9 września 2013
WNDKR: Underdog EP (Karrot Kommando, 2013)
Nie tędy droga.
Wydana w ubiegłym roku EP-ka True zwróciła moją uwagę efektowną mieszanką eleganckiego soulu, funku, popu i energetycznego rocka. Miałem nadzieję, że właśnie w tym kierunku pomaszeruje Michał Wendeker z Lublina, proponując słuchaczom kolejne przeboje. Ale nie, on nazwał się WNDKR i poszedł w surowiznę.
Nie mam nic przeciwko płytom koncertowym, ale pod warunkiem, że są wydawane przez doświadczonych, ogranych muzyków, którzy zmieniając aranże w wersjach na żywo, jednocześnie puszczają oko do swoich fanów. Gdy zbyt młody zespół debiutuje z materiałem nagranym live (EP-kę zarejestrowano podczas Offsesji w PR3), nie może się to skończyć powodzeniem. Na Underdog słychać, że trio Wendekera jeszcze się ze sobą nie rozumie, nie stanowi dobrze zgranej maszynerii. Liczne pomyłki, długie partie instrumentalne (Michałowi do biegłości w grze na gitarze jeszcze sporo brakuje; naprawdę, jeszcze nie czas na popisy) – zamiast dodawać smaczku, irytują. Od młodego zespołu oczekuję konkretnych, zwartych, wpadających w ucho piosenek, a nie koncertowych wariacji na ich temat. Zwłaszcza gdy są to kompozycje premierowe.
Underdog nie jest płytą złą – pewnie znajdą się sympatycy takiego szorstkiego funk rockowego grania i śpiewania manierą „białego czarnego”. Jednak uważam, że w tej postaci Michał marnuje swój potencjał. Krzesanie oklepanych bluesrockowych riffów (Well Now), masturbacja strunami (True), czy smętne udawanie ślepego bluesmana (Shortsighted Love) to nie jest dobry pomysł na karierę – chyba że jedyną ambicją WNDKR-a są występy na festiwalu im. Ryśka Riedla u boku zespołu Cree. Tego mu jednak nie życzę, bo na wcześniejszym wydawnictwie udowodnił, że ma sporo dobrych pomysłów na ożywienie skostniałego telewizyjnego popu. [m]
Strona artysty: https://www.facebook.com/wndkr
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
no bez przesady. ani to płyta koncertowa, ani pełnoprawny debiut więc się nie czepiajmy niedociągnięć czy surowego brzmienia. potencjał jest i wykorzystany zostanie. smuci mnie tylko podejście pana redaktora: "Od młodego zespołu oczekuję konkretnych, zwartych, wpadających w ucho piosenek, a nie koncertowych wariacji na ich temat."
OdpowiedzUsuńPan redaktor chyba faktycznie trochę przesadził. Trochę to wygląda jak by Pan redaktor obraził się na Michała bo ten obrał inną drogę niż miało to miejsce na EP'ce. Każdy redaktor muzyczny to fan muzyki, ale cytując poprzednika "no bez przesady" ;). Ogólnie wokal wpada mi w ucho jak cholera, no i bluesowe zaciągi jak najbardziej w moich klimatach. Będzie złota łopata, ale co tam - trafiłem na stronę przy okazji czytania o Michale u jego nowym utworze "Nobody's home". Cheez dla Wszystkich :]
OdpowiedzUsuń