30 maja 2009

Grabek: Mono3some (wyd. własne, 2009)

Czasami spece od promocji mają nie do końca trafione pomysły [czasami??? – przyp. m]. Przykładem - sesja zdjęciowa z okazji wydania debiutanckiej płyty Wojtka Grabka, absolwenta katowickiej szkoły muzycznej. Na czarno-białych zdjęciach widnieje elegancko ubrany człowiek ściskający nowocześnie wyglądające skrzypce. Materiały prasowe zachwalają o udanym połączeniu muzyki klasycznej z nowoczesnością. Jakie jest pierwsze wrażenie, które często decyduje o dalszym zainteresowaniu bądź odrzuceniu artysty, którego nazwisko nic nie mówi? Vanessa Mae! Przynajmniej takie było moje. Na szczęście to zupełnie inna bajka.

Moon3some
to czterdzieści minut rasowej i mrocznej elektroniki. Jak dla mnie trochę na wyrost jest podkreślanie wyuczonej profesji muzyka. W omawianym wydawnictwie skrzypce wcale nie grają pierwszych skrzypiec, często są schowane, używane oszczędnie jako dopełnienie aranżacyjne. Są integralną częścią muzyki, ale nie najważniejszą. Proszę porównać z autorskim debiutem innego wirtuoza - Michała Jelonka.

Wydawnictwo zaczyna się spokojnie dźwiękami elektronicznych cymbałów, jakże popularnych wśród kolorowych meksykańskich składów. Jednak Birch dość szybko ucieka od skojarzeń z world music. Wprowadzenie elektroniki gasi pogodny klimat i wprowadza mrok, który towarzyszy nam już do końca. Taka jest cała płyta - posępna, transowa, wyjałowiona, pełna zgrzytających w ustach pustynnych ziaren piasku. Rzadkie dźwięki skrzypiec sporadycznie dają nadzieję; najczęściej potęgują wrażenie zagłady i postapokaliptycznej pożogi. Weźmy A Soul Around. Klimat bliski pierwszym nagraniom Ankh, w których stoimy przed Piekłem Dantego. Monolog na wstępie jest wręcz demoniczny. Rozmach kompozycyjny Grabka robi wrażenie. Gość potrafi być delikatny (Rosemary), ale chyba najlepiej czuje się w industrialnych, zdehumanizowanych odlotach. Kłania się szkoła Nine Inch Nails. Island idealnie pasuje do starych filmów science fiction, bądź jako ilustracja do zapomnianych programów popularno-naukowych, jak Laboratorium czy Sonda. Do Book of Genesis bardziej pasuje tytuł Book of Doom. Indian Summer to hołd odjazdom w duchu Everything In The Right Place Radiohead. Niepokorne to dźwięki, dalekie od łatwych rozwiązań. Grabek chce nas zabrać w podróż, w której nie ma miejsca na positive thinking; tu musimy stawić czoła własnym demonom.

A jednak mam problem z tą płytą. Brakuje mi w niej jakiejś myśli przewodniej, czegoś na kształt konceptu. To doskonała muzyka filmowa, ale brzmi jak the best of Grabek. Mamy temat z obrazu katastroficznego, Inwazji porywaczy ciał, mrocznego fantasy, mamy przejmujący „Jacaszkowy” Telephone Call, przy którym czuję się jakbym dopiero co dostał wiadomość o śmierci przyjaciela. Szukam jakiegoś wspólnego mianownika. A może mam ich za dużo? W głowie układam sobie listę dzieł SF i muzyka pana Wojciecha pasuje do każdej z nich. Diuna, Fundacja, Księgi Nowego Słońca Wolfe'a. Podświadomie oczekuję autorskiej opowieści z klasycznym schematem: wstęp, rozwinięcie, zakończenie. A dostaję kalejdoskop dźwięków, który przytłacza. To oczywiście nie zarzut, choć mam nadzieję, że w przyszłości doczekam się jakiegoś concept-albumu.

Nie będę ani specjalnie oryginalny ani pierwszy z tezą, że te kompozycje wręcz proszą się o odpowiednią oprawę świetlną. Dźwięki, które słyszymy, wydobywają się z elektronicznych skrzypiec marki Ted Brewer. Jedną z ich zalet jest funkcja sound to light, czyli konwersja efektów dźwiękowych na świetlne. Coś w stylu winampowego equalizera. Relacje z koncertów potwierdzają widowiskowość oprawy wizualnej. O zapadające w pamięć przeżycia dba VJ Panipawlosky - jak wieść niesie skromna i piękna dziewczyna schowana za laptopem. Wizualizacje i filmy, jakie wydobywa z maszyn, doskonale współgrają z Grabkowym stylem. I słusznie. Ta muzyka potrzebuje Jarre'owskiego rozmachu! Cóż, pozostaje tłumnie chodzić na koncerty, by sprawdzić jak to z tym Grabkiem jest i zapewnić mu większy budżet. Gdańska Stocznia czeka! [avatar]

Strona artysty:
http://www.myspace.com/wojtekgrabek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni