Zacznijmy od najjaśniejszego punktu programu w repertuarze Hellow Dog. Kolin Loves Addicted Girls to wymarzony skok do sławy. Taneczny rytm, cięte partie gitary przemieszane z zagrywkami oldskulowego syntezatora Korg, no i ten wokal! Kojarzy mi się to wszystko z... The Gossip. Prawdziwy parkietowy wymiatacz. Po tak dobrym początku trudno oczekiwać czegoś równie wgniatającego w podłogę. A jednak! W She And The Senses zespół pokazuje się od zupełnie innej strony. Ten powolny, ciężki numer, oparty jest na monotonnym pochodzie basu i metalicznych plaśnięciach syntezatora rodem z początków muzyki elektronicznej. I znowu ten głos – bluesowy, przeszywający, zabrudzony specjalnym filtrem. Miazga. Jakby tego było mało (o ty w mordę, bo pikawa mi siądzie!), dostajemy jeszcze kapitalny numer Jossi. Wyciszony, nastrojowy, prosto z ciasnego zadymionego klubu gdzieś na południu Stanów. The Detroit Cobras? Czemu nie! Jednak tradycyjną strukturę kompozycji odrealniają niepokojące, wielorybie odgłosy generowane przez syntezator. Plus oszczędne, ale kapitalne wejścia gitary i klawisze jak z sentymentalnego kawałka polskiego popu ze środka lat 80. Plus niepokorny tekst z paroma „fuckami”. Żeby nie było zbyt sennie i nastrojowo, weźmy na tapetę Sell The Things. Numer ma spory potencjał (fajnie przesterowany bas, ostry, zniekształcony wokal), ale czegoś mu brakuje, może bardziej wyrazistego refrenu? Na koniec zostawmy sobie Winter, w którym zespół flirtuje z brzmieniem trip-hopu.
Jak ja lubię takie niespodzianki! Wchodzę na przypadkową stronę na majspejsie i... mam kolejny zespół, który koniecznie trzeba obserwować. A jeśli ktoś z was wybiera się na festiwal Rafineria, będzie miał okazję zobaczyć Hellow Dog na żywo. Przypuszczam, że warto. Jak cholera! [m]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/hellowdog
z Poznania z Poznania! :D Miło zobaczyć taką recenzję [znajomi]
OdpowiedzUsuń