26 września 2008

Elephant Stone: Elephant Stone EP (wyd. własne, 2008)

Ciekawe czy istnieje coś takiego jak archetyp licealnego (studenckiego) zespołu? Jakiś szablon zawierający podstawowe definicje i wzorce charakteryzujące działalność młodzieżowych bandów? Posługując się wyświechtanymi kliszami postaramy się podjąć próbę uchwycenia zjawiska. Za przykład niech posłuży debiutancka EP-ka częstochowskiego Elephant Stone.

- Członkowie zespołu najpewniej znają się jeszcze ze szkoły, z akademika, są dobrymi kumplami, swoje pierwsze doświadczenia muzyczne zdobywali grając na imprezach, w lokalnych domach kultury; umiejętności szlifując w garażu. Atmosfera na próbach pełna luzu i spontaniczności. Zgrzewka piwa, dziewczyny i ich przyjaciółki kołyszące się w takt muzyki, mnóstwo wygłupów, coverów i niekontrolowanej kakofonii.

- Po miesiącach tłuczenia kawałków Kultu, Nirvany i Pearl Jamu zespół jest na tyle ograny, by spróbować stworzyć coś autorskiego. Czyli znów piwo, czipsy, dziewczyny, a wokół muzyków zbiera się coraz większa grupa słuchaczy.

- Pojawiają się pierwsze recenzje: "Jesteście zajebiści!". Pierwsze lokalne koncerty są żywiołowe, nie szkodzi, że nie ma dobrego sprzętu, gitary nie stroją, z pieców wydobywa się wyłącznie dudnienie, a wokalu w ogóle nie słychać. Chodzi o energię. O autentyczność. I dziewczyny.

- W rozmowach coraz częściej zostają werbalizowane marzenia. Być znaną kapelą, szaleć w dobrym studiu. Tysiące głów spija słowa z mych ust...

- Pojawiają się pierwsze, dość amatorskie nagrania. Strona Myspace dzięki banerom zostaje zauważona. Rośnie krąg znajomych, trafiają się nagrody i wyróżnienia w licznych konkursach, w których zespół bierze udział.

- Na koncerty przychodzi coraz więcej osób, muzycy myślą o zmaterializowaniu nowych kawałków.

- Na studio zrzucają się wszyscy. Zespół, rodzina, bliższa i dalsza. Na światło dzienne wychodzi pierwsze małe wydawnictwo, będące wizytówką zespołu. Teraz można przypuścić atak na firmę fonograficzną.

- Na EPce wyłazi jeszcze brak umiejętności. Piosenki zagrane na cztery, dużo pojedynczych akordów i toporna łupanka perkusisty w refrenie. Wokaliście zdarzy się zwyczajnie zadrzeć, fałszując totalnie (Sygnały numery).

- Obowiązkowo tematyka damsko-męska. Ponieważ muzycy są młodzi i gniewni, dają upust swoim frustracjom w stylu wczesnego CKOD. Powstaje pełne pasji Stoisz u drzwi.

- Trafia się hicior, znakomity utwór, który dobrze wykorzystany staje się przepustką do wypłynięcia na szersze wody (dzięki Cztery zespół trafia na Off Festiwal)

- Ponieważ i tak na tym etapie głównym krytykiem są przyjaciółki zespołu, specjalnie dla nich wyciąga się to co najbardziej miodne w Różach Europy i pakuje do kawałka Nieosiągalne sny.

- Ktoś z kapeli wybiera się na koncert Happysad. Troszeczkę z zazdrości troszeczkę z inspiracji rodzą się Kolorowe bary.

- Próba stworzenia bardziej wyrafinowanej formy kończy się porażką. Za dużo bałaganu, zbyt wiele chaosu (Alergik).

- Jedna z internetowych recenzji kończy się konkluzją: Elephant Stone to zespół, który jeszcze nie jest pewien swojego kierunku. Typowy zespół juwenaliowy. Słuchając wydawnictwa nie można nic pewnego powiedzieć o przyszłości grupy. Może się wyrobi, skomponuje bardziej zapamiętywalne rzeczy. A może i nie. Na razie jest w tej samej lidze co Pornohagen. [avatar]

Strona zespołu: http://www.elephantstone.art.pl/

11 komentarzy:

  1. @ Chodzi o energię. O autentyczność. I dziewczyny.

    jednym slowem, dziwki, koks i slawa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chodzi przede wszystkim o te dziwki, jak mówią uznani muzycy...

    Nie znam zespołu i nie chce znać, ale szablon 100% prawdziwy

    OdpowiedzUsuń
  3. szablon nie jest prawdziwy bo w czewie nie gra się zbytnio w domach kultury :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny wpis!
    Jeśli mamy być przykładem 'studenckiego bandu' to chieliśmy jednynie zdementować niektóre pomówienia. Chodzi nam jedynie o dziewczyny , piwo oraz o Róże Europy. Dziewczyny dawno już nam się znudziły obecnie wolimy towarzystwo chłopców. Co do piwa, nasza pierwsza Epka i ostatnie koncerty przyniosły nam tyle kapusty że pijemy teraz tylko najdroższe wina w mieście. Jeśli chodzi o Róże Europy to niestety ale nie nasz klimat - nasza jedyna inspiracja to klasyka, czyli Budka Buflera

    jesteście zajebiści
    pozdrawiamy!
    słonie

    OdpowiedzUsuń
  5. Luz słonie :) To chyba dość oczywiste, że najbardziej na serio jest ostatni akapit - reszta to opakowanie z przymrużeniem oka by odetchnąć od teraz-rockowej formuły recenzji. Nie zmienia to faktu że na EPce każdy utwór jest z innej bajki - wyłazi na wierzch brak zdecydowanych konkretów co do stylistyki. Co jest domeną każdego raczkującego bandu.

    I o wiele bardziej wierzę kapelom, które powstały po to by 'wyrywać laski'. Sam tak kiedyś chciałem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. o kurwa jaki nudny, pretensjonalny, paternalistyczny i chujowy wpis.

    "brak zdecydowanych konkretów" - jak sie komus ("raczkującemu bandowi") zarzuca w recenzji, że chujowo gra, to jednak warto nauczyć sie pisać po polsku.

    Bo w innym wypadku wychodzi się na zakompleksionego pajaca z pretensjami do tronu.

    OdpowiedzUsuń
  7. "jak sie komus ("raczkującemu bandowi") zarzuca w recenzji, że chujowo gra, to jednak warto nauczyć sie pisać po polsku.

    Bo w innym wypadku wychodzi się na zakompleksionego pajaca z pretensjami do tronu."

    nie widzę związku...

    OdpowiedzUsuń
  8. Przejrzałem kilkanaście recenzji z ostatnich miesięcy . W opiniach recenzenta zawsze powtarza sie ta sama sugestia.
    Jakikolwiek zespół piszący teksty po polsku zostaje zgnojony, niezależnie od tego czy tekst jest zły czy dobry.
    Widać ,ze preferowane są kapele śpiewające po "angielsku" czy polish-english zazwyczaj o dupie maryny- przecież jest to bardziej cool i trendy. W końcu We are from Poland, no nie? Aha i co nie mnie ważne, lepiej być "porównywanym" do brytyjskich kapel, bo to nie obciach i mnie boli.

    OdpowiedzUsuń
  9. do autora komentarza powyżej: musiałeś przejrzeć recenzje bardzo powierzchownie, ponieważ jest dokładnie odwrotnie. zależy nam na promowaniu muzyki po polsku, ale to, że ktoś spiewa byle co i byle jak po polsku nie daje mu automatycznie forów w ocenie. to że stajemy się bardziej krytyczni, wynika z faktu, że debiutuje coraz więcej zespołów, muzyki jest zatrzęsienie i niestety, nie wszystko jest dobre.

    OdpowiedzUsuń
  10. He he.
    Co za głupota przez niektórych przemawia.
    Recenzje są dość ciekawe i fachowe w odróżnieniu od tych z porcys(śmierdzi gównem).com
    Wiadomo że artyści czują się urażeni, ale tu nie ma co stroić fochów tylko dokładnie trzeba przeczytać recenzję a nie powierzchownie i wysnuć wnioski. Bo recenzja nie była taka zła.
    A co do śpiewania... co za pierdolenie... Właśnie cool i komercyjnym posunięciem jest śpiewanie po polsku. Bo wszyscy najebani studenci chcą sobie pomruczeć pod nosem o dupie maryny.
    A że komercyjnym...
    Jak macie zespół i teksty po angielsku, i podpiszecie kontrakt z dużą wytwórnią, to będziecie wiedzieli dlaczego śpiewać należy po polsku. I nie będziecie mieli wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  11. ^^^
    Ale zespół nie napisał że jest urażony.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni