8 czerwca 2014

Epkowisko: Hoszpital, Locomotive Sun, Natasza Ptakova, Pogrzebion


Wracamy do Epkowiska. Czekają na was cztery warte uwagi małe płyty – każda inna, każda na wysokim poziomie. Tego trzeba posłuchać!

Hoszpital: Szmutno (wyd. własne, 2014)


Dziwaczna nazwa, dziwaczny tytuł, ale sama muzyka już nie. Poznańskie trio gra dość typowego indie rocka opartego na rytmicznej – okej, użyję tego sformułowania – tanecznej sekcji, oplecionej starannie tkanymi gitarowymi ornamentami. Do tego mało charakterystyczny wokal i... i co? Kolejny nijaki polski zespół, po którym słuch wkrótce zaginie?

Niekoniecznie. Wyróżniają się teksty. Zespół używa tagu „poetic” i rzeczywiście niektóre wersy zalatują Krainą Łagodności (Nieba). Na szczęście nie jest to wątek dominujący. W kapitalnym Ty Michał Bielawski wyrzuca z siebie krótkie frazy z zaciekłością Jędrka Dąbrowskiego z Organizmu. A nad wszystkim unosi się duch Grzegorza Ciechowskiego. I uśmiecha się z aprobatą. W Orgazmach Bielawski odważnie bawi się prowokacyjnymi słowami śpiewając: Niepozakręcane krany/ Niepomalowane ściany/ Nieumeblowane pokoje/ Niedochodzone orgazmy. Fajne? A stać go na więcej, jak w lekko makabrycznych Sosnach, z których wylewa się groteska i czarny humor (Radośnie powiesimy się wspólnie na sośnie).

Obok fragmentów dynamicznych (Nieba, Ty, Halo, jest makabra), zespół zadbał o bardziej klimatyczne, wolniejsze utwory. I tak Orgazmy to klasyczna ballada, a Sosna - ponury trip przyozdobiony odgłosami lasu.

Wychodzi na to, że nie jest to taki zupełny przeciętniak. Wychodzi na to, że warto posłuchać. No to słuchajcie!




Locomotivesun: Kombinezon na dźwięki (wyd. własne, 2014)


Niewielu jest w polskim niezalu tak charakterystycznych wokalistów, jak Daniel Hozumbek (znany wafpowcom z Robotów na Wysokości). W elektronicznym trio Locomotivesun jego wokal jest bardziej śpiewny i wpadający w ucho niż w przypadku Robotów, a i same wyśpiewywane przez Daniela frazy łatwiej zaczepiają się w głowie. Są po prostu mniej wykręcone, za to bardziej uporządkowane.

Niestety, piosenki na płycie nie mają tytułów, a jedynie numerki. To utrudnia ich identyfikację, a szkoda, bo przynajmniej dwa kawałki (1 i 3) mogłyby „pójść w świat”. Wymienione utwory to rozbuchane taneczne disco, bardzo motoryczne, z zabójczymi hookami. Jestem przekonany, że któryś z nich powinien znaleźć się na naszym Nielegalu Sylwestrowym. Końcówka „trójki” to prawdziwy disco-majtersztyk, a Hozumbek śpiewa w nim najlepiej w swojej dotychczasowej karierze (To znowu jest teraz/ I nic się nie martw).

Piosenki nr 2 i 4 nurkują w trip hop – zwłaszcza ta pierwsza ma typową dla tego gatunku konstrukcję i brzmienie. Z kolei „czwórka” ma swój czas, gdy atakuje gniotącym basem I krzykiem wokalisty: Nie pozwól, by na marne poszło to wszystko.

Jak pisałem w przypadku najnowszej płyty Jacka Lachowicza (aka L.A.S.) – Locomotivesun idealnie wstrzeliwuje się w aktualne mody i trendy. Ich brzmienie jest światowe, a teksty i wokale – wszystko po polsku! – na najwyższym poziomie. Może ktoś ich wreszcie zauważy?




Natasza Ptakova: K.A. (wyd. własne, 2014)


Młodsza koleżanka Meli Koteluk pochodzi z Gliwic, a jej pierwsza EP-ka zawiera piosenki. Tylko tyle i aż tyle.

Mela Koteluk pojawiła się we wstępie nie dlatego, że wiem coś o powiązaniach obu pań – chodzi raczej o podobieństwo głosu, stylu śpiewania i komponowania. W piosenkach Nataszy jest na razie więcej dziewczyńskiej melancholii i smuteczków – kiedy trzeba głos efektownie się załamuje, aż słuchaczowi napływają do oczu wielkie łzy (żartowałem). Może w przyszłości usłyszymy w jej głosie więcej radości.

Te piosenki mogą posłużyć za niezobowiązujące tło, ale spróbujcie tylko uważniej wsłuchać się w dźwięki emitowane przez towarzyszący Nataszy zespół. Te chłopaki naprawdę znają się na swojej robocie. Dżentelmeńsko ustępują miejsca wokalistce, ale cały czas są za nią, czujnie przyczajeni, by na znak liderki wyskoczyć z kilkoma celnie zagranymi akordami, z mocniejszym uderzeniem w bęben, ekspozycją krótkiej solówki gitary czy klawisza. Apogeum pokazuje, jak umiejętnie potrafią dawkować napięcie. Beliver udowadnia, że nieobce im salonowe obycie i umiejętność płynnego przechodzenia między delikatnym popem a unowocześnionym jazzem. W Nie-przypadku zupełnie nieprzypadkowo czarują folkowymi nawiązaniami do Clannad. A w Że stawiają kropkę nad i doskonałym przerywnikiem, w którym na pierwszy plan wychodzi surowy riff zagrany na nylonowych strunach i szorstki akord wiolonczeli.

Bardzo miła popowa płyta, dobrze zaśpiewana i zaaranżowana, wyśmienicie zagrana przez w pełni świadomych muzyków.






Pogrzebion: Człowiek (wyd. własne, 2014)


Trio znad morza. I to właściwie wyjaśnia wszystko. EP-ka tej tajemniczej załogi zawiera wszystko, co najważniejsze w trójmiejskiej spuściźnie: psychodelię, dobre melodie, specyficzną poetykę tekstów. Dodajmy do tego dużo, naprawdę dużo bluesa i poczucie humoru kojarzące się ze środowiskiem skupionym wokół Radia Rodoz.

Nie każdemu taki „miszung” przypadnie do gustu, niektórzy mogą uznać teksty za dziecinne i nietrzymające się kupy (brak rymów i rytmu), ale jeśli zaakceptujemy ich inność, będzie już łatwiej.

Piosenki utrzymane są w stylistyce surowego bluesa (dużo basu) i psychodelii (dużo pogłosów), ale pojawiają się też nawiązania do bigbitu (Na tropie). Zespół ogólnie dobrze się bawi, muzyką opowiadając smutne historie w parodystycznym ujęciu (Ciuchy, Nocny Zenek).

Pokręcone, ale fajne.



Polecał [m]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni