12 grudnia 2010
Obserwator: By Million Wires
By Million Wires to powstała trzy lata temu tarnowsko-krakowska formacja zainspirowana twórczością Radiohead. Bezpośrednich odniesień praktycznie nie ma wcale, grupie bliżej jest do dokonań Coldplay. Ale jeśli kiedyś zamiast OK Computer nagrają swoje Parachutes, to nikt nie będzie miał im tego za złe!
Trzy piosenki na najnowszej demówce to przestrzenne, półakustyczne gitarowe granie. Jest melancholijnie, zwiewnie i klimatycznie. Zespół ciekawie zaaranżował poszczególnie ścieżki. Każda z gitar często wygrywa własną, uzupełniającą się historię. Słyszeliśmy to już wiele razy i usłyszymy nie raz w podobnym wykonaniu. Dyskusja o świeżej krwi nie ma sensu, tu chodzi jak zwykle o melodie.
Filiżanki na dzień dobry plusują za sprawą polskiego tekstu. I przy okazji swoje atuty prezentuje wokalistka Anna. Dziewczyna jest obdarzona miłym, ciepłym głosem i pisze typowo kobiece teksty. Barwą głosu trochę przypomina Katarzynę Gierszewską. Podobnie jak liderka formacji TrzyDwa%UHT śpiewa z nutką nostalgii. Ale jest jedna rzecz, która nie daje mi spokoju i która wpływa na odbiór. Dotyczy to wszystkich kompozycji na demie. Wokal i sekcja instrumentalna... zdają się sobie przeszkadzać. Muzyków ciągnie do bardziej zwartych form, riffów ukierunkowanych na wyrazistość, podczas gdy śpiew Ani kontruje zapędy kolegów. Jest powolny, lekko rozlazły, przelewa się z wersa na wers. Ten styl świetnie sprawdziłby się w prog-rocku. Jeszcze dobitniej ten rozstrzał słychać w udanym Hurl. Zespól pozwala sobie na trochę hałasu, niespodziewanych przejść i zwolnień. Jednak te muzycznie fajne rzeczy dzieją się, kiedy milknie głos Ani. Gdy dziewczyna śpiewa, pozostali członkowie zespołu chowają się i tworzą bezbarwne tło. Jakby zabrakło pomysłu na uzupełnienie treści wokalnej. Kończący demo utwór Nic tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Chłopaki starają się grać konkrety, zaś Ani nigdzie się nie śpieszy. Buduje bardzo ładne wokalizy, z kolei podkład kipi od tłumionych nerwów i tylko czeka (nadaremnie, by zerwać się z uwięzi.
Ale i tak bardzo fajnie mi się słucha tych piosenek By Million Wires. Wystarczy wypracować wspólny pomysł na siebie, ustalić twórcze kompromisy i znaleźć wspólny środek ciężkości. Na razie jest dość schizofrenicznie, nieco nieporadnie, ale songwriting jest w porządku. Gdy zespół dogada się co do szczegółów i napisze kilka takich kawałków jak Hurl, szanse na większy rozgłos wydają się być realne. Słuchając starszych utworów (Vampires, Parenthesis – do odsłuchu na Last.fm) widzę, że jak zespół chce, to potrafi przemówić jednym głosem. I nie ma znaczenia, że w nieco innej konwencji. [avatar]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/bymillionwires
Najnowsze demo dostępne w naszym downloadzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz