12 czerwca 2011
Obserwator: Mela Koteluk
Ta dziewczyna ma szansę na podobny awans co Gaba Kulka: od alternatywy do mainstreamu. I może tego dokonać w znacznie krótszym czasie.
Przyznajmy się – wszyscy po cichu tęsknimy za dobrą piosenką, za popem, który oferuje wpadające w ucho melodie i teksty, które chce się śpiewać. Od paru lat sytuacja powoli się zmienia, tacy artyści jak wspomniana Gaba Kulka czy Czesław Mozil przebijają się na anteny ogólnopolskich mediów, nawet do telewizji (szkoda tylko, że raczej w roli egzotycznych ciekawostek w gronie statecznych celebrytów, niż artystów wykonujących swoją muzykę), pojawiają się też kolejni młodzi, którzy może kiedyś wypchną z ramówek tych wszystkich Kupichów i inne Rabczewskie. Jedną z nich może być Mela Koteluk, dziewczyna z Sulechowa (obecnie mieszka w Warszawie).
O tym, że jesteśmy świadkami narodzin gwiazd(ki?)y mogą poświadczyć trzy utwory reprezentujące zaplanowany na jesień debiut płytowy. Promujący go Spadochron to kawałek, który ma szansę powalczyć na listach przebojów – taki odpowiednik Niejasności Gaby Kulki. Wakacyjny, ciepły sound gitary, klaskany fragment i przede wszystkim intrygujący, lekko zachrypnięty głos Meli, kojarzący się z Kasią Nosowską, która akurat nie ma depresji – jeśli dodać do tego ujmującą melodię i ładny tekst operujący zrozumiałą dla każdego metaforą, otrzymamy przepis na sukces. Jak najbardziej zasłużony, przecież właśnie takich piosenek szukamy! Mniej oczywista Melodia ulotna wymaga jednego przesłuchania więcej, ale i zwiastuje nieco większe ambicje artystki oraz towarzyszącego jej zespołu. Mamy tu nieco zaskakujące organowe brzmienie klawiszy i warczący surowo bas, dzięki którym piosenka wymyka się jednoznacznej ocenie, że to taka błaha popowa melodia. Trudno oprzeć się urodzie refrenu i dźwięczącemu promieniście głosowi Meli. Tekst można odbierać dwojako: czy jest to opis rodzącego się uczucia, czy tylko zapis ulotnej chwili, zasłyszanej gdzieś muzyki – wybierasz sam. No i jest jeszcze jedyny na razie utwór po angielsku. In The Meantime wydaje się mocno ciążyć ku fascynacji Tori Amos z okresu From The Choirgirl Hotel. Mamy tu i fortepian, i potężny, wyeksponowany bas, i odrobinę dreampopowej zjawiskowości.
Jeśli cała płyta będzie tak błyskotliwa jak te trzy piosenki, będę o krok od zakochania. [m]
Strona artystki: http://www.myspace.com/malwinakoteluk
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
Jestem za! Co prawda słyszałem głównie covery (w jednym z warszawskich pubów), ale głos, dobór utworów zrobiły olbrzymie wrażenie.
OdpowiedzUsuńKojarzy mi się z Nosowską trochę i z wokalistką od Hellow Dog. (?)
OdpowiedzUsuńMalwina jest super!
OdpowiedzUsuńSłuchając jej od lat (sukces w "drodze do gwaizd"!) mam zawsze dreszczyk na plecach.
Bardzo ładny ma głos kobietka mogła by mi spiewać na lulu ^_^
OdpowiedzUsuń