4 stycznia 2013
Łąki Łan: Armanda (EMI Music Poland, 2012)
Chłopcy z Łąki Łan na trzeciej płycie mężnieją i dojrzewają. Wręcz starzeją się. Ale w jakim stylu!
To dla mnie zawsze był dziwny zespół. Traktowany przez media po macoszemu, dzięki koncertom dorobił się znacznej grupy oddanych fanów. Kreując taki a nie inny image skazał się na niepoważne traktowanie. Z drugiej strony wielu artystów chciałoby się pochwalić takim nerdowskim fan-basem. Gdyż Łąki Łan są konsekwentni. Bagienny mikroklimat, który stał się cechą charakterystyczną warszawiaków już od pierwszych nagrań, jest żelazną podstawą każdego przejawu aktywności zespołu. Od ubiorów po pseudonimy. Od tekstów piosenek do woniejących mokradłami wpisów na fejsbukowym profilu. Całkowite oddanie się łąkowemu alter ego robi wrażenie. Poniekąd cierpiała na tym muzyka - chcemy gibającego się Paprodziada, a co będzie grało w tle jest już mniej ważne, byle tylko dostatecznie bujało w rytm trzęsących się tłustych odwłoków. Armanda zmienia postać rzeczy. To płyta, której słucha się świetnie bez owadziego kontekstu.
Dawne Łąki Łan to przede wszystkim mocny funk, który był w stanie poderwać każdą salę do synchronicznych podskoków. Tym razem gitar jest zauważalnie mniej, rzeczy w stylu Propagandy są zdecydowanie w odwrocie; do ofensywy przystąpiła stylowa elektronika i analogowe brzmienia. Esencja Łąkiłanów, czyli funk wciąż jest słowem-kluczem opisującym najnowsze dokonania, ale tym razem nie chodzi już w takim stopniu o klangowany bas, a taki barrywhite'owy, elegancki i wymuskany styl. Dzięki temu nowe kawałki nie epatują szczególną mocą, są za to doskonale zmontowane aranżacyjnie. Nie zmuszają do harców, lecz bujają. Bujają na wiele różnorakich sposobów. Łan Pała buja w rytmie oldskulowego disco (świetne syntezatorowe progresje). Łan For Me to zaskakujący mariaż James-Brown'owego soulu, tanecznego rytmu i postrockowego (!) napięcia. D4D w tym momencie dostają apopleksji. Punkty wspólne z przeszłością mamy w Jammin' (reggae) i Lovelock (wariackie tempo).
Poza tym nowe wkracza na naszą łąkę. Pompeje - lekko eksperymentalny instrumental z melancholijną partią pianina i znanymi z muzyki ilustracyjnej rozwiązaniami. Mimo eklektycznego tekstu Dziadarap niesie ze sobą wyraźne napięcie seksualne (ale to zasługa Paprodziada, który mruczy jak Barry White). Podobny erotyczny podtekst jest wyczuwalny w Sundown, choć baryton został zastąpiony falsetem, a chillwave'owe pasaże hip-hopowym rytmem. No i śliczne zakończenie. Tytułowa kompozycja nie stoi aż tak daleko od tego, co zrobili trochę wcześniej Loco Star. Armanda w swojej skromności i elegancji ciągnie ostateczny odbiór mocno w górę.
Pal licho sceniczne wygłupy, uśmiechnijmy się do przebranej śmiesznie, piszczącej młodzieży na koncertach. Olejmy całą tą bajkowo-niepoważną otoczkę. Łąki Łan to porządny zespół, który właśnie nagrał ponadprzeciętną płytę. No, ale zapracowali na to! [avatar]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/lakilan
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
W poniedziałek spodziewam się dostawy mojego osobistego własnego egzemplarza.
OdpowiedzUsuń