Słyszałem „rock is dead”, a może tylko mi się wydawało?
Ile to lat minęło od ostatniej płyty Pustek? Jeśli brać pod
uwagę wyłącznie autorski materiał, to wychodzi, że – blisko sześć (Koniec
kryzysu, 2008). Kawał czasu! Powrót po tak długiej przerwie mógł oznaczać
tylko jedno: zmieni się wszystko. Głównie w warstwie muzycznej, choć na nią
miała też z pewnością skurczenie się składu związane z odejściem od zespołu
ostatniego basisty Szymona Tarkowskiego.
No i się zmieniło. Pustki porzuciły granie indie rocka, ich
obecne zainteresowania obracają się wokół stylowego chamber popu, w którym
słychać i The Arcade Fire, i Belle And Sebastian, i Vampire Weekend. To
mieszanka wpływów wykraczających poza tradycyjnie rozumianą zachodnią muzykę
pop. Safari to taka muzyczna masala, przyprawa złożona z wielu
egzotycznych smaków. Jest tu trochę karaibskiego calypso, wpływów afrykańskich,
soulu, gospel czy korzennego bluesa. Ograniczona rola gitary, która częściej
niż jako instrument prowadzący potraktowana została jako ornament, zdecydowanie
eksponowane klawisze (ale niekoniecznie w bardzo elektronicznej formie) i
sekcja rytmiczna nadają Safari charakteru bardziej rozrywkowego niż
wszystko, co Pustki wypuściły po Do Mi No. To zdecydowanie ciepła,
pogodna i dowcipna muzyka, produkcyjnie wyrafinowana i apetycznie soczysta
(pracowało nad nią aż trzech producentów). Słychać w niej zaskakująco dużo luzu
(Koniec kryzysu i Kalambury były raczej „spięte”) i pomysłów
niezbyt często wykorzystywanych przez polskie zespoły (gospelowe chórki,
afrykańsko brzmiące perkusjonalia, główna melodia grana przez bas).
Album, mimo pomniejszonego składu, brzmi bardzo pełnie,
rozbudowano na nim warstwy, które wcześniej nie odgrywały w muzyce Pustek tak
ważnej roli – perkusyjne tła, wielogłosowe wokalizy, drobne klawiszowe detale.
To również zestaw bardzo chwytliwych piosenek wypełnionych zabawnymi, pełnymi
słownych gier tekstami. Taneczny Rudy Łysek, skoczne, pobrzmiewające ska
Się wydawało, wariacki Wampir, manieryczne Wyjeżdżam! czy
zamaszyste Tyle z życia, z chórem jak z Króla Lwa i rozwibrowane
karaibskimi melodiami Lepiej osobno – to zupełnie nowe, olśniewająco
współczesne i – tak, zapomnijmy wreszcie o kompleksach i byciu 5 lat za
Zachodem – modne oblicze Pustek.
Ale jako że w piosenkach tego zespołu zawsze było sporo
melancholii i swoistego mroku, także Safari ma takie momenty. Weźmy Pokój
pomalowany w zdecydowanie ciemniejsze barwy (ta przejmująca, schowana partia
gitary Radka Łukasiewicza!). Weźmy Nie tu, które Basia Wrońska
rozpoczyna od cudownego bluesowo-gospelowego wstępu a capella, zbudowane na
surowym perkusyjnym rytmie. Weźmy prześliczną minimalistyczną balladę Po
omacku, zaśpiewaną w całości przez Radka. Weźmy song Miłość i papierosy,
rozpoczynający się tak niepozornie, że mógłby się znaleźć na jednej ze
starszych płyt Pustek, ale z tak rozbuchanym, pompatycznym refrenem, że mógł
się przydarzyć tylko na Safari.
Nowy album Pustek zaskoczył mnie kompletnie. Spodziewałem
się kontynuacji stylu z poprzedniej dekady, rozwinięcia singla Lugola, a
dostałem coś zupełnie nowego, świeżego, współczesnego i progresywnego. Jeśli
wskazywać polski przykład najbardziej błyskotliwego wejścia w światowy pop, to
nie będzie to pchający się do ociekającej tandetą telewizji debiutant Crab
Invasion, ale właśnie niemłode już Pustki.
A w tą śmierć rocka nie wierzę, w końcu na koncertach Pustki
potrafią tak wymiatać, że niejeden bezkompromisowy punkowiec by się rzucił w
pogo. [m]
Strona zespołu: http://www.pustki.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz