„Świeży, pełen radości, ożywczy pop”. Tak pisaliśmy o demo Revlovers w 2011 roku. Przy okazji wydania pełnowymiarowego debiutu wypada te słowa powtórzyć!
Od tamtego czasu łódzki tercet był właściwie niewidzialny. Jakby wstydził się trochę tej swojej EP-ki, kiepskiego brzmienia czy braku na tylu dobrych piosenek, by mieć czym wypełnić godzinny koncert. Nie reklamował w mediach swojej obecności, nie wciskał na profile fanów linków do muzyki. Jakby chciał powiedzieć: jeszcze za wcześnie, jeszcze nie jesteśmy na tyle silnym zespołem, by ze swoją muzyką wyjść do ludzi. Teraz okres oczekiwania dobiegł końca. Mają jedenaście dobrze wyprodukowanych i zagranych piosenek, które wręcz proszą się o rozgłos.
Panowie zasilający szeregi Revlovers muszą być przygotowani na to, że w recenzjach na pierwszym miejscu będzie stawiało się wokalistkę Basię Szafarz. Głos dziewczyny trudno pomylić w kimkolwiek innym. Ciepły, zamszowy, pełen odcieni, mimo stosunkowo niewielkiej ekspresji. Może zdawać się zbyt sztywny, miejscami za zimny, ale wrażenie znika po którymś tam odsłuchu. Nie da się jednak ukryć, że pierwiastek świeżości wnosi właśnie Basia.
Najlepiej słychać to w otwierającym płytę, najbardziej zachowawczym kawałku Wings. Oj, znamy dobrze te melodyjne, lekko przybrudzone gitary, osłuchaliśmy się z partiami skrzypiec, z delikatną elektroniką jesteśmy za pan brat, nie ruszają nas energetyczne chórki. Ot, ładna, altpopowa piosenka z intrygującym żeńskim wokalem. Ale im dalej w płytę, tym te ograne elementy coraz lepiej zaczynają się układać w intrygujące melodie i nieoczywiste hooki. ! proponuje nieśmiały dancepunkowy (i ujmujący) nerw, Copacabana może startować do wakacyjnego przeboju (ale pozbawionego typowego dla tej dziedziny plastiku). Shooting Star z pełną pogłosów produkcją mile łechce uszy nieco duszną atmosferą - z drugiej strony mamy przestrzenny refren Uncovered, który odrywa od podłogi. Nie można zapomnieć o Hey Hey, mimo że nerwowej, to jednak ślicznej piosence, Can't Stop, w którym to atłasowe klawisze ujmująco tonują dość hałaśliwe gitary czy Feel Y.A. gdzie wokalnie Basię Szafarz wspomaga kolega z zespołu (przypomina mi się tu casus Shelter Loco Star).
Jako podsumowanie wchodzi mi pod palce okrzyk: jak dobrze, że taka płyta powstała! Co prawda w tym roku słuchałem już lepszych płyt i pewnie jeszcze kilka ważniejszych przed nami, ale nareszcie ktoś zagospodarował ten kawałek muzyki w Polsce. Revision Thing to taki wszędobylski pop. Sprawdzi się pod każdą szerokością geograficzną i w każdym miejscu - u fryzjera, w galerii handlowej i na alternatywnej prywatce. To nie lada wyczyn tak sprytnie wyważyć popowe melodie nie popadając przy tym w mainstreamowy kicz. Dzięki, Revlovers! [avatar]
Strona zespołu: http://revloversmusic.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz