21 grudnia 2010

Negatyw: Virus (Manufaktura Legenda, 2010)


Ostatni kwartał tego roku upływa pod znakiem nieoczekiwanych powrotów. Kto jeszcze rok temu przewidziałby, że Kristen nagra coś nowego? Że z odmętów zapomnienia powróci eM? Premierowe piosenki zaproponuje Penny Lane? I po pięciu latach milczenia, bez wsparcia wielkich wytwórni, na półkach sklepowych pojawi się nowy Negatyw?

Coś musiało być nie tak z ostatnią płytą zespołu, Manchester, skoro w tej chwili nie potrafię sobie przypomnieć ani jednego kawałka z tego albumu. Wiem, była przebojowa, sformatowana pod stacje radiowe, ale w głowie nic nie zostało. Tym bardziej jestem zdziwiony, gdy czytam, że Virus jest intencjonalnie antypiosenkowy. Poza paroma wyjątkami to zestaw całkiem melodyjnych refrenów, które łatwo wchodzą i trzymają się w głowie przez dłuższy czas. Ty i ja to idealny kandydat na singiel. Albo lajtowe Wszystko takie proste, w którym króluje wakacyjna, nienarzucająca się lekkość. Swoje robi ballada Odważni - melancholijna, lekko nerwowa, trochę niepokorna. Idealna rzecz do wpasowania między Dorosłe dzieci i Jedwab. Owszem, są rzeczy, które przypominają zespół z okresu Paczatarez: Inny smak ze swoim dusznym, połamanym klimatem czy psychodeliczny Srebrny dym. Zespół rezygnuje wówczas z alternatywnej przebojowości i stara się sięgać po inne, mniej oczywiste środki wyrazu. Wychodzi mu to tak sobie. Srebrny dym byłby o wiele lepszy, gdyby był krótszy.

Mimo wyraźnej piosenkowości, bez problemu można zrozumieć, czemu Virus nie ukazał się pod barwami któregoś z majorsów. Negatyw wrócił do korzeni i postawił na chropowatego rock’n’rolla. Cała płyta została nagrana bez pogłosów - dzięki temu brzmi sucho, ale ma to swój smaczek. Dobrze słychać bębny i bardzo podobają mi się kilkusekundowe riffy gitary, które co chwilę pojawiają się i nikną przyjemnie kąsając, jak w singlowym Zazdrość, zawiść, gniew czy motorycznym refrenie Gry. Kowbojski motyw w Grzechu ma w sobie sprą dozę łobuzerki; fajnie by było przy tym kawałku obijać się z dziewczyną poduszkami. Z kolei tytułowe nagranie zwraca uwagę puszczonym od tyłu dźwiękiem i neurotycznym klimatem. A już zupełnie rozwalił mnie kawałek Każdy ma słabsze dni. Zwrotka wywołuje grymas na twarzy, gdy słyszę przaśne sia-la-la-la-la. Jednak tekst refrenu nadrabia wszystko. Tak, sam także mam słabsze dni i mam ochotę zrobić to, co Mietall sugeruje.

Właśnie, Mietall. W jego przypadku nic się nie zmieniło. Dalej sadzi grafomańskie teksty i śpiewa z tą w dziwną manierą. To niesamowite, ale facet potrafi z zadziwiającą łatwością zacząć wers, który wydaje się nieść jakąś niebanalną treść, by po paru słowach spalić całość częstochowskim rymem czy gimnazjalnym skojarzeniem. Na swój sposób jest to... ujmujące. Nie sposób nie polubić gościa, który jak nikt inny śpiewa: ja żiję chwilą z dnia na dzień.

Nie czekałem na nową płytę Negatywu. Nawet nie sądziłem, że ten zespół jeszcze istnieje. Virus nie odbije się szerokim echem w polskich mediach; szału bowiem nie ma. Ale, mimo że nigdy nie byłem zwolennikiem tej grupy, to... fajnie Mietall, że wróciłeś! [avatar]

Ty i ja:




Strona zespołu: http://www.myspace.com/negatywpaczatarez

Przeczytaj też eM: Emocje, Mietall Waluś Magazine

8 komentarzy:

  1. "Kiedy maiłem lat szesnaście..."
    ...i kupiłem pierwszą płytę negatywu. To było coś. Było to pojebane. jakiś kolo śpiewa dziwaczną manierą na tle piszczących gitar i pulsującego basu.
    I naprawdę byłem fanem tego zespołu i kupowałem wszystkie ich płyty. A potem coś dziwnego się stało. Za moje pieniądze ci goście pokupowali sobie skórzane kurtałki i jeansy wranglera, zaczęli sobie robić debilne sesje gdzie zaczęli wyglądać jak Oasis. Jak parodia rockowych idoli.

    Nie podobało mi się to bo wcześniej jako nastolatek mogłem się z nimi utożsamiając bo sprawiali wrażenie normalnych gości piszących fajne piosenki.

    Na ich płytach prezentowali tendencje spadkową. Pierwsza była kapitalna. Druga słabsza. A Manchester to już był strzał w stopę. Zaczęli się zadawać z gościami z myslowiz i uwierzyli że już nie są normalnymi ludźmi bo w dupach im się poprzewracało.

    Mimo to zawsze podobały mi się ich piosenki, te dziwaczne teksty, naiwne czasem, infantylne ale prowokujące.

    Nie słuchałem tej nowej w całości ale to co słyszałem bardzo mi się spodobało i kręci mnie w dupie żeby pójść do sklepu i dorzucić się Miętalowi do nowych dżinsów albo debilnych okularów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. PS
    ten kawałek z teledysku jest zajebisty. Trochę sunie od niego Placebowym "Battle for The sun sun sun" ale i tak jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Grafomańska to z lekka wydaje się być ta recencja, o czym świadczy np. stwierdzenie: "Wiem, była przebojowa (ostatnia płyta - Manchester)... ale w głowie nic nie zostało". To albo była przebojowa (czyli były tam jednak jakieś przeboje i się jakiś pamięta jak sądze), albo się jej nie słuchało i przeczytało np. na Onecie że była przebojowa.

    Zgadzam się z tym, że w przypadku Negatywu, z płyty na płytę jest ciut gorzej. Virus nie zachwyca ale też nie rozczarowuje, to po prostu solidna płyta.

    OdpowiedzUsuń
  4. była przebojowa, ale w głowie nic nie zostało - tak trudno to zrozumieć? nie widzę tu żadnej sprzeczności.

    OdpowiedzUsuń
  5. rach.ciach chciał/a się popisać i chyba nie wyszło. Bo to, że płyta była w jakiś tam sposób przebojowa to jeszcze nie znaczy, że te piosenki zostaną w głowie na zawsze. Sam pamiętam, że piosenki były nawet 'catchy' i mniej więcej tyle z tej płyty jestem w stanie sobie przypomnieć, więcej w głowie nie zostało, bo i same piosenki mimo jakiejś tam chwytliwości były raczej słabe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tylko pamiętam "Mam lęk wysokości", "Alone" i "Dylan Carlson". I wcale nie dlatego ze to były jakieś genialne piosenki.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i pogonili łysego perkusistę. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. @ we are from poland & mtk

    no tak, przeboje zazwyczaj nie zostają w głowie

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni