto, w którym można się ukryć jak w dżungli z dziecięcych zabaw, które otula swojego mieszkańca niczym matka zasmarkanego malucha. Lato nabrzmiewa jak sierpniowy owoc/ Dojrzewa jak wino, urasta jak chleb/ Na dnie miasta, w piwnicznych zakamarkach/ Wyczekują koty, aż skończy się dzień (Koci szlak). Obłędne wycieczki w szemrane rejony/ Terra incognita/ Na odlew cios, stłuczony nos/ Wstrząśnienie błędnika (Liczę do stu). W cieniu bydgoskich knajp/ Ukrywam się przed świtem/ Nim kurz opadnie, wstanie słońce/ Zasypiam na stojąco (W cieniu).

Czujecie już ten klimat? Podobne wrażenie wywołują we mnie zawsze piosenki Milcz Serce, również mocno osadzone w lokalnym - w tym przypadku śląskim - krajobrazie, w którym brutalna rzeczywistość miesza się z bajkowym nadrealizmem.

Na płycie znajdziecie osiem utworów w charakterystycznym leniwym, shogazeowo-dreampopowym stylu. Powiem szczerze, są tak jednorodne, że nie potrafię spamiętać ich tytułów i rzucić z pamięci, który z nich najbardziej przypadł mi do gustu. Magda Powalisz wraz z kolegami wyraźnie stara się usunąć w cień, nie narzucać uwadze odbiorcy. Muzyka płynie, toczy się powolnym, dostojnym nurtem. Choć nie brakuje tu konkretnych uderzeń w bębny i chropawych, męskich akordów gitary, wszystkie dźwięki zlewają się wraz z wokalem Magdy w taką miękką wygłuszoną mgłę. Co ciekawe, to potrafi wciągnąć. Bo niby nic wielkiego się nie dzieje, ale płyta przyciąga i nakłania do kolejnego przesłuchania. Melodie są delikatne i oniryczne, a same kompozycje dość monotonne. Uważne wsłuchanie się w muzykę gwarantuje przyjemne doznania, bowiem dbałość o detal i niuanse brzmienia to prawdziwa obsesja zespołu, wykorzystana przez świetnego realizatora w osobie Kuby Kapsy i mistrza miksu Michała Kupicza.

Nie będę więc wam opowiadał o poszczególnych piosenkach, bo nie ma to sensu. Zanurzcie się w ten album w całości, pozwólcie mu płynąć w waszych uszach, posłuchajcie poetyckich tekstów, a szybko odlecicie do magicznego miasta Bydgoszczy, gdzieś na końcu świata. [m]



Strona zespołu: https://www.facebook.com/georgedornscreams

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni