15 stycznia 2010

Zakręt: Na granicy fałszu (Vintage Records, 2010)

Ciepły wiosenny wietrzyk w samym środku zimy. Zakręcona czwórka ze Śremia powraca ze swoją optymistyczną muzyką, bogatsza o nowe doświadczenia i umiejętności. Jak pewnie niektórzy pamiętają, sporą wadą debiutanckiej płyty Lubię było nie najlepsze brzmienie, a także inne grzechy młodości, jak dłużyzny i brak zdecydowania, co tak naprawdę zespół chce grać. To już przeszłość. Na granicy fałszu (tytuł absolutnie zwodniczy!) ma same atuty: to płyta krótka, wesoła i kapitalnie brzmiąca. Zespół zainwestował w dobre studio (im. Toma Waitsa) i profesjonalny mastering (Grzegorz Piwkowski to człowiek, którego nikomu nie trzeba przedstawiać). W efekcie nowe piosenki wypadają dynamicznie i naturalnie – jakbyśmy włączając płytę przenieśli się do dobrze nagłośnionego klubu jazzowego. 

Zakręt konsekwentnie trzyma się zasygnalizowanej na debiucie stylistyki – to takie lekkie granie na pograniczu Raz-Dwa-Trzy, jazzu, bluesa i popu. Jedyne, czego brakuje, to odrobiny funkowej taneczności, która stanowiła przyjemne urozmaicenie pierwszej płyty. W większości utworów Agata Jankowiak i Bartosz Zieliński śpiewają razem i to dobry pomysł, bo że damsko-męskie duety się sprawdzają udowodnili już Kawałek Kulki czy Przepraszam. Oczywiście to Agata pełni rolę głównej wokalistki (i jest w tym coraz lepsza), ale Bartosz stara się dotrzymywać jej kroku z całkiem niezłym skutkiem – śpiewa odważniej i częściej niż na Lubię.

Zaczyna się od fajnego garażowego wejścia sekcji i krótkiego Uwaga... raz, dwa, trzy, cztery w Pamiętaj zapomnieć. Jest tu wszystko, co najlepsze w muzyce Zakrętu: urokliwy śpiew Agaty, chóralny refren, świetna praca basu i sympatycznie nawiązujące do tradycji rocka zagrywki gitary Bartosza. Potem mamy dobrze znane Wszystkie złe słowa z jazzującą sekcją i ciągle kręcącym spiętrzeniem riffu w okolicy 2.18. Spokojenie to jedna z moich ulubionych piosenek – zaczyna się jak ballada, potem rozpędza się, łapie bujający groove, unosi się w powietrze za sprawą dwugłosowych wokali, a kończy głośno i z przytupem. Następna na liście Przerwa zaciekawia. Niby jest to zwykły leniwy blues (wielka piątka dla basisty Jakuba Tomczyka), niby niewiele się tu może zdarzyć, a jednak w finale zaskakuje porywającą solówką na przesterowanej gitarze. Dużo heavy mięcha!. Jak butelki wina dwie to taka kołysanka dla dorosłych: Śpij ze mną śnij/ Leżakujmy tworząc bukiet smaku, by/ Naszych uczuć czar/ Był słodyczą/ Po wytrawny czas. W Uczuciowacu (Lajf in Nołłer) wreszcie na pierwszy plan wychodzi Agata, wyśpiewując słodko najładniejszy refren tej płyty: Snów szybowcem lecieć z tobą chcę. A dialog dwóch gitar w końcówce – pierwsza klasa. I jeszcze megaoptymistyczne Tego dość (Dość biadolenia, marudzenia, dołowania, narzekania, użalania, upijania, załamywania...), przy okazji którego pochwalę czujną grę perkusisty Michała Grześkowiaka, bo też mu się należy. Pozostał już tylko instrumentalny Zadumiak, i tak, właśnie minęło 26 minut z zespołem Zakręt. Krótko, ale chce się wracać. [m]

Pamiętaj zapomnieć:


PS. Wszystkich piosenek można posłuchać na majspejsie zespołu.

5 komentarzy:

  1. czy w Polsce jest tylko jedna osoba zajmująca się masteringiem??

    OdpowiedzUsuń
  2. W Polsce jest wielu "masteringowców",
    ale niewielu ma do tego odpowiedni sprzęt (studio masteringowe) i co najważniejsze - umiejętności.

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak się składa, że mam tą płytę. Trwa tyle samo czasu co Regina we Krwi Slejera - to dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Płyta nie moze byc zbyt długa ! A ta jest bardzo ok !

    OdpowiedzUsuń
  5. ONI SĄ WSPANIALIIIIIIIIII!!!!!UWIELBIAM!

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni