3 marca 2012
Hellow Dog: Hellow Dog (wyd. własne, 2012)
Trzy lata temu pojawili się w Obserwatorze i już wtedy było wiadomo, że urodził się zespół co najmniej nieprzeciętny. Po długim czasie oczekiwania jest wreszcie debiutancki album. Jak im wyszedł? Booooomba!
Moc przebojowych melodii, dopieszczone do najdrobniejszego szczegółu brzmienie i fenomenalny głos wokalistki – to tak w skrócie. Ale przecież tego właśnie oczekiwaliśmy, znając umiejętności wokalne Iwony Skwarek i skłonność do perfekcji pozostałych członków zespołu (przypomnijcie sobie jak kapitalnie brzmiały ich nagrania koncertowe). Już od pierwszych taktów It Wasn’t My Fault, otwierającego zestaw dziesięciu piosenek, utrzymanego w średnim tempie parkietowego wymiatacza, wiadomo, że będzie świetnie. Specyficzny ciepły sound basu, wyrazista, dyskotekowa perkusja, cięte gitarowe zagrywki, czujnie wprowadzane elektroniczne wtręty i piękny soulowy głos Iwony. Wstajemy, tańczymy. I jeszcze trochę zostaniemy na nogach. Dim The Lights to jeden z tych numerów, którego nie powinno zabraknąć na żadnej sylwestrowej składance. Niesamowite wrażenie robi na mnie powściągliwość muzyków. Nie usłyszycie tu żadnego zbędnego dźwięku, poszczególne partie wchodzą do gry dokładnie w tych miejscach, gdzie powinny się znaleźć. Taneczny trans trwa ponad sześć minut. Potem czas na hellowdogowego klasyka. Kolin Loves Addicted Girls ciągle kopie nerwowym riffem gitary Piotra Wójcika i bezlitośnie precyzyjnie prowadzonym basem Dariana Kopaniarza. Do tego zabawne zagrywki Korga Iwony – tego się wciąż świetnie słucha!
Skoro jesteśmy przy rytmach swawolnych, wspomnijmy o szalonym Haburoso, w którym to Iwona śpiewa (tak na moje ucho)... po japońsku! Wspomnijmy o nieznośnie chwytliwym 149 Per Hour (arogancka rapowana wstawka, fajna elektronika Augustyna Maciejewicza i jak zwykle niezawodny tandem Darian Kopaniarz – Witek Skrzypczak w roli najlepszej w kraju sekcji rytmicznej grającej do tańca na żywca). I wspomnijmy o Follow Me, dla mnie najważniejszym fragmencie płyty. To, co oni tu wyprawiają, zasługuje na spiżową tablicę na chodniku sław polskiej alternatywy (jeśli kiedyś taki powstanie w którymś polskim mieście). Praca sekcji, dysonansowe wejścia klawiszy, cudowny wokal i wkręcający refren. To wszystko jest wymyślone i wykonane perfekcyjnie. Jeśli dodamy do nich flirtujący z dancepunkową tradycją mostek (kocham tę gitarę i buczący nisko bas, prawdziwy defcon), to otrzymamy utwór dziesiątkowy. Tak, dziesiątkowy!
No dobrze, ochłoń, chłopaku. Na płycie są też momenty spokojniejsze, po prostu do posłuchania. Stonowane Winter i grzeczne I Thought I’d Be Good dają odrobinę wytchnienia od tanecznych nadużyć ruchowych. Z kolei surowe, ciągnięte przez szorstki bas i ostry głos She Doesn’t Belive Sensens elektryzuje i wprawia w stan dziwnego rozedrgania. O nieobliczalności Hellow Dog świadczy też utwór zamykający płytę. Monika, The Girl In Strange Pullover (dołącza do klubu najfajniejszych tytułów, obok Surfin’ Małopolska) to nuta z zupełnie innego czasu. Dokładnie początku lat 60. A tak, zespołowi zachciało się zagrać lizakowego rokendrola i dobrze im to wyszło. Ciekawe, czy mamy się spodziewać kolejnych piosenek w bardziej gitarowej stylistyce?
Szkoda, że na album nie weszły dwa porządne kawałki znane z dema, którym debiutowali. Sell The Things bardzo by do tego zestawu pasował, a Jossi... to Jossi. Po prostu masz ciarki i nie dyskutujesz.
Celowo nie piszę nic o tekstach. A przecież są i to całkiem niezłe. Ale o tematykę piosenek spróbujemy zapytać Iwonę bezpośrednio (ani ona, ani reszta zespołu jeszcze o tym nie wiedzą, ale się dowiedzą, no).
Aha, i jakaś puenta by się jeszcze przydała. Kupcie sobie tę płytę. Bo jak nie kupicie, toście frajerzy. A frajer zawsze jest winien sobie sam, że tak na koniec zacytuję inny polski zespół. [m]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/hellowdog
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
We Are From Poland przedstawia: 01. Skowyt : Jest nas dwóch / Jest nas dwóch SP (megatotal) / Singiel sfinansowany przez fanów 02. SuperX...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Trzecie długogrające wydawnictwo polsko-niemieckiej artystki to konsekwentne rozwijanie konwencji zapoczątkowanej w 2011 roku.
-
Ledwo skończył się tegoroczny, a my już myślimy o następnym. Pomarzyć zawsze można, dlatego wspólnie stwórzmy listę wykonawców, których chci...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Kiedy czytam niektóre komentarze dotyczace drugiej płyty Marii Peszek, mózg mi się lasuje, a resztki włosów na głowie stają dęba. Część nasz...
-
...a wszyscy, którzy podnieśli kradzione, to kurwy. Tak jest, również ci wierni, kochani fani chodzący na każdy koncert, każde juwenalia, w ...
-
Ten zespół ma przesrane. Nie, nie, wcale nie ode mnie. Po prostu zostanie pożarty. Na forach, blogach, serwisach. Tak jak wcześniej zmasakro...
-
Prawdopodobnie dwie najlepsze polskie płyty punkowe tego roku.

kuwa tak!!!!!
OdpowiedzUsuńEJ!!! Ale pierwsza wersja z majspejsa Kolina była zdecydowanie lepsza, urywała jaja. Teraz tych jaj ma dużo mniej :C
OdpowiedzUsuńBU.
Przywróćcie pierwotną wersję!!!!!! A jak nie to przynajmniej dajcie skądś ściągnąć!!!
stara wersja jest na naszej składance WAFP vol. 5 - do ściągnięcia stąd:
OdpowiedzUsuńhttp://wearefrompoland.blogspot.com/2009/06/we-are-from-poland-vol5-wafp-2009.html
wszystko git, tylko ten akcent :/
OdpowiedzUsuńchuj że akcent, jak słuchasz the knife albo die antwoord to też jest akcent - dla mnie to jest właśnie smaczek. moje 20 zł już czeka na koncert w kato żeby nabyć płyte !!!!!!
OdpowiedzUsuń