2 maja 2014

Pustki: Safari (ART2, 2014)


Słyszałem „rock is dead”, a może tylko mi się wydawało?

Ile to lat minęło od ostatniej płyty Pustek? Jeśli brać pod uwagę wyłącznie autorski materiał, to wychodzi, że – blisko sześć (Koniec kryzysu, 2008). Kawał czasu! Powrót po tak długiej przerwie mógł oznaczać tylko jedno: zmieni się wszystko. Głównie w warstwie muzycznej, choć na nią miała też z pewnością skurczenie się składu związane z odejściem od zespołu ostatniego basisty Szymona Tarkowskiego.

No i się zmieniło. Pustki porzuciły granie indie rocka, ich obecne zainteresowania obracają się wokół stylowego chamber popu, w którym słychać i The Arcade Fire, i Belle And Sebastian, i Vampire Weekend. To mieszanka wpływów wykraczających poza tradycyjnie rozumianą zachodnią muzykę pop. Safari to taka muzyczna masala, przyprawa złożona z wielu egzotycznych smaków. Jest tu trochę karaibskiego calypso, wpływów afrykańskich, soulu, gospel czy korzennego bluesa. Ograniczona rola gitary, która częściej niż jako instrument prowadzący potraktowana została jako ornament, zdecydowanie eksponowane klawisze (ale niekoniecznie w bardzo elektronicznej formie) i sekcja rytmiczna nadają Safari charakteru bardziej rozrywkowego niż wszystko, co Pustki wypuściły po Do Mi No. To zdecydowanie ciepła, pogodna i dowcipna muzyka, produkcyjnie wyrafinowana i apetycznie soczysta (pracowało nad nią aż trzech producentów). Słychać w niej zaskakująco dużo luzu (Koniec kryzysu i Kalambury były raczej „spięte”) i pomysłów niezbyt często wykorzystywanych przez polskie zespoły (gospelowe chórki, afrykańsko brzmiące perkusjonalia, główna melodia grana przez bas).

Album, mimo pomniejszonego składu, brzmi bardzo pełnie, rozbudowano na nim warstwy, które wcześniej nie odgrywały w muzyce Pustek tak ważnej roli – perkusyjne tła, wielogłosowe wokalizy, drobne klawiszowe detale. To również zestaw bardzo chwytliwych piosenek wypełnionych zabawnymi, pełnymi słownych gier tekstami. Taneczny Rudy Łysek, skoczne, pobrzmiewające ska Się wydawało, wariacki Wampir, manieryczne Wyjeżdżam! czy zamaszyste Tyle z życia, z chórem jak z Króla Lwa i rozwibrowane karaibskimi melodiami Lepiej osobno – to zupełnie nowe, olśniewająco współczesne i – tak, zapomnijmy wreszcie o kompleksach i byciu 5 lat za Zachodem – modne oblicze Pustek.

Ale jako że w piosenkach tego zespołu zawsze było sporo melancholii i swoistego mroku, także Safari ma takie momenty. Weźmy Pokój pomalowany w zdecydowanie ciemniejsze barwy (ta przejmująca, schowana partia gitary Radka Łukasiewicza!). Weźmy Nie tu, które Basia Wrońska rozpoczyna od cudownego bluesowo-gospelowego wstępu a capella, zbudowane na surowym perkusyjnym rytmie. Weźmy prześliczną minimalistyczną balladę Po omacku, zaśpiewaną w całości przez Radka. Weźmy song Miłość i papierosy, rozpoczynający się tak niepozornie, że mógłby się znaleźć na jednej ze starszych płyt Pustek, ale z tak rozbuchanym, pompatycznym refrenem, że mógł się przydarzyć tylko na Safari.

Nowy album Pustek zaskoczył mnie kompletnie. Spodziewałem się kontynuacji stylu z poprzedniej dekady, rozwinięcia singla Lugola, a dostałem coś zupełnie nowego, świeżego, współczesnego i progresywnego. Jeśli wskazywać polski przykład najbardziej błyskotliwego wejścia w światowy pop, to nie będzie to pchający się do ociekającej tandetą telewizji debiutant Crab Invasion, ale właśnie niemłode już Pustki.

A w tą śmierć rocka nie wierzę, w końcu na koncertach Pustki potrafią tak wymiatać, że niejeden bezkompromisowy punkowiec by się rzucił w pogo. [m]


Strona zespołu: http://www.pustki.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni