Wygrzebał ich spośród miliona zespołów, które zgłosiły się do przeglądu tegorocznego Jarocina [avatar] i chwała mu za to, bo słucham tych dzieciaków i słucham, i dosłownie nie mogę się oderwać. Atoms For Peace – ironicznie się nazwali, erudycyjnie. Znają nie tylko historię, ale i muzykę Stanów Zjednoczonych Ameryki, zwłaszcza tę z lat 90, z epoki grunge’u i Matadora (niektórzy pewnie jeszcze pamiętają tę wytwórnię, która nigdy nie dorównała Sub Popowi, ale miała w swoim katalogu Pavement). To mi pasuje, te czasy ciągle mnie kręcą. Tamta muzyka to był chyba ostatni zryw szczerego i świeżego rocka. Dziś grają tak już nieliczni, zapewne rozczarowani obecną kondycją muzyki nie-poważnej. Bardzo cenię sobie zupełnie nieznaną u nas kapelę The Octagon – wspominam o niej, bo czuję te same fluidy w kompozycjach Atoms For Peace.
Na majspejsie można posłuchać sześciu kawałków. Brzmi to bardzo garażowo, piwnicznie. Przytłumiony bas, brudne gitary – dwie, bo czteroosobowy skład to optimum. Niedbały, nieco rozlazły wokal. I to mi pasuje, bo piosenki AFP porywają, mają w sobie to cholerne coś. Ten 1979, z niestrojącym wokalem i fantastyczną melodią wygrywaną przez drugą gitarę. Perełka. A przecież następny numer, Do The I, razi z równie dużą siłą. Ocieka elektrycznością i fantastycznie nośnymi melodiami. Przełamywanymi przez ostre, bezkompromisowe wejścia gitary. Dużo dobrego się dzieje, proszę państwa. A co powiecie na odległy skok do początku ery grunge? To undergroundowe brzmienie przypominające Mudhoney i Melvins w Emergence, wypada ożywczo po wszystkich tych gładkich popowych produkcjach granych przez radio.
Właściwie wszystkie te numery podobają mi się niemożliwie. Daniel ma idealny głos i manierę do takiej muzyki, nieźle też radzi sobie z „amerykańskim angielskim”. Pavementove If It’s Possible To Love rozbraja obciachową solówką (bo kto dziś gra solówki? Poza Pearl Jam?), rozczula chłopięce zmanierowanie wokalu w zwrotkach i słodka melodia drugiej gitary w Turquoise Jesus. Oszczędna słodko-gorzka ballada We Are The Lands Waiting For Rising Tide pozostawia w atmosferze nieukojenia i pragnienia więcej. Więcej tej kapitalnej muzy!
Wpuśćcie ich do dobrego analogowego studia z kochającym gitarowe granie realizatorem (i nie musi to być wcale Steve Albini). Nie będą przebojowi jak Muchy, panny nie będą z nich zrywać koszulek jak z chłopaków z Rentona, ale paru gościom spadną czapki z głów. [m]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/atomsforpeace13
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Z tego co wiem, to zespół ten został laureatem konkursu - Młode Talenty 2009, i nagrodą było własnie nagranie płyty w profesjonalnym studio. Konkurs ten skończył się..w marcu? A do tej pory zespół na myspace pokazał tylko jeden nowy kawałek (taki z dorobionym filmikiem do tego), który niestety mi się za bardzo nie podoba..; no ale, niedługo grają koncert (dopiero trzeci od wygranej tego konkursu, a ponoć ma on wspierać talenty i rozwijać ich karierę czy coś tam), i zobaczymy, czy zagrają coś nowego
OdpowiedzUsuńzero oryginalności :( czemu nie po polsku??moje pytanie ??może gdyby śpiewali w rodzimym języku zostali by jakoś w pamięci a tak po prostu kolejna ciapa,zbuntowanym angielkom boysband nie zaimponuje a w rodzimym kraju przejdzie w niebyt dość szybko..taka wróżba,ostatnio wpadł mi w dłonie zespół zwany LOS PIERDOLS nazwa zabija:) ale posłuchajcie bo takich typów wartohttp://www.myspace.com/lospierdols enjoy
OdpowiedzUsuńFakt, polskie zespoły śpiewające po angielsku nie mają u nas wielkiego "wzięcia"... i może własnie powinno się to zmienić?;) Może to dobrze, że śpiewają po ang., i do tego są NASI?
OdpowiedzUsuńale dobrze dla kogo?na pewno nie dla zespołu który po prostu jest kopia milionowej kopii,przykre ale prawdziwe,angielszczyznę mam opanowana dość dobrze i maniera słowiańskiego akcentu mnie nie kreci,ciekawe ile osób wie jak słucha o czym śpiewają? a to dlaczego nasi nie mają śpiewać po naszemu?chyba byłoby prościej
OdpowiedzUsuńDla mnie chłopcy mają energię i pomysły. Jak nie łapiesz muzyki typu SY, Pavament, Dinosaur Jr. i innych kapel z tego okresu to twój problem. Chłopcy nagrali kawałek dobrej roboty. A Los Pierdols to chyba troszkę inne muzyczne rejony niewiele mające wspólnego z alternatywnymi latami 90'tymi, hmm?
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o angielski, ciekawe czemu nikt nie bulwersuje się, że kapele naprzykład z Islandii i Szwecji i Hiszpanii którym udało się cokolwiek osiągnąć poza granicami swojego kraju wybierają ten język.
romanoski racje ma!
OdpowiedzUsuńBardzo dobre kawałki ! A że ten angielski jest średni to ok da sie przezyc ... nauczy sie chłopak ...
OdpowiedzUsuń