21 sierpnia 2008

White Rabbit’s Trip: Holes In The Sky EP (wyd. własne, 2008)

Załoga z Krakowa debiutancką EP-ką postanowiła udowodnić, że swoją dziwną nazwę przybrała nieprzypadkowo. W pięciu utworach serwuje słuchaczowi całkiem przekonujący trip w wirujące kręgi muzycznej wyobraźni. Trochę tu sięgania do klasyki psychodelii, sporo porządnego rockowego rzężenia, przejść i zmian rytmu, kwaśnych wokali, oniryczno-narkotycznych dzwoneczków i wyciszeń.

Można mieć lekki żal do zespołu o to, że porzucił proste rokendrolowe granie z poprzedniego dema (szkoda, że usunęliście te piosenki z majspejsa, chłopaki). Te stereophonicowe jazdy w My TV czy Who’s Drivin’ to było coś bardzo, bardzo pożądanego i kręcącego. Z drugiej strony rozumiem – chcieli pokazać coś nowego, na co naprawdę ich stać.

Poza dość tradycyjnym gitarowym numerem Bury Me With My Mobile, płytka jest zdecydowanie pojechana. W nagraniu tytułowym zespół skacze po nastrojach jak rzeczony biały królik z Alicji w krainie czarów. Niepokojące brzmienie wibrafonu ustępuje ekstatycznym nawiązaniom do psychodelicznych Beatleasów (Lucy In The Sky). W Our Planet Is Alright leniwe zwrotki znienacka wskakują na wysokie obroty refrenu, w którym z zapętlonej, odtwarzanej jakby z przeskakującej w kółko w to samo miejsce płyty, wynurza się narastający zgiełk. W People Are Boring Mateusz Tondera daje popis wokalnej ekspresji w mocno maniakalnym stylu. Gitary wibrują, tempo skacze jak tętno pacjenta poddawanego elektrowstrząsom. A finał? Totalne „sajko”. Na koniec dostajemy całkiem przebojową piosenkę The Source. Z melodyjnymi chórkami, nastrojowymi partiami „butelek” i prostym gitarowym riffem.

Teksty też niczego sobie. Ironiczne i całkiem oryginalne. W Bury Me With My Mobile podmiot liryczny prosi o pochowanie go z komórką, aby mógł zadzwonić do swoich przyjaciół z miejsca, w które trafi po śmierci. Żart, a może klasyczna fobia przed pochowaniem żywcem? Można by tę myśl rozwinąć o antropologiczne rozważania na temat zwyczaju chowania nieboszczyków z dzwonkiem w trumnie, ale to chyba nie to miejsce, nie ten czas... W moim ulubionym Our Planet Is Alright narrator wieszczy zagładę świata, by w chwilę potem powtarzać jak w amoku, że ciągle wierzy, iż ta planeta może być całkiem miłym miejscem do życia. Eko-song? Znów można się pobawić w różne interpretacje, jednak to już pozostawiam każdemu z was.

Niespodziewanie z majspejsowej czarnej dziury wyłonił się bardzo dobry, intrygujący swoją muzyką zespół. Przypuszczam, że ich koncerty to prawdziwa eksplozja energii i dobrej zabawy. Warto sprawdzić to na własne oczy i uszy, więc wypatrujcie plakatów! [m]

Strona zespołu:
www.myspace.com/whiterabbitstrip

3 komentarze:

  1. czy mi sie zdaje, czy o tytułowym Holes In The Sky nie ma słowa...? przejzalam kilka razy, zeby sie upewnic... szkoda, bo to moj ulubiony kawalek ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ jest - drugie zdanie w trzecim akapicie zaczyna się od: "W nagraniu tytułowym..."

    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Innych (staszych?) utworów można posłuchać/ściągnąć na stronie last.fm zespołu:
    http://www.lastfm.pl/music/White+Rabbit%27s+Trip/Untitled+Album

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni