7 maja 2009

MorF: ForMalina (Plektronica, 2008)

Formalina to substancja, która zwykle kojarzy nam się z wielkimi słojami, w których przechowuje się narządy i szczątki zwierząt. Okropnie śmierdząca ciecz ma za zadanie powstrzymać procesy gnicia i rozkładu. Idąc tym tokiem myślenia nazywając tak swoje wydawnictwo spodziewamy się wierności historii i tradycji. Dobrze zakonserwowanego nurtu opierającego się nowym modom i trendom. Czyli... już wiemy, że Kuba Łuka i Michał Sosna (duet stanowiący trzon założonej w 2006 roku formacji) nigdy nie mieli ambicji studiować medycyny. Dźwięki proponowane na omawianym albumie są całkowitą antytezą powyższych stwierdzeń.

To głównie jazzowa płyta. Mamy saksofon, klarnet, charakterystycznie bujającą perkusję. Jesteśmy w starym dobrym Nowym Orleanie? Bynajmniej. Ciężko tu uświadczyć oldschoolowych improwizacji Jana Garbarka, to ślepa uliczka dla fanów dokonań Tomasza Stańki. Na okładce wśród wymienionych instrumentów jest pozycja saxophone noises - to doskonały przykład czego należy oczekiwać od Formaliny. Mnóstwo nowoczesnego free-jazzu podszytego sporym ładunkiem awangardy. Zwieńczenie # BLAchy to istna kakofonia skrzeczącego, przeszywającego saksofonu, który rozpycha ramy utworu.

W próbach ogarnięcia konceptu wydawnictwa nie pomaga natarczywa elektronika i rozbuchane syntezatory. Wręcz przeciwnie - potęgują wrażenie nieprzewidywalności i odejścia od umownych standardów "piosenkowych". Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Mimo pozornego chaosu, zgrzytów i dysonansów kolaże dźwiękowe Morfiaków potrafią wciągnąć z chorą fascynacją. Obłąkana gitara (a jednak!) w tevLEV, soniczna nawałnica TAKS_IENI_EGRA, ambientowy Accident #2 bombardują niebezpiecznie bębenki słuchowe wywołując przyjemny stan otumanienia.

Z drugiej strony, dla zwykłego miłośnika indie-rocka ta płyta jest za trudna do ogarnięcia. Cóż, słucham jej z myślą, że doświadczam czegoś nowego, pełnego artyzmu. Wstyd przyznać, ale najbardziej rusza mnie tytułowa Formalina, posiadająca tekst, z ciepłym kobiecym wokalem i przewidywalną rytmiką. Utwór kipi parkietową dynamiką, dość blisko mu do dokonań Loco Star i Oszibaracka. Takiego MorFa kupuję, gdyż czuję pewny grunt pod nogami. Pozostała część jest zbyt nieobliczalna, brakuje odpowiednich formatów, by rozłożyć ją na czynniki pierwsze i przetrawić.

Miłośnikom bezkompromisowego, nowoczesnego podejścia do muzyki album dostarczy ciekawych rozwiązań, dla mnie stanowił pewne wyzwanie. Nie żałuję poświęconego płycie czasu. Ciekawie było! [avatar]

Formalina:




Strona zespołu:
http://www.myspace.com/morfform

2 komentarze:

  1. Recenzja bardzo podobna do tej: http://muzyka.gery.pl/cms/43869,3,morf-formalina,recenzja.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Zbieżność przypadkowa. Tak się już dzieje, jak nie siedzi się na co dzień w danym gatunku muzycznym, więc siłą rzeczy zasób słów i określeń jest ograniczony. A skąd już mały krok do powtórzeń. Dzięki za czujne oko. Jest... mobilizujące :)

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni