12 sierpnia 2013

Trójbój: The Evil Bunny Project, By Proxy, Electric Fitness


WAFPowa bieżnia gości dziś trzech uczestników w kategorii „elektronika”!

The Evil Bunny Project: Ixnay On The Insay EP (wyd. własne, 2013) 


Zły Królik to Krzysiek Szajda, ex-perkusista Living On Venus. Muzyka, którą proponuje w pierwszych dwóch kawałkach EP-ki to dość zachowawczy chillout, ale podany z pewnym rozmachem, który zaskakuje złożonością jak na jednoosobowy projekt. Czegoż to nie ma w Syndrome De Paris - fajne dęciaki, zmysłowy kobiecy wokal i rytm, który ulegając różnym modyfikacjom, nieustannie buja. Podobnie jest w Night Taxi Ride (In Bang-Cock), przy czym to bardziej „wieczorowa” kompozycja niż poprzedniczka.

Od RLRRLRLL klimat robi się bardziej mroczny, pojawiają się patenty rodem z Prodigy i niknie rozjaśniający wokal. Kill The Lovers to już rasowe electro. Szajda bawi się presetami, zmianami tempa i drum'n'base'owymi możliwościami. Gość ewidentnie ma dużo radochy z tworzonych dźwięków i ta radość może udzielić się słuchaczowi - słychać otwartą głowę i nieśmiałe próby wystrugania bardziej zapamiętywalnej melodii.



Strona projektu: https://www.facebook.com/theevilbunnyproject


By Proxy: Full Dark, No Stars EP (Pink Kong Records, 2013) 


To druga EP-ka krakowskiego duetu, w skład którego wchodzą Paweł Karski i Jan Owsiński. Ci to się nie pitolą i na dzień dobry atakują dźwiękami wypluwanymi przez pistolet maszynowy. Choć Twins poraża intensywnością, to jak moje ucho za bardzo słychać tu Skrillexa. Ten cały dubstepowy ciężar, który panoszy się w utworze zbyt często przekracza granicę pomiędzy inspiracją a kopiowaniem. Dobrze, że chociaż zmiany tempa są wolne od nachalnych skojarzeń. Choć trzeba duetowi przybić piątkę - wszystkie dźwięki trzymane są w ryzach i nie ma w nich bałaganu.

Im dalej, tym „spokojniej”. Into My Life przynosi niezłą melodię, Like odpływa w jakiś elektroniczny shoegaze, Threshold to z kolei hołd oddany Crystal Castles. Całość brzmi bardzo nowocześnie, odpowiednio buntowniczo, ale... chłopaki chyba za bardzo popisują się swoimi umiejętnościami. Jest hałas, brakuje stylu. Bez problemu wywołują soniczne zjeżenie włosków na skórze, ale nie potrafią jeszcze sprawić, że zatęsknię za jakiś czas to tego uczucia.
 
Strona zespołu: http://www.byproxy.pl


Electric Fitness: Dead EP (Cowshed Records, 2013) 


Karel Goldbaum nagrywający pod pseudonimem Electric Fitness z całej trójki jest najmniej zakręcony. Warszawiaka interesuje tłusty, transowy beat, który oprawia „drucianą” elektroniką. To dobra muzyczka do ćwiczeń gimnastycznych, prosty rytm raz-dwa-trzy-cztery zmusza do harmonijnych ruchów i kontrolowanych skurczy mięśni. Goldbaum ma trochę pomysłów w zapasie - na tyle dużo, że nie boi się wysmażyć ponaddziesięciominutowego kawałka soczystej wołowiny. Grave co prawda dałoby się skrócić o połowę, ale i tak ten czas mija dość niepostrzeżenie. A to za sprawą umiejętnego operowania syntezą i dekonstrukcją motywu przewodniego. Główny bit w jednej minucie pozostaje suchy i obdarty z fajerwerków, by za chwilę przeistoczyć się w wielowarstwową strukturę.

To samo właściwie można powiedzieć o pozostałych nagraniach. Gross, Ghost, Dead oparte są na tym samym motywie, różnicą są właściwie zastosowane ornamenty. Ale przez te dwadzieścia siedem minut można stracić całkiem sporą ilość kalorii.


Strona artysty: https://www.facebook.com/ElectricFitness


Wygranym dziś jest By Proxy. Trochę awansem. Z Full Dark, No Stars bije młodzieńcza buta, ale zbyt często przekłada się na muzykę typowo użytkową - usłyszeć, wyrzucić, zapomnieć. Niemniej jednak w tych gorących głowach jest dużo potencjału i fajnych pomysłów. Jak kiedyś okrzepną, będzie o nich głośniej. Pozostała dwójka ma więcej finezji i wyraźniejszy styl, aczkolwiek po ich następnych wydawnictwach nie oczekiwałbym jakieś radykalnej zmiany czy też progresu. [avatar]

3 komentarze:

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni