8 kwietnia 2011
Klimt: Agape (Polskie Radio, 2011)
Kuracja antydepresyjna przyniosła pozytywne skutki. Po jesiennej melancholii nie ma śladu; nadszedł czas wiosny. Drzewa się zielenią, ptaszęta słodko ćwierkają, dziewczyny wyciągają z szaf bluzeczki z dekoltem. Agape!*
Antoni Budziński na drugiej płycie tryska dobrym humorem. Debiut nagrany tak przy okazji miał być odskocznią od etatowej pracy w Saluminesii, a okazał się jednym z ciekawszych zaskoczeń 2008 roku. Pozytywne recenzje wyraźnie uskrzydliły muzyka. Gdzieś po drodze wyparowały ambientowe nerwice i melancholijna nieśmiałość. Na Agape pozostało niewiele shoegazowego smutku. Druga płyta jest mocno energetyczna i... romantyczna. Post-rockowe ściany dźwiękowe umiejętnie dozują patos, szeleszczące gitary rozmydlają kompozycje. Mimo że Budziński nie jest dobrym wokalistą, potrafi zręcznie zakamuflować własne niedoskonałości. Dzięki temu utwory śpiewane zyskują na lekkości i eteryczności.
Agape to kompletnie niesinglowa płyta. Ciężko wybrać reprezentujący ją kawałek. Chyba najbardziej do tej roli nadaje się Wanilla. Rzecz ma wyraźną linię melodyczną i stosunkową mało inwazyjne (leniwe wręcz) tło muzyczne. Oczywiście, echa Hatifnats są zauważalne, jednak w pozostałych przypadkach Klimt podąża ścieżką wytartą przez shoegazowych klasyków. Masywne gitary hulają w tytułowym utworze, podobny ciężar gatunkowy napotkamy w Skażonych przeszłością. 16:16 to klasyczna przeplatanka wyciszeń i ekspozji. Ciekawy efekt pojawia się w Na krańcach twojego wszechświata, gdzie tempo automatu perkusyjnego zdaje się być nastawione o stopień szybciej. Całe szczęście Agape to nie tylko rzężenie. Elektronika w Lucid mogłaby się spokojnie odnaleźć na drugiej części Mellon Collie... Smashing Pumpkins, Dusza Jordana odpręża stonowaną partią pianina i smyczków. Interesująco wyszło połączenie egzotycznych piszczałek i laptopowych pisków w Chodzeniu po wodzie. Podobnie Pożegnanie - jako łącznik z Jesiennymi odcieniami melancholii.
Agape jest przyzwoitą, choć dość schematyczną płytą. Mimo wszystko jest coś swojskiego w nowej propozycji Klimta, co sprawia, że warto zatrzymać się przy niej na dłużej. Nad albumem unosi się duch nowopolskiej gotyckości. Ruiny średniowiecznego zamku, tajemnicze zjawy przechadzające się po parku, uniesienia w świetle księżyca... Wiem, rzecz jest o czymś innym, jednak czuję przemożną ochotę włączyć sobie jeszcze raz Draculę Coppoli. [avatar]
Wanilia:
Strona artysty: http://www.myspace.com/klimt
*z greki: miłość
Przeczytaj też Klimt: Jesienne odcienie samotności
Autor:
we are from poland
Etykiety:
altpop,
instrumental,
LP,
po angielsku,
po polsku,
post rock,
shoegaze
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Warto zauważyć że w piosence Wanillia śpiewa Tomek Skierczyński z Time To Express:)_
OdpowiedzUsuńFaktycznie warto zauważyć! Dzięki!
OdpowiedzUsuń