29 marca 2012
Major Kong: Doom For The Black Sun (wyd. własne, 2012)
Gęste, muliste brzmienie, nisko nastrojone gitary, wolne tempa i brud. Znów instrumentalnie, ale tym razem bez skojarzeń z Comą…
Po obiecującej EP-ce Orogenesis z kwietnia 2011, Major King od razu zabrał się do realizacji pierwszego, pełnometrażowego albumu. Doom For The Black Sun miał swoją premierę 12 marca, a brzmi jakby został wyciągnięty z kapsuły czasu zakopanej w późnych latach 70. XX w. Skojarzenia z Black Sabbath oraz ich późniejszymi wyznawcami, Kyuss czy Kylesą, są jak najbardziej na miejscu.
W otwierającym płytę IDDQD wita nas powolne tempo i brudne doomowe gitary, które wżerają się w mózg i nie pozwalają się oderwać od głośnika. The Swamp Altar to nadal wolne tempo i brudne gitary, jednak wygrywające bardziej melodyjne riffy, pachnące stonerem i ciężkim southern rockiem przypominającym twórczość szwedzkiego Langfinger. Jedenaście minut niesamowitego klimatu i płynących w przestrzeni zwolnień w stylu Hawkwind - tego można się spodziewać w najdłuższym i bodaj najlepszym na płycie Primordial Gas Clouds. Świetnie wypada też numer kolejny, pełen fenomenalnych psychodelicznych dźwięków, Acid Transmission. Do ociężałych, bardziej doomowych klimatów wracamy w przedostatnim Witches On My Land, który (podobnie jak The Swamp Altar) również pamiętamy z Orogenesis. Zamykający album Demolition Whale to esencja brudnego hard rocka w stylu lat 70.
Doom For The Black Sun przynosi solidną dawkę brutalnego grania dla twardych facetów. Płyta idealna do przemierzania słynnej Route 66 muscle carem czy motocyklem, obowiązkowo Harleyem-Davidsonem. Lubelski Major Kong udowadnia, że potrafi przykuć uwagę słuchacza magnetyczną siłą transowych kompozycji, znakomicie obywając się bez wokalu. [lupus]
Strona zespołu: http://www.facebook.com/majorkong666
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Mega; miażdży, bez ostrzeżenia wali prosto między oczy, nie tylko pięścią, ale od razu z główki i między oczy. 'Primoridal Gas Clouds' ma wysublimowany klimat i jest utrzymane w wybitnym guście; co za kapela - i ten powiew świeżości, bez kompromisów. Brakowało mi czegoś takiego, brawo!
OdpowiedzUsuńdziękujemy ;]
OdpowiedzUsuń