Mistrz Mroku z Rzeszowa w najlepszej formie.
Za God’s Own Medicine od kilku już lat stoi tylko jeden
człowiek – niejaki Andy. To, co robi w pojedynkę na tym albumie, zasługuje na
tylko jedno słowo: szacun. Drachma to kawał doskonale brzmiącego,
mięsistego, wielowarstwowego dark wave’u. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa
się niski, „mroczny” głos wokalisty oraz mocno wyeksponowany automat
perkusyjny. Jednak na tej podbudowie rozrastają się mury kapitalnych melodii,
generowanych przez gitary i klawisze. Drachma ma niesamowity komercyjny
potencjał – nocne audycje każdej stacji radiowej powinny grać ten materiał non
stop. Wymiatają najbardziej dynamiczne kompozycje: Clocks, Down Below,
Fever, Down Is The Only Way Out nie tylko atakują ścianą precyzyjnie
dawkowanego gitarowego zgiełku, ale i zaczepiającymi się w głowie refrenami.
Szczególnie ten ostatni dosłownie poraża moją przysadkę mózgową. Z jednej
strony ciężar czołgu, z drugiej rozlewające się plamy światła i błyskotliwe
wokale. Jedna z moich piosenek roku!
W temacie piosenek to nie wszystko. Te spokojniejsze utwory
to prawdziwe perełki. Natchnione Into The Sun, cudownie popowe (tak!,
posłuchajcie tych ozdobników melodycznych) Wrong, rozbrzmiewające
orkiestrowym rozmachem Glass Of Jar, w końcu znakomite Low, które
za sprawą pełnego oddechu refrenu kojarzy mi się z najlepszymi piosenkami Vast.
Album zamykają mroczniejsze kompozycje: przyczajone Coin Of Gold i
przytłaczające ciężkim nastrojem (ale z przebłyskami światła) Rainbows -
tworzące zapierający dech w piersiach finał albumu.
Nie spodziewałem się, że ta płyta tak mnie wciągnie. Dawno
nie raczyłem się takimi klimatami, stąd pewnie wielki entuzjazm wobec Drachmy.
Jeśli się mylę, poprawcie mnie, ale sądzę, że Andy wykonał kawał naprawdę dobrej
roboty, a Drachma zasługuje na uwagę nie tylko krajowych fanów. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/godsownmedicinePL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz