23 stycznia 2010

Marcelle Spirit: Marcelle Spirit (New Rock Revolution, 2009)


Oto nowa świecka tradycja: młode podkarpackie kapele debiutują concept-albumem. Ta choroba dotknęła również powstałą w 2007 roku łańcucką formację Marcelle Spirit. Słuchacz dostaje do ręki 13 utworów opowiadających o krótkim życiu tytułowej tajemniczej dziewczyny. A wraz z nimi cały przekrój problemów związanym z trudnym okresem dojrzewania. Zagubienie, niezrozumienie, brak akceptacji, odrzucenie, niespełniona miłość, pozorne przyjaźnie, zdrady, bunt religijny i nadwrażliwość. It’s so emo... Sytuacji nie poprawia okładka, na której widnieje mroczny anioł z czarnymi skrzydłami, stojący „na krawędzi”. Moim zdaniem dorabianie historii spinającej wszystkie kompozycje jest niepotrzebne - traktowanie wydawnictwa jako zbiór normalnych, niepowiązanych ze sobą piosenek zupełnie nie wpływa na odbiór płyty, a nawet pomaga.


Darujmy sobie złośliwości. Debiut Marcelle Spirit to czterdzieści osiem minut dość hałaśliwej rockerki okraszonej wpadającymi w ucho melodiami. Płytę zaczyna Intro skonstruowane na modłę Cherub Rock Smashing Pumpkins. Narastająca, kotłująca się perkusja eksploduje potężnym gitarowym riffem. I tak będzie już do końca. Rwane, cięte akordy, przester często zlewający się w ścianę dźwięku, gęsta praca perkusji. Z głośników leje się jazgot, czuć rockową dynamikę i energię. Świat od ponad dekady przerabiał to na wiele sposobów. Staind, Creed, 30 Second To Mars czy Fall Out Boy. W międzyczasie nadeszła fala popularności indie-rocka. Co również odbiło się na stylu Marcelle Spirit. Chłopaki z głową dołożyli jako smaczek elektronikę. Ponadto sposób konstruowania linii melodycznych ma źródło bardziej w altrocku niż np. w grunge’u. Dlatego najciekawsze momenty na płycie to te, w których granica między stylami jest słabo wyczuwalna.

Z większości utworów na płycie można by śmiało wykroić single. To typowe piosenki w schemacie zwrotka-refren. Nóżka tupie, główka potakuje, jest błogo. W sam raz do kolektywnego śpiewania na stadionach. Ale z tymi melodiami chłopaki się trochę zapędzili. Owszem, refreny są fajne, jednak powtarzanie ich kilkakrotnie po sobie po jakimś czasie zaczyna nużyć. Najlepiej to widać na ultraprzebojowym Dla ciebie umarłem już. Gdzieś tak od połowy utworu mam serdecznie dość powtarzanego w kółko tekstu refrenu. Przydałby się jakiś mostek, jakaś solówka! Właśnie - to najbardziej uwiera na płycie - brak fajniejszych zagrywek, bardziej skomplikowanych riffów oraz przejść. Nie powiem, muzycy wydają z instrumentów urozmaicone dźwięki, ale trwają one zwykle wielokrotność czterech taktów. Te drobne fragmenty, gdy gitarzysta pozwala sobie na więcej swobody, są o wiele bardziej interesujące. Znalazłem ich aż trzy. Solówka pod koniec Niezapominajki, w Gorzkiej rocznicy oraz w finale Hey Marcelle. Proszę wybaczyć tę wyliczankę, ale powtarzalność motywów (mimo urozmaicenia) jest zabójcza. Dla porównania warto posłuchać niewiele starszego albumu Oceanu Cztery. Sytuację trochę ratuje wokalista Piotrek Smała. Dysponuje dość charakterystycznym suchym głosem. Fajnie wychodzi mu dwugłos w Anonsie czy emocjonalne zawodzenia w Niezapominajce.

Pewnie chłopaki się za to obrażą, ale targetem zespołu na obecną chwilę są głównie licealiści. Ci, znudzeni Comą czy Kultem, z chęcią zainteresują się nowym zespołem skrojonym pod ich wrażliwość i pozwalającym dać upust młodzieńczej energii. Przy okazji prorokuję, że kiedy zespół wyrobi się koncertowo i będzie miał po uszy mało wyrafinowanego czadowania, skieruje swoją uwagę ku bardziej stonowanym i wymagającym większej wyobraźni rejonom. Pierwsze jaskółki już są, o czym świadczy zamykający krążek utwór Ostatnia rebelia. [avatar]



Strona zespołu: http://www.marcellespirit.com/

1 komentarz:

  1. nie mogę patrzeć jak wokalista wygina się w tym teledysku... a poza tym ok, taka ci rockerka ;)

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni