18 stycznia 2013

Kiev Office: Zamenhofa (Nasiono Records, 2013)


Lepsi od Pixies?

Na pewno szybsi. Pixies zaczęli wypuszczać płyty z rarytasami dopiero po rozwiązaniu zespołu i wcześniejszym wydaniu czterech albumów. Gdyński zespół postanowił obdarować swoich fanów cukierkami już po drugiej płycie. Nie za wcześnie na takie zabawy?

To zależy. Jeśli jesteś fanem Kievów, z radością złapiesz w zęby każdy ochłap, jaki rzucą. Ja na przykład jestem, to się cieszę jak głupi do sera. Bo chociaż Zamenhofa to taki muzyczny śmietnik, to jednak daje sporo radochy. A bo możemy sobie posłuchać i bardzo marnej jakości demówek z okresu 2006-2008, nagrywanych amatorsko w pokoju Gorana, i pierwszych studyjnych utworów, którymi zespół, jeszcze w składzie z Magdą Buller za perkusją, zaistniał w świadomości słuchaczy (a na WAFP pojawił się w Obserwatorze – to był kwiecień 2008), i w końcu trzech całkiem niedawno nagranych, premierowych piosenek. Znalazło się też miejsce dla skromnej, zaledwie w postaci jednego tracku, reprezentacji koncertowej (Bałtyk nocą). Szkoda, że nie udało się więcej, bo energia i feeling płynące z tego wykonania są bardzo przyjemne.

Świeżynki. Nie powinny nikogo zawieść, no może z wyjątkiem Bałtyku nocą (Reprise), czyli studyjnej wersji, która w konfrontacji z koncertową wypada mniej przekonująco. Natomiast Jerzy Pilch i Six Six Six to już Kiev Office w wybornej formie, z całym arsenałem swoich sprawdzonych patentów: łobuzerskich zagrywek, hałasów, brudów, damsko-męskiego podśpiewywania, ostrych wrzasków i niekonwencjonalnych rozwiązań realizatorskich.

Z prawdziwym rozrzewnieniem słucham najstarszych nagrań: Archeolog z szaloną solówką na gitarze akustycznej, Reportaż urzekający melodią i formą czysto informacyjną tekstu, będącego ni mniej ni więcej tylko czytanką z podręcznika gatunków literackich i dziennikarskich, wreszcie eksperymentalny, zmechanizowany Za mało – brzmi to, mimo konieczności znoszenia kiepskiej jakości, nad wyraz inspirująco i zabawnie. Spośród pierwszych studyjnych nagrań, które chyba nigdy nie były publikowane, do łez rozśmieszają mnie Uda Clinta Eastwooda. Ten wokal zniekształcony autotunem to prawdziwy majstersztyk! W tej grupie są jeszcze znane od lat Laurel i Fallen In Love, które w ogóle się nie zestarzały. Ale najlepiej i tak wypada Uciekł w niszę będący esencją twórczości KO – abstrakcyjny tekst, i chwytliwy refren, a wszystko to zagrane na luzie i bez najmniejszych oznak zatwardzenia.

Jeśli nie znasz jeszcze twórczości Kiev Office, na razie wstrzymaj się ze słuchaniem Zamenhofa i zabierz za przerabianie poprzednich albumów (najlepiej zaczynając od znakomitego Antona Globby). Jeśli jesteś fanem, to... już pewnie zamówiłeś CD w sklepie Nasiona. [m]

Jerzy Pilch:



Strona zespołu: http://www.facebook.com/pages/Kiev-Office/100895703298784

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni