13 marca 2012
Maria Ka: V/V/V/V EP (wyd. własne, 2012)
Kolejna dziewczyna, o której nie wiadomo nic poza wampirycznym zdjęciem profilowym. Niepotrzebna to skromność, gdyż jej muzyczne portfolio co najmniej intryguje.
Maria Ka to typowa Zosia Samosia. Wszystko nagrała sama, choć każda z ośmiu zaprezentowanych na EP-ce kompozycji równie dobrze mogłaby wyjść spod palców pełnego zespołu. Całkiem nieźle sobie radzi z liniami basu, ma udany pomysł na gitarowe partie i nie boi się w twórczy sposób wykorzystać do swoich celów tanie syntetyzatory. Ma dość mocny głos, o niekoniecznie zjawiskowej barwie. Śpiewa w większości po polsku, choć ze względu na domową produkcję słychać czasami co trzeci wyraz, co skutecznie uniemożliwia ocenę tekstów. Cóż, taki urok homerecordingu.
Stylistycznie można twórczość Marii podciągnąć pod krytykowane ostatnio zimnofalowe granie. XXI wiek jest oparty na pulsującym basie (ma ktoś także skojarzenia z Lechem Janerką?) i rozmydlonym gitarowym riffie. Nad utworem unosi się stary postpunkowy duch, dodatkowo wzmocniony świdrującym dźwiękiem zmyślnego elektronicznego efektu. Wokal Marii Ka jest stricte punkowy: szybki, zadziorny, butny. Robi wrażenie! Podobny klimat dominuje w Halo - tu Maria jawi się jako chłopczyca z premedytacją fałszująca całkiem nośną melodię. Choć jak chce potrafi zaśpiewać czysto. Jednak czy to będzie oparta na klangowanym basie Moskwa, czy ekspresyjna Hiszpania, w głosie wokalistki zawsze jest obecna punkowa, niegrzeczna nuta.
Bardzo ciekawe w twórczości Marii są motywy ze staroświeckich horrorów. Słuchając Hull's Murder nie sposób nie nazwać dziewczyny Nickiem Cavem w spódnicy (ta upiorna melodyjka, ta teatralna modulacja głosu!). Hey, James ma sporo maniakalnego mroku za sprawą przeciągłej linii melodycznej i złowieszczych gitarowych zagrywek. A spotkanie z Kobietą Vampem może nie należy do najbezpieczniejszych, ale za to skutecznie podnosi poziom adrenaliny.
Będzie coś z dziewczyny, prawda? [avatar]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Mietall Waluś to specyficzna postać. Udało mu się kilka lat temu wstrzelić w rynek całkiem przebojową płytą zespołu Negatyw, wziął udział w ...
-
Pensão Listopad to trio z Wrocławia. Choć nie do końca. Współzałożycielem formacji jest Portugalczyk Joao Teixeira de Sousa. Historia właści...
-
Stardust Memories porzucają covery i debiutują z autorskim materiałem. To będzie bardzo dobra płyta!
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Trzeci album The Spouds to dla mnie przełom. Wreszcie chce mi się ich słuchać non stop, bez przerzucania niektórych utworów, wreszcie zap...
-
Trójmiasto i Warszawa spotykają się w Grodzisku Wielkopolskim.
SURF ROCK + RENATA PRZEMYK ze szczyptą Nosowską i w zasadzie taką zimną gotycką falą.
OdpowiedzUsuńo tym powinieneś napisać w pierwszej kolejności do walca!
Tak jak uwielbiam WAFP i jestem wdzięczny za znalezisko to jestem w szoku, czytając ten artykuł, który jest tak pusty i o niczym jak bardzo się da! Jak już dawno nie czytałem.
Szkoda tylko, że bas nie jest żywym instrumentem i niewiele ma wspólnego z Janerką... Ech, [avatar]...
No i Maria K jezeli czytasz: cudownosci!!!!! graj graj i graj!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam :(
OdpowiedzUsuńjak dla mnie najciekawszy jest wokal, troche ludowy a troche zawadiacko pewny siebie. warstwa instrumentalna oprocz gitary mnie odrzuca
OdpowiedzUsuń