Po takiej nazwie spodziewałbym się jakiegoś smętnego emo
core lub pokazowo zbuntowanego punka. Ale nie. Ależ skąd. Bo oni grają takie
ŁADNE piosenki.
Pamiętacie zespół (potem projekt solowy) Benagain? Te
bezczelnie melodyjne, rozbrzmiewające dzwonkami i klawiszowymi smykami
piosenki? Donikąd (trudno pogodzić się z tą nazwą) podążają podobną ścieżką,
choć ich piosenki są łagodniejsze, bardziej melancholijne.
Ich interpretacja pór roku to słodkie melodie instrumentów
akustycznych, pianina, smyczków. Do tego miękki, trochę zbyt mało
charakterystyczny głos Świderskiego, który nadaje piosenkom sypialnianego
charakteru (Wiosna). Ale duet nie ma zamiaru nikogo usypiać. Kompozycje
zbudowane są na zasadzie cicho - głośniej - kulminacja. Finał Lata
zaskakuje zniekształconym brzmieniem syntezatora, znacząco kontrastującym z
krystalicznym dźwiękiem gitary. W Zimie minimalistyczna formuła fortepianowej
ballady wybucha przejmującym grande finale kwartetu smyczkowego. W
najbardziej konwencjonalnej piosence Jesień duetowi udało się wykreować
magiczną atmosferę za pomocą prostego motywu wiolonczeli i chórku. EP-kę
wieńczy instrumentalna Repryza. I znowu, przez kilka minut wsłuchujemy
się w narastający ambient, który pod koniec nabiera postrockowej mocy
pozostawiając słuchacza w stanie przyjemnego rozkojarzenia.
Znikąd, ale na pewno nie donikąd. Obiecuję sobie czujnie
wypatrywać kolejnych przejawów artystycznej działalności kołobrzeżan. To, co
zaprezentowali na swojej pierwszej małej płycie, zdecydowanie zasługuje na
uwagę i atencję. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/niespieszsie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz